Podobnie jak Leonardo di Caprio, czy Brad Pit. Oscary zawsze dostają ci, którzy poruszają się po ściśle określonych schematach pasujących akademii.
Zgadzam się całkowicie. Za takie role jak Więzień nienawiści czy Podziemny krąg powinien dostać Oscara.
Ja go najbardziej właśnie lubię z "Fight Club". O dziwo, był tam też Brad Pit, którego również uważam za niedocenionego. Ale duet Norton - Pit, to jeden z najlepszych duetów aktorskich w historii kina.
Ja również się zgadzam. Zagrał tyle wspaniałych ról, które zapadły w pamięć widzów na długie lata. A jednak liczba nominacji, nie mówiąc o liczbie zdobytych nagród jest niewielka.
W 1999 roku powinien dostać Oscara, ale to był dziwny rok, bo jak wytłumaczyć, że Oscara dla najlepszego filmu dostał Zakochany Szekspir (którego naprawdę lubię) skoro nominowany był Szeregowiec Ryan?! A co do Nortona - po tej nominacji nie znam żadnej jego roli, która powaliłaby mnie. Bardzo go lubię, ale po 1999 roku jakoś nie szalał. Nie widziałam tych nowych filmów, m.in. Birdmana, jak obejrzę może zmienię zdanie. Leonardo Di Caprio jednak bardziej się starał.
Otrzymanie oscara nie czyni nikogo dobrym aktorem, to po prostu nagroda za zarobione pieniądze z reklam