Jak myślicie który z tych "angielskich romantyków" jest lepszy?? Obydwoje urodzili się w 1960 wrzesień ale Firth 10 a Grant 9, genialni aktorzy tylko kurde się zastanawiam który lepszy... jak myślicie? ;]
jak dla mnie się różnią dużo , ale jeżeli chodzi o romantyka to Colin zdecydowanie wygrywa, Hugh mnie rozśmiesza ,jest zabawny a Colin podnieca jest taki przystojny ,poważny ale jest w nim coś tajemniczego jakby coś ukrywał .
Z Hugh Grantem poszłabym się zabawić ale do domu zaprosiłabym Colina :)
Gdyby na filmwebie był przycisk lubię to, kliknęłabym go przy twoim poście :D
Świetnie to ujęłaś, szczególnie w ostatniej linijce ;) Zgadzam się z Tobą w 100%.
Colin jest zdecydowanie bardziej męski, wydaje się być bardzo poważny, ale potrafi być też zabawny, no i oczywiście ma słodki uśmiech, Hugh to podstarzały lalusiowaty playboy
Nie znoszę Hugh Granta. Choć obejrzałam kilka fajnych filmów z jego udziałem to wciąż budzi we mnie niechęć. To aktor bardzo ograniczony. W dodatku słyszałam, że w wywiadach lubi wypowiadać się niezbyt pochlebnie o Colinie.
Uwielbiam Colina Firtha. To świetny aktor i o wiele przystojniejszy.
Oczywiście Colin bije Hugh o głowę, zarówno jeśli chodzi o talent aktorski, wszechstronność, jak i walory zewnętrzne. Co do wywiadów, obaj panowie nieźle sobie dogryzają (w jednym z show poświęconym "Love Actually" Colin zapytany przez prowadzącego o to, kogo z obsady najbardziej nie lubi, odpowiedział, że Hugh Granta). Oni podjęli tę grę, kontynuując spór z "Bridget Jones", taka zagrywka PR-owa. Prywatnie się lubią. Tak przynajmniej wynika z wywiadów, które czytałam.
Colin, Colin i jeszcze raz Colin... Jest genialnym aktorem! Hugh ma strasznie dziwnie umieszczone oczy.
A czytaliście o tym, że to właśnie Hugh Grant miał zagrać główną rolę w 'Jak zostać królem', ale ją odrzucił? szok
To jak porównywanie orła z kurą. Sensownie Colina Firtha można by porównywać np z Ralphem Fiennesem, z Anthonym Hopkinsem czy Richardem Harrisem. Poszczególne role można porównywać np kreację Mr Darcyego w "Dumie i uprzedzeniu" z wcieleniem Richarda Armitagea jako Johna Thorntona w "Północy i południu". Ale porównywanie z Hugh Grantem nie ma sensu.
Bardzo trafnie napisane. Jednak ja Hugh nie znoszę po prostu. Cały czas ma minę nieszczęśliwego spaniela przez te oczy i mimo, że lubię psy to w tym wypadku zdecydowanie mówię Hugh "nie!" :P Za to Colin nie dość, że jest o niebo lepszym i bardziej wszechstronnym aktorem to do tego jest o wiele, wiele przystojniejszy i bardziej pociągający niż Hugh. I ten jego uśmiech. Aaaach! Dla tych dołeczków zrobiłabym wszystko :]
Do tego, co mówisz, dodam, że Colin Firth grał zarówno pana Darcy w "Dumie i uprzedzeniu" i w "Bridget Jones". Świetny aktor, ma w sobie coś niesamowitego. Czarujący, elegancki, ogromna klasa i niezwykły styl. Colin, Colin, Colin!!!
Colin, zdecydowanie! jest w nim coś magicznego. Kiedyś lubiłam Hugh, ale wg mnie jest za bardzo... komediowy i czasami próbuje być na siłę 'śmieszny'.
Hugh jest takim... dużym chłopcem - bardzo uroczym, nawet pociągającym, ale bardzo figlarnym, raczej w typie kumpla jak dla mnie. Colin natomiast ma w sobie nieodparty czar wielkiego amanta. Zwłaszcza głos ma powalający. Potrafiłby pewnie ująć kobietę jedną banalną linijką głupawego wiersza. I to spojrzenie...
Colin to klasa, styl, elegancja, nienaganne maniery i ... sami wiecie. O Hugh powiedziałabym tyle (zwłaszcza z DBJ): "Seks ma w głowie, seks ma w ciele, seksu nigdy nie za wiele" :) .
Z Colinem poszłabym na kawę, do teatru albo na premierę jakiegoś dobrego filmu. Hugh to ktoś taki, z kim by się co najwyżej poszło na imprezę.
Dokładnie tak:) Jak dla mnie, to Colin ma w sobie coś takiego hm... pociągającego. Już na pierwszy rzut oka widać, że to dżentelmen z klasą. A Hugh to taki duży chłopiec i tyle.
Oczywiście, że Hugh! Jest jednym z moich ulubionych aktorów. Po prostu go uwielbiam.
Colina nie lubię.
Jako aktorów lubię obu, ale z wyglądu to oczywiście że Colin. Chociaż Hugh w Czterech weselach... i Nothing Hill też był słodki :-) Ale jednak Colin jest bardziej w moim typie ;-)
Myślałem, że Hugh Grant jest kilka lat młodszy od Colina. Zaskoczyło mnie trochę to info. Może dlatego tak mi się wydawało, bo jak tu już większość powyżej wspominała Hugh wydaje się być typem takiego dorosłego chłopca. Do komedii romantycznych jak najbardziej się nadaje. Colin z kolei to aktor z pewnością o większych możliwościach aktorskich. Szczerze powiedziawszy przekonałem się do niego dopiero niedawno. W moim ukochanym "Dzienniku Bridget Jones" nie podobało mi się na początku, że to on zdobył jej serce. Byłem za Grantem, taki zwariowany, zabawny, a Firth cholernie nudnym sztywniakiem mi się wydawał i tak też go odbierałem jako aktora. Później obejrzałem z nim m.in. "Mamma mia", "Wojnę domową" i "Samotnego mężczyznę" i stwierdziłem, że jest świetny. W tych filmach to wręcz go uwielbiam! No i teraz oglądając po raz enty Bridget Jones nikt tylko on ;) Czekam na "Bridget Jones's Baby". Ciekawi mnie jak to wszystko wymyślą. I znowu będzie starcie Firth - Grant :D
Też czekam na "Bridget Jones's Baby" i liczę na ponowne starcie tych dwóch panów. Jak dla mnie to były jedne z najlepszych scen:D
oczywiście, że Colin.
Firth ma nieprzemijający urok natomiast Grant zdaje się został w czasach początku roku 2000. Dokładnie, od tamtej pory nic się nie zmienia, absolutnie nic i tu właśnie jest problem, poza wyglądem oczywiście, jednakże nawet Firth się mega dobrze "starzeje"
Ogólnie w porównaniu złoty medal dostaje Colin
Tylko Colin, nie lubię Hugh dla mnie jest on takim drewnianym bardzo mało męskim lalusiem. Colin jest zdecydowanie bardziej męski i ma cudowny uśmiech, uważam również że jest lepszym o wiele bardziej wszechstronnym aktorem niż Hugh którego kojarzę głównie z komedii romantycznych.