Od kiedy sięgam pamięcią, byłem zafascynowany Arnim i jego filmami. Gdy
pierwszy raz oglądałem T1, szczęka wisiała mi po kolana i nie mogłem
potem dojść do siebie przez tydzień. Podobnie było z T2, Predatorem,
Commando, Total Recall...
Ogromne wrażenie zrobił na mnie film Pumping Iron i cała jego
kulturystyczna kariera. Nie od dziś mówi się o nim jako o spełnieniu
amerykańskiego snu. Nieczęsto się zdarza, żeby ktoś z zabitej dechami
mieściny w środku Europy najpierw stał się legendą sportu, potem kina, a
następnie stanął na czele jednego z najpotężniejszych stanów USA. Jego
osiągnięcia często wzbudzają zazdrość, ale taką zdrową - motywującą do
działania. Wielu moich kumpli ćwiczy na siłowni wpatrując się w jego
plakat z lat 70 wiszący tuż nad siłowniczymi przyrządami...
Często pojawiają się głosy krytyki pod adresem jego umiejętności
aktorskich. Z całym szacunkiem dla geniuszu aktorów grających
dramatyczne, pełne głębokiego przesłania role, ale Arni w tej kategorii,
w której ,,działa", też jest geniuszem! Inne umiejętności są potrzebne
do zagrania w dramacie, inne do zagrania w Terminatorze. Choć może jego
akcent (szczególnie we wczesnych produkcjach) rzeczywiście nieco obnażał
brak kunsztu aktorskiego, to potem Arni się ,,dotarł" i stworzył wiele
kreacji, które żyją w naszej pamięci właśnie dzięki niemu.
śledząc jego dotychczasowe dokonania jestem niemal pewny, że ten pan
nas jeszcze czymś zaskoczy...