Bo był słodki w Joe Blacku, ale nie aż tak by zatuszować jego marną grę aktorską która aż razi po oczach. Może i sława jest temu winna, ale jak się ogląda filmy z nim to nie widzisz konkretnej postaci, tylko właśnie BRADA PITA. Jedyny wyjątek to właśnie Joe.
Założyciel tematu to kolejny/a zjadacz popcornu co próbuje nieudolnie zgrywać wielkiego krytyka kina tak na prawdę nie mając pojęcia o nim.
Niestety pełno jest takich ćwierćinteligentów co uważają,że jak ktoś ładny/a to nieutalentowany bądź głupi.
Beatrycze - proponuję czytać mniej kolorowych pisemek i rzadsze wizyty na pudelku.
Szczerze? Trudno mi znaleść film w którym zagrał DOBRZE. Uważam go za całkowicie przeciętnego aktora.
Nie jestem żadnym cholernym krytykiem filmym (tak jak prawie wszyscy tutaj) żaden z użytkowników nie może nazwac siebie inaczej niż "amator" w tej dziedzinie. Więc przestańcie już oceniać wszystkich bo krew mnie zalewa jak zostaję nazywana "zjadaczem popcornu", "trollem" itp. Proponuję jakąś terapię albo prowadzenie życia towarzyskiego bo z tego co widzę nie robicie nic innego oprócz oglądania filmów i śledzenia użytkowników żeby wreszcie przykleić mu jakąś etykietkę. Waszym hobby jest film czy znęcanie się?
Widziałem już parę wypowiedzi beatrycze w innych tematach i muszę napisać,
że w ogóle się nie znasz na filmach! Ot, od czasu do czasu oglądnąć coś
sobie.
Dziwne, wg mnie jest to jeden z bardzo niewielu amerykańskich aktorów, którzy oprócz ładnej buźki, ma rewelacyjny talent. Kalifornia, Siedem, Przekręt, Fight Club, Zabójstwo Jesse'go, 12 MAŁP !!, Wywiad.
Miał wpadki w takich przeciętniakach jak Troja czy Pan i Pani Smith - ale to był chyba kryzys twórczy, bo zaraz potem, pojawił się Babel. I cała reszta zresztą...
Sprowadzanie Pitt'a, do poziomu Effrona czy innego Pattisona, to za przeproszeniem idiotyzm. Bez zastanowienia stwierdzę, że Pitt, znajduje się w dziesiątce najlepszych amerykańskich aktorów, jak się dobrze zastanowię, to nawet w najlepszej 5.