Ostatnio mogliśmy na portalu filmweb przeczytać artykuł o najbardziej przecenianych gwiazdach hoolywood. Na początku bardzo się zdenerwowałam ale gdy zastanowiłam się nad tym muszę przyznać rację autorom tego reportażu. Heath jako aktor był coraz lepszy i coraz lepsze oferty zaczął dostawać...i nagle BUM! nie ma go... I wybuchła spekulacja co by było gdyby żył. Większość myśli że na pewno byłby jeszcze lepszy i lepszy i taka opinia jest najpowszechniejsza. Ja tego nie neguję ale to był tylko człowiek co potwierdza sposób jego śmierci i mogłaby powinąć mu się noga... mógłby załapać rolę kiepską mógłby jednym filmem stracić swoją opinię. I to krytyków denerwuje takie idealizowanie kogoś kogo nie ma a kto nie zginął z czyjejś winy a sam do tego doprowadził co świadczy o tym że nie był ideałem a jak piszą o nim zafascynowani nim ludzie. Myślę że to jest na siłę pokazanie ludziom że Ledger nie był tym za kogo go uważają. Ja też jestem pełna podziwu dla jego umiejętności ale nigdy nie dowiemy się czy byłby jeszcze lepszy,dlaczego? bo zabrakło przy nim ludzi którzy by mu pomogli a których jest teraz pełno, którzy mówią byliśmy z nim! Czy na pewno?
Ile filmów widziałaś w swoim życiu, ażeby perorować na temat tego, że jedna rola jest w stanie przekreślić dotychczasowy dorobek, a także i sam talent czy predyspozycje aktora? Zdaje się, że naprawdę niewiele.
Może odwołam się do poszczególnych zdań Twojej wypowiedzi, bo tyle w niej potworności, że aż grzech przejść koło niej obojętnie. A zatem:
"Na początku bardzo się zdenerwowałam ale gdy zastanowiłam się nad tym muszę przyznać rację autorom tego reportażu" - czy my na pewno mówimy o jednym i tym samym reportażu? O quasitekście, który odwołał się do najbardziej prymitywnych form ataku?! Czy na pewno się zastanowiłaś? Bo o ile odwrotna reakcja jest dla mnie jak najbardziej zrozumiała, o tyle pierwotne zdenerwowanie i finalna aprobata tekstu nie znajduje u mnie żadnego usprawiedliwienia. W tym, jak to nazywasz "reportażu", pełnym małostkowych i szczeniackich inwektywów pod kątem nieboszczyka, pełnym zgryźliwości i okrucieństwa dla wszystkich tych, którzy cenili sobie Heatha nie ma za grosz kultury, czy konstruktywnej krytyki. Jest za to triumf prostactwa i głupoty ludzkiej.
"mogłaby powinąć mu się noga... mógłby załapać rolę kiepską mógłby jednym filmem stracić swoją opinię" - nie narodził się jeszcze aktor, którego dorobek artystyczny jednakowoż zasługuję na tę samą uwagę i atencję, niemniej jednak nie oznacza to, że dobór jednej, dwóch, lub pięciu złych ról może w jakikolwiek sposób umniejszyć jego wkład do kina, jego umiejętności czy też jego samego. Pamiętaj, że pośród ról Al Pacino, Roberta de Niro czy Jacka Nicholsona także znajdziemy te nietrafione, a mimo to nikt nie ośmieli się posunąć do takiej konstatacji, która wskazywałaby na to, że są to kiepscy aktorzy, bądź tacy, którzy przez dobór nieodpowiednich ról stracili swoją dobrą opinię!
"kto nie zginął z czyjejś winy a sam do tego doprowadził co świadczy o tym że nie był ideałem a jak piszą o nim zafascynowani nim ludzie" - przyznam, że dawno nie czytałam takich głupot jak Twoje. Co to ma w ogóle znaczyć? Do czego ma ten twój sposób myślenia doprowadzić? To prawda, nie zginął z czyjejś ręki, ale też sam (w domyśle świadomie) nie doprowadził się do śmierci. W każdej chwili, codziennie, każdy z nas może doświadczyć zapaści, czy to na skutek niedotlenienia, czy chociażby z nagromadzenia się w organizmie mixu lekarstw, co akurat spotkało Heatha. I gdzie tu świadome "doprowadzenie się"?! Jak tysiące ludzi wie, i jak setki razy było to już podkreślane, Heath cierpiał na bezsenność, przeziębił się na planie "Imaginarium...", dodatkowo zadręczał się tym, że nie miał przy sobie Matyldy, stąd pragnienie ukojenia bólu, stąd leki nasenne, przeciwbólowe i antydepresyjne!...
Tyle.
Muszę przyznać wam rację bo niektóre moje zdania wyszły w zupełnie inny sposób niż miały bo zupełnie nie o to mi chodziło. Na gorąco pisałam ten post i nie wyszło tak jak miało wyjść...Ale z niektórmi zdaniami co do twórczości ledgera też się ni zgadzam... Był on świetnym aktorem i to jest najważniejsze! i na tym zakończę...
Chyba nie zrozumiałas do końca tego debilnego rankingu! Chyba nie zrozumiałaś co autorzy mieli na mysli i jakie były ich prawdziwe intencje. No cóż, nie mam zamiaru Ci tego tłumaczyć, wydawało mi się, że nie trzeba być nawet jakoś specjalnie inteligentnym, żeby zrozumieć o co chodzi.
Odniosę się jednak do Twojego postu.
Napisałaś: "... mógłby załapać rolę kiepską mógłby jednym filmem stracić swoją opinię"- ile filmów z Heathem w roli głownej widziałaś? Bo gdybys widziała może ze 4, 5 wiedziałabyś, że jego dorobek aktorski, to nie same arcydzieła!!! Dla mnie osobiscie zagrał w kilku beznadziejnych filmach, co nie oznacza jednak, że wielkim aktorem nie był. Bo oprócz tych kiepskich ról, gdzieś tam obok pojawiają się jego wybitne kreacje w chociażby TBM, Candy czy TDK.
Czy Twoim zdaniem, jeśli aktor zagra beznadziejną rolę(a zdarza się to wszystkim, nawet tym najlepszym)przekreśla ona cały jego dorobek??? Co za bzdury!!!
Czytam dalej Twój post, a tam kolejne bzdury: "kto nie zginął z czyjejś winy a sam do tego doprowadził co świadczy o tym że nie był ideałem a jak piszą o nim zafascynowani nim ludzie"- ja jestem zafascynowana Heathem Ledgerem, a napisałam kiedyś, że BYŁ IDEALNY!!! ???? Czy ktokolwiek go znał osobiście, żeby móc tak stwierdzić??? Chyba pomyliłaś fora, bo na tym akurat nie ma zakochanych dwunastolatek, które piszą takie pierdoły(chociaż myslę, że nawet dwunastolatki mają świadomość, że nie ma na świecie ludzi idealnych).
To, że ktoś umiera, ponieważ miał zapaść z powodu przedawkowania lekarstw świadczy o tym,że był lub nie był ideałem??? O matko przenajświętsza!!!!
I ostatnia brednia:"bo zabrakło przy nim ludzi którzy by mu pomogli a których jest teraz pełno, którzy mówią byliśmy z nim! Czy na pewno?"- czy TY może przypadkiem znałaś Heatha Ledgera osobiście, że masz pewność, że nikt mu nie chciał pomóc, że został biedny, opuszczony, samotny, skazany tylko na swoje przeznaczenie??? Bo ja osobiscie z wielu powodów w to nie wierzę....