Bryanek, jak go nazywam, to zdecydowanie mój ulubiony vocalista i na dodatek całkiem przystojny facet (podoba mi się jego twarz i oczy, choć nawet jak dla mnie jest troszeczkę za stary). Uwielbiam jego głos i niemal wszyskie pieśni, które śpiewa. Zawsze, gdy walę deprechę słucham właśnie Byanka. Ale nie tylko. Już jak byłam gówniarą, z zapałem tłumaczyłam "Run to you" i "Heaven", jego pierwsze texty i wielkie hity. Można rzec, ze to właśnie dzięki jego textom zaczęłam się uczyć anglika (którego nota bene sama teraz uczę, ale jest to marginesik moich zajęć). Nie będę oryginalna, ale płytka "The Best of Me" jest po prostu the best! Słyszałeś może jak Bryanek czadowo ryczy "O, sole mio"? Albo w duecie z Celinką (lubię też Celinkę i uwielbiam french, choć jest strench)śpiewa swój cudny hicior "I do it 4U"? A jakiego czadu dał na koncercie w Sopocie! Taak... Bryan Adams to naprawdę wielki artysta. I bardzo inteligentny facet! Bardzo mi się spodobało, jak w wywiadzie dla "Machiny" odpalił Rogowieckiemu, który stwierdził, że Kanada jest prowincją USA: "A Polska Rosji" - odzekł Bryan.
OK. Time is money. Uwielbiam "Please forgive me", "Cloud number nine" i, of course "Have you ever really loved a woman", but I'm woman. Bye!