W takim razie, musiałoby to oznaczać, że życie jest mdłe i bez sensu, bo właśnie takie są w ostatnich latach ścieżki dźwiękowe Zimmera.
Życie jest mdłe i bez sensu :)
Ale nie zgadzam się co do soundtracków, bo Hans wg. mnie jest jednym z najlepszych kompozytorów ( na równi z Morricone, Williams'em i innymi świetnymi kompozytorami)
Wystarczy posłuchac sobie np.
http://www.youtube.com/watch?v=vHAvjaHtlMA&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=FRp3O7LmwS0
a szczególnie w 3:00
Że coś takiego pięknego rodzi się w głowie człowieka...
Egzekutor5, pięknie podsumował wypowiedź fana Zimmera. Nic więcej nie muszę dodawać, a jednak dodam.
"Time"? Końcówkę skomponował chyba sam Trent Reznor i ten utwór ma być arcydziełem? Albo to nieznośnie wyjące "Now We Are Free"? Albo to coś z "Piaratów z Karaibów"? To mają być arcydzieła muzyki filmowej?
W takim razie, czym jest to?
http://www.youtube.com/watch?v=z1DJC79PDCk
Albo coś takiego:
http://www.youtube.com/watch?v=RuxHLzwlDY4
I tu też:
http://www.youtube.com/watch?v=t3g1XMakoEQ&feature=related
O, i tu, a jakże:
http://www.youtube.com/watch?v=KB92kcrwBo4
Albo tu, zwala z nóg:
http://www.youtube.com/watch?v=V75YEZQB2gI
Lub też, w taki sposób można osiągnąć sam szczyt:
http://w286.wrzuta.pl/audio/2efnpCcFpln/michael_nyman_-_sarah_dies_the_end_of_th e_affair
Moi drodzy, nie zapominajcie kto jest mistrzem, a kto rzemieślnikiem. Słowo arcydzieło jest dziś niestety mocno wyświechtane.
Jedynym arcydziełem Zimmera jest soundtrack "The Thin Red Line".
Dla mnie nie ma znaczenia czy Zimmer skomponował Time samodzielnie czy miał mentora. Nie wszystkie jego utwory uważam za dobre, ale utwór Time jest rewelacyjny i dla mnie zdecydowanie lepszy niż te, które powyżej podałeś. Takie są gusta. Niektórzy na Brooklynie pewnie by Cię zastrzelili gdybyś wyśmiał muzykę, którą słuchają. Tak już jest, że każde strzemiączko szczytuje przy innych dźwiękach.
Problem z muzyką Hansa jest taki, że jest ona zbyt oczywista, a przez to całkowicie miałka. Brakuje w niej subtelności, wyrafinowania i emocji. Gość ma swój styl, ale to właściwie jest takie łubu-dubu bez wyrazu. Artyzmu nie dostrzeżesz.
Ale muzyka filmowa to nie może być tylko muzyka, właśnie dlatego, że ma to być muzyka filmowa, czyli musi współgrać z filmem. Nie będę mówić, że Zimmer jest najlepszy na świecie bo nie jest, ale nie można mówić, że jest beznadziejny. Poza tym, gdyby był taki słaby jak mówicie to nie byłby jednym z najbardziej popularnych kompozytorów w hollywood. Współpracował z najlepszymi reżyserami, nad wspaniałymi produkcjami takimi jak choćby 'Gladiator'. Dlaczego twierdzicie, że znacie się na przemyśle filmowym (soundtrack jest przecież nieodłącznym elementem filmu) lepiej niż ludzie, którzy w nim siedzą i w dodatku są znani i szanowani?
Zaintrygowany bardzo pochlebnymi opiniami filmwebowiczów na temat soundtracku do incepcji miałem nadzieje ze Zimmer wkońcu mnie do siebie przekona.
Wielokrotnie w wypowiedziach przewijało się stwierdzenie "Time to prawdziwe arcydzieło", więc od tego tracku postanowiłem zacząć przygodę z tym scorem. Niestety również na nim skończyłem... Przesłuchałem go kilka razy, ale nie znalazłem w nim nic porywającego.
W kółko powtarzanie tych samych akordów przez cały czas trwania utworu i co jakiś czas dodanie nowego instrumentu do tej całej pętli pokazuje że Zimmer poprostu nie miał pomysłu na jakąś ciekawą linie melodyczną.
Cały utwór brzmi bardzo podobnie do poprzednich dzieł Zimmera takich jak "mroczny rycerz" czy "kod da vinci", a nawet przypomina troche motyw z "pearl harbor".
Ogromne rozczarowanie.
A tu coś dla ucha, duszy i serca:
http://www.youtube.com/watch?v=4jALL1_KdN8
http://www.youtube.com/watch?v=ZNGe7iK1O-4
http://www.youtube.com/watch?v=aJEk824VIas&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=RbONX3Mz0CY
Przecież "TIME" to kolejna przeróbka "Journey to the Line", "Tanessee" i innych nieznośnie patetycznych trzynutowców, których Zimmer zrobił już na pęczki. Nie wiem jak wy, ale ja mam już tego dosyć i niedobrze mi się robi, gdy je słyszę. Zresztą Hans ma w ostatnich latach takiego doła twórczego, że prawdopodobnie tego trzynutowca usłyszymy jeszcze nie raz :/
To dziwne, bo niemal wszyscy z największych kompozytorów, takich jak Williams, Morricone i Goldsmith po przekroczeniu wieku 50 lat dostawiali wiatru w żagle i zaczynał się najlepszy okres ich twórczości, a tymczasem Hans zdążył się już prawie całkowicie wypalić.
Fakt miałem Zimmera za mistrza ale po przytoczonych przez Ciebie przykładach muszę się z Tobą zgodzić, że najlepszy nie jest na pewno. Muzykę do filmu Lucasa znałem ale reszta jest bezsprzecznie rewelacyjna. Nie jestem żadnym koneserem ani znawcą mówię tylko, że to mi się podoba bardziej od Time. Pozdrawiam
Chcesz zarobić, a się nie narobić? Zostań krytykiem albo politykiem. Kim są krytycy? Jak to Janusz Kamiński powiedział są to ludzie NIESZCZĘŚLIWI. Ilu z Was krytyków tutaj zgromadzonych nagrałoby chodź w połowie tak dobrego tracka jak "Now We Are Free" albo "Time" chodź w połowie? Czy osoby krytykujące mają chociaż wiedzę na temat albo co ważniejsze doświadczenie w dziedzinie muzyki? Czy osoby krytykujące dane filmy byłyby w stanie stworzyć jakikolwiek film? Hans Zimmer jest doceniany na całym świecie znajdą się wyjątki, ale jeśli taki kompozytor jak on, który ma wiele nominacji, zdobywca Oscara, ciągle zalewają go licznymi propozycjami jest chociażby przeciętny? Przeciętny kompozytor nie dostawałby tyle propozycji ile dostaje Zimmer. Dlatego nie lubię krytyków bo potrafią tylko biadolić przed Internetem, kamerą dostając za to kasę, a sami nie mają pojęcia jak coś takiego powstaje, jak się za coś takiego zabrać. Nie należę do osób siedzących przed PC i jako anonimowy typek wylewać swoje żale. Czasami użytkownicy FW przypominają mi takich krytyków, takich "ZNAWCÓW" jak Ferdynand Kiepski i Marian Paździoch w jednym z odcinków ŚWK.
Do krytyki każdy ma prawo, tak jak każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Ani Ty, ani Kamiński nie możecie odbierać innym prawa do wyrażenia własnych myśli i odczuć związanych z X Muzą.
Dla mnie sprawa jest w zasadzie jasna: to, co Zimmer komponuje w ostatnich latach nazwać można jedynie, muzyczno- filmowym disco polo. Brak w tym i serca, i pomysłu, i napięcia. Jednym słowem, jałowe są te jego soundtracki. Zimmerowi pewnie nie chce się już nawet nut pisać samemu, tylko robi to za niego któryś z jego pomagierów. Jeżeli tak ma prezentować się muzyka filmowa XXI wieku, to ja nie chcę już nigdy więcej słyszeć takiej muzyki. Czego sobie i innym słuchaczom, rozumiejącym czym jest prawdziwe piękno i czym są prawdziwe emocje w muzyce filmowej, gorąco życzę.
Podpisuję się pod powyższym komentarzem. Ocena jaką wystawiłem Zimmerowi jest tylko za świetne ścieżki dźwiękowe do "Króla Lwa", "Gladiatora" i "Helikoptera w ogniu". Gdybym pominął owe dzieła, z pewnością nota byłaby niższa. Nie piszę tego z przyjemnością... Mimo, że obecne kompozycje Zimmera dobrze współgrają z obrazem, to nic więcej na ich temat nie można powiedzieć oprócz tego, że są nijakie. Gdzie mu tam do Elfmana, Williamsa, Newtona Howarda i wielu innych. Szkoda.