przede wszystkim James Dean

Największą legendą bez wątpienia został Dean - na dobrą sprawę zagrał trzy role, a zna go każdy, kto choć odrobinę interesuje się kinem.
A mogą być z polskiego podwórka? Bo jeśli tak to może Cybulski (39 lat) i Kobiela (38), ale oni się nie "zapowiadali", bo na całe szczęście zdążyli wykazać się prawdziwym geniuszem aktorskim i zostawili kawał dobrego kina.

John Belushi

Sage Stallone , John Candy , Chris Farley , Bruce Lee, Marcin Kołodyński, Waldemar Goszcz

Czy tylko AKTORZY, czy również aktorki - kobiety też są autorkami wielu tragicznych historii. m.in. Brittany Murphy, Aaliyah, Marilyn Monroe, Judy Garland, piękna Vivien Leigh.

Wszyscy w przypadku takich zagadań nagminnie wymieniają Jamesa Deana - wiem, że jest nośnym przykładem, ale to już nudne... Ja bym wymieniła w opozycji do niego Erolla Flynna - kontrowersyjnego przystojniaka i casanovę Hollywood pierwszej połowy 20. wieku, ale takich biografii nikt już nie pamięta, chociaż umarł 4 lata po Deanie, ehhh.

Z całym szacunkiem, ale Vivien Leigh nie była taka młoda jak zmarła, a i do urody z czasów Przeminęło z wiatrem wiele jej brakowało. A zmarła chyba na gruźlicę mając ponad 50 lat (co jest i tak okazałym wiekiem przy tej chorobie w tamtych czasach, zwłaszcza, że Leigh olewała nakazy lekarzy i wczesne symptomy rozwijającej się choroby) Młody to ktoś kto zmarł do 35 roku życia, przynajmniej tak ja to widzę.

tzn. nie żebym uważała, że 50latkowie stoją jedną nogą w grobie, ale jednak jest różnica pomiędzy 50letnią kobietą, która swoje już w żciu się nagrała i zdobyła sławę, a chłopakiem przed 30tką, którego kariera dopiero nabbierała tempa.

Na choroby psychiczne się nie umiera :p