Ubrać się w mundurek szkolny, zapleść warkocz. Wskoczyć na rynek muzyczny chwytliwą piosenką dla dzieciaków, a później zagościć na te lat kilka w listach przebojów. Później otworzyć sie przed rzeszami fanów, opowiadać, jaką bieliznę się zakłada i czy jest sie jeszcze dziewicą. Potem zakosztować aktorstwa, a z "pomocą" prasy i nagłośneinia doprowadzić filmowy debiut do porażki. A później, kiedy skończą się pomysły, popaść w używki i stać sie "ozdobą" czasopism.

Swojego czasu w latach 1998-2000 - była i druga księżniczka popu - Christina Aguilera - tak samo jak Brit wydawała się lukrowa i mdła... jednak dojrzała nie tyle muzycznie co i emocjonalnie. Dzisiaj można o niej śmiało mówić "Dobra piosenkarpa pop" - o skandalach, których zwykło się słyszeć - ani widu ani słuchu, za to Christina pod nasadką prywatności, przygotowałą wikwitną płytkę "Back To Basics" by osiągnąć zamierzony cel - zostać docenioną. Christina praktycznie już zrobiła w swojej karierze, to na czym zależy każdemu piosenkarzowi. Jej następne krążki, napewno niezdobędą aż takiego uznania, ale znajdą nabywców, bowiem wszyscy widzieć w niej będą artyskę, nie tanią skandalistkę.

Za to Britney przy wydani ukolejnej płyty - można powiedzieć co najwyżej "Britney próbuje wyjść z dołka" - tak będą brzmieć recenzje. W sumie nazwisko Britney Spears - kojarzy się ze współczuciem. Z Litością - z przepisem na stanie się pośmiewiskiem. Trudno nawet mówić o jakimś jeszcze zalżku talentu u Brit - jak sie okazało swój "come back" reprezentuje playbackiem - obrażając tym fanów jak i własną karierę. Przy takim podejściu do przyszłości - nie wróże sukcesów. Właściwie to chyba sama Brit nie dojrzała muzycznie, skoro jako osoba prywatna jest nastoletnią smarkulą - która lubi coś wziąć dla frajdy. Jest dużym dzieckiem którym trzeba nadal kierować. Ile jeszcze czasu przeminie kiedy Britney dorośnie do tego by być przede wszystkim matką, a później piosenkarką?