Moim skromnym zdaniem, ten aktor stoi w jednym szeregu z De Niro, Pacino, Nicholsonem (który "zgarnął" rolę odrzuconą przez Hackmana w "Locie nad kukułczym gniazdem") i Hoffmanem (kumplem ze studiów zdaje się z którym spotkał się w "Ławie przysięgłych", gdzie zresztą był jak dla mnie dużo lepszy...). Z wyglądu raczej przeciętny, zwykły facet i może dlatego publiczność się z nim utożsamia, ufa mu, mimo iż często wciela się w postacie czarnych charakterów. Jadnak w jego wykonaniu zło zawsze jest niejednoznaczne... Jego bohaterów nie mozna jednoznacznie osądzić, umykają łatwym, powierzchownym osądom. Taki był Jimmy "Popeye" Doyle, Buck Barrow z "Bonie i Clyde", Sam Cayhall czyli dziadek z powieści Grishama "Komora" oraz chyba jego największa kreacja czyli Mały Bill Daggett. Nadużywa swojej pozycji szeryfa i stosuje często nieusprawiedliwioną przemoc jednak stara się utrzymac porządek w miasteczku. Sadzę, iż jego zdaniem to jedyny sposób, gdyż do miasta przybywają najemni zabójcy. Wydaje mi się też, że Bill w interpretacji Hackmana ukrywa za groźną mina i pięścią swoje lęki... Tak jak mówiłem, ta kreacja wymyka się łatwym osądom...
Szkoda, zę ostatnio nie oglądaliśmy Gene'a na ekranie ale z tego co mi wiadomo nie dostaje ciekawych propozycji;( Ciekawi mnie to, bo jest sporo beznadziejnych aktorów ciągle obecnych na ekranie a zdobywca dwóch Oscarów nie może znaleźć ciekawego scenariusza. Może sam powinien sobie napisać? ;) Pozdrawiam.