Przeglądając wiadomości natknęłam się na baner do wywiadu ? artykułu ? wzmiance o Benie
http://www.bbc.com/culture/story/20140613-cumberbatch-the-end-of-beauty
dalej zachodzę w głowę, dlaczego media uważają go za cytuję "the biggest star in the world ... just now"
skoro Ben nie miał żadnej dużej głównej roli w Hollywood - poza Khanem i 10 minutami w War Horse,
później jest jeszcze hrabstwo, niewolnictwo czy pokuta z podobnym wynikiem . Większość jego produkcji
jest albo niskobudrzetowa jak Third Star albo krutkometrażowa albo mało spektakularna jak na rynek
amerykański.
Rozumiem gdyby coś takiego napisano pod wywiadem dla TVNu czy coś, ale w Anglii ?
Pan wygląda dziwacznie i daaaleko mu do amanta, raczej jest mało ciekawy dla prasy brukowej,
nieuzewnętrznia się na portalach społecznościowych ani nie wywołuje skandali obyczajowych.
Dobry aktor głównie teatralny i głównie działający na londyńskich scenach ... więc skąd ta gloryfikacja ?
Po pierwsze: Słownik ortograficzny, błagam!
Po drugie: Uroda to kwestia gustu, a o gustach, jak wiadomo, się nie dyskutuje.
Po trzecie: Nie trzeba co krok wywoływać skandalu, żeby być dobrym aktorem. Nie trzeba też udzielać się na każdym napotkanym portalu społecznościowym.
Piszę tutaj jak najbardziej obiektywnie i bezstronnie: Według mnie Benedict jest dobrym aktorem. To, że ma na koncie kilka niskobudżetowych czy też krótkometrażowych filmów, nie jest czymś, co urągałoby jego talentowi aktorskiemu.
W filmie i na deskach teatru radzi sobie bardzo dobrze, więc może to jest powodem kierowanej do niego sympatii.
Czasem warto przeczytać całość artykułu, a nie tylko pierwszą linijkę odnośnika do niego. Warto też zauważyć zastosowanie czasownika modalnego ("może być" to jednak nie to samo, co "jest"). Oryginalne zdanie brzmi: "It's not beyond the realm of possibility to conclude that 37-year-old Cumberbatch is the biggest star in the world right now, riding an improbably perfect storm of talent, timing, sensitivity, virality, and our postmodern rejection of conformist standards of beauty—at least insofar as they relate to men" - i jest odpowiedzią na Twoje pytanie.
dlatego napisałam "wzmianka" i chodziło mi raczej o to jak teraz "kreuje się gwiazdy" czy generalnie postrzeganie całego przemysłu rozrywkowego - filmu, muzyki, sztuki... mam wrażenie że większość to są "produkty" jak w teledysku Pink "Stupid girl", albo w filmie "wejście przez sklep z pamiątkami" gdzie "artysta" to tylko termin dla produktu, który jest wykreowany a nie stworzony. Za każdym stoi sztab ludzi grafików, menadżerów, stylistów, etc. którzy tworzą jak z plasteliny produkt...
dlatego dziwi mnie to zainteresowanie porównując Bena do innych brytyjskich aktorów w przedziale 30-40 lat jak Michael Fassbender, Tom Hardy, jest on zupełnie inny (nie mówię że są oni produktami, ale trochę bazują na skandalu - szczególnie Fassbender we Wstydzie)... Cumberbatch rozwija się dość spokojnie - nie mówię tutaj tylko o talencie, ale sposobie w jaki zdobyli swoją popularność
i tak przeczytałam całość, ale chciałam się skupić tylko na jego początku
do tego mam wrażenie że próbują go wrzucić do przegrody "dziwaków / outsiderów / wrażliwców" podobnie jak Deppa... po tych kilkanaście filmów / seriali, w których go widziałam, spora część granych przez niego postaci jest do siebie podobna. poza Sherlockiem czy Khanem, gdzie co prawda gra superinteligętnego dziwaka ale ma mocny charakter i osobowość czy Williamem Pittem, który jest idealistą, to postacie w Trzeciej Gwiaździe, Koniecu Defilady, Little Favour czy nawet Assangu z Piątej władzy to postacie z licznymi traumami, wycofane, czujące "ból istnienia" (sarkazm) i trochę mnie to u Bena jednak męczy - nie ujmując mu talentu
fajnie byłoby go zobaczyć w postaci innej niż dotychczas, to mi się właśnie podoba np u Hiddleston że potrafi być cierpiącym za losy ziemi wampirem, nieopierzonym książątkiem przeistaczającym się w pewnego siebie króla, czy zafiksowanym na punkcie władzy bogiem, który nie zawacha się poświęcić wszystkiego i wszystkich aby to osiągnąć
Aktor, zwłaszcza młody, nie wybrzydza... A przemysł filmowy i telewizyjny ma to do siebie, że lubi działać schematycznie - jeśli ktoś sprawdził się w jakiejś roli, to będzie obsadzany w podobnych. Tom miał ogromne szczęście, ze trafił na początku kariery na Kennetha Branagha, który dał mu rolę Lokiego - ale też współczesnego, zwykłego chłopaka w "Wallanderze". Benedict - grając jednak różnorodne role, od komediowej w "Starter for 10" po mocną, charakterystyczną w "Pokucie" - musiał czekać na swoją szansę kilka lat dłużej. Fakt, w wielu filmach i serialach gra osoby przegrane, pokaleczone wewnętrznie, z rozlicznymi problemami - ale każdą z nich gra inaczej i to jest dla mnie wyznacznik talentu...
Rzecz w tym, że Benedict nie został wykreowany ani przez media, ani przez przemysł filmowy, telewizyjny czy rozrywkowy. Jego bazą są fani, zainteresowanie mediów jest wtórne, opisowe. To fani spowodowali wygranie przez niego rozmaitych konkursów na najciekawszego, najbardziej przystojnego, najbardziej seksownego itd. aktora, to oni umieścili go w zeszłym roku na czele rankingu wzmianek w internecie (co oznacza, że nie musi mieć konta na twitterze, żeby być tematem największej liczby tweetów).
Jeśli więc szukasz recepty na wykreowanie gwiazdy, to jest nią rewelacyjna rola w znakomitym serialu ("Sherlock", bo od niego wszystko się zaczęło), odrobina snobizmu ze strony fanów (podoba mi się ktoś, kogo nikt nie zna i kto nie jest banalnie przystojny), ciekawa, wielostronna osobowość (dzięki czemu może się podobać zarówno miłośnikom poezji, jak i sportu) i nieprzerwana aktywność w wielu dziedzinach (wówczas mogą się codziennie pojawiać nowe wzmianki o kolejnych filmach, nagraniach radiowych i telewizyjnych, wizytach na festiwalach filmowych, literackich i muzycznych, zawodach Formuły 1 itd.).
Oczywiście, Benedict korzysta z porad profesjonalistów, np. jeden z agentów poradził mu, żeby używał pełnego imienia i nazwiska, gdyż są oryginalne i budzą ciekawość. W żadnym wypadku jednak nie można mówić, że jest ich tworem. Nie musi być sztucznie kreowany, bo ma talent, energię i inteligencję - tyle i aż tyle :-)
nie chodziło mi o recepte na gwiazdorstwo czy szukanie schematu, tylko fakt że właśnie aktor - osoba jaką jest Benedict, która jest tak kompletnie inna od tego co się dzieje we współczesnym przemyśle rozrywkowym może być tak rozchwytywana. patrząc na to jak teraz ludzie stają się rozpoznawalni to Ben doszedł do tego tylko poprzez swój talent, co jest oczywiście niesamowicie fajne, a nie przez pokazanie siebie całego i podanie tego na srebrnej tacy.
może wreszcie coś się ruszyło w tym cholernie płytkim światku gwiazdek i gwiazdeczek sezonowych albo kilku sezonoów, które w sposób często drastyczny albo odrażający próbują zwrócić na siebie uwagę jupiterów. a tu przychodzi zdrowy normalny facet, który zna granice tego co może pokazać światu a czego nie powinien, trochę staroświecki i staromodny (patrząc po książkach które czyta, czy muzyce której słucha, w świecie Zmierzchu i Greya czy 1D i Miley kto by czytał poezję i słuchał muzyki Bjork albo Debussey)
jest taki megakontrast i to jest niesamowicie fajne - sama raczej orbituję wokół jazzu i muzyki klasyczne, czy literatury klasycznej, dlatego mnie zawsze dziwi, że w tym podgniłym szołbiznesie są osoby, które mogą zrobić karirę na podstawie, jak sama napisałaś, talentu, inteligencji, energi, bez wspomagania się pokazywaniem swojego życie osobistego - KLASA SAMA W SOBIE