W moim przekonaniu jest najwybitniejszym aktorem swego pokolenia. Bezbłędny warsztat łączy z niezwykle trafnym doborem ról - zawsze poszukuje nowych wyzwań, nie liczy na łatwy przyklask. Niejednokrotnie prezentuje zadziwiającą przemianę fizyczną ("Więzień nienawiści"). Potrafi uczynić swą grą wartościową nawet średnią produkcję ("Dolina iluzji"), z drugiego planu ukraść film bardziej znanym aktorom ("Lęk pierwotny"), uczynić niemożliwe -współczucie dla dilera - możliwym ("25. godzina") czy nie dać się przyćmić zaskakującym pomysłom, przystojniejszym gwiazdorem i efektom specjalnym ("Podziemny krąg"). Przy tym wszystkim, jak wnoszę z wywiadów, pozostaje normalnym facetem, któremu nie w głowie życie w blasku reflektorów - zaznaczył kiedyś, że nigdy by nie zrezygnował z przejażdżek metrem. Norton na tle dzisiejszych pseudogwiazd, o których się nie ważne jak, ważne żeby mówić, wydaje się unikatowy, niepowtarzalny. Do tego jest nieprzeciętnie utalentowanym aktorem. I jako aktor ma jeszcze zapewne niejedno do zaoferowania.