Jakie macie wrażenie dotyczące gry Benedicta po obejrzeniu tego filmu? :)
Po pierwsze to było go bardzo mało. Jak większość mężczyzn w tym filmie był tłem, więc wielkiego pola do popisu nie miał. Nie wybijał się wśród bab - rozkrzyczanych bab- ale taką dostał rolę.
Ale to, co miał zagrać zagrał jak zawsze dobrze. Jego Mały Charles to taki kochany poczciwiec, a pomiatany przez niemal wszystkich. Współczułam mu. Bohater Bena był jedną z niewielu postaci w tym filmie, którym szczerze życzyłam jak najlepiej.
I rozbroił mnie swoja pierwszą sceną, gdy wysiadł z autobusu, z tą potarganą czupryną i gdy ojciec kazał mu się uczesać. Ben był tak uroczo gapowaty:)
Według mnie to taka miła odmiana zobaczyć go w roli przeciętnego, pogardzanego przez rodzinę, lekko infantylnego faceta, po tym co mieliśmy przyjemność widzieć np. w Sherlocku. Mimo iż nie było go w tym filmie dużo, to jego gra i postać podobała mi się. Na swój sposób była nawet urocza (jak wtedy, gdy śpiewał piosenkę dla Ivy). Ale oczywiście wiadomo, że w "Sierpniu..." główne role grają kobiety ;)
Jego matce złoiłabym tyłek. Strasznie go zdominowała i w jej obecności był właśnie tym Małym Charlesem. Gdy nie było jej w pobliżu nie zachowywał się tak "gapowato".
Mam wrażenie, że jego matka takim traktowaniem karała go za swój grzech. Nie miała odwagi się przyznać ani samej odpokutować, to się wyżywała ( może nieświadomie) na Bogu ducha winnym synu. Szczerze żal mi było Małego Charlesa. Biedak, wzbudził we mnie uczucia opiekuńcze.:)
I to co mówiła o nim ("największa porażka", "rozczarowanie") to chyba bardziej o niej. To co czuła do siebie przelała na niego. Może sobie nawet nie zdawała z tego sprawy.
Cofnięta broda, umykające, przepraszające spojrzenie, całe ciało jakby z lekka ugięte, wycofane, niezborność ruchów, drżące ręce. Cudne, zwłaszcza jeśli się pomyśli, ze on to zagrał niedługo po Khanie :-) Bardzo ciekawa kreacja, w której zmierzył się z trudnym zadaniem: przekonywająco zagrać kogoś o mniejszej inteligencji, bez popadania w karykaturę. Ładna scena z Ivy, w której pokazał, jaki "Mały" jest w sytuacji, gdy nie czuje, że nim gardzą.
Ostatnią tego rodzaju rolę miał chyba w "The Other Boleyn Girl", więc dobrze, że przypomniał sobie, jak to jest nie grać geniusza/bohatera...