Sami przyznajcie. Gdyby Charlize Theron miała w sobie trochę więcej tzw. pozytywnej tuszy w tych "ciekawszych" miejscach, ani Scarlett Johansson, ani Brangelina, nie byłyby w stanie pobić ją jako najładniejszą i najseksowniejszą osobę płci żeńskiej z Celebrity. Z Natalie Portman byłoby tak samo, gdyby wresczcie maruda, przestała grymasić i zaczęła jeść ;). Nie mówię, żeby wyglądały jak Patricia Arquette, ale trochę więcej ciałka wyszoby obu panią na dobrę.
Oj, to zależy. U jednej kobiety tłuszczyk może iść w biodra i brzuch, a u drugiej np.: w ekhem..... piersi i pupę i taką właśnie tuszę nazywamy (my mężczyźni) tuszą pozytywną.
To prawda:)
Nie zgadzam się, myślę, że np. Angelina Jolie jako osoba o zupełnie innym typie urody (nie łudźmy się, ale niewiele ma wspólnego z aniołem, jakim jest Charlize) także byłaby uznawana za jedną z najpiękniejszych. Gdyby miała kształty Johansson, byłaby nawet podobna, ale właśnie na tym polega urok Theron - wysoka i smukła, nie niska i krągła.