Polska premiera "Mrocznego rycerza" już niebawem:) Coraz głośniej mówi się o prawie pewnej pośmiertnej nominacji dla Heath'a jako aktora drugoplanowego za jego przedostatnią rolę w życiu. Nie wyrózniono go za Tajemnice BM, choć wówczas zasługiwał na nią jak nikt inny.
Co myślicie o pośmiertnej nominacji? Jaki to ma w ogóle sens teraz?
Fragment z gazeta.pl:
"(...)choć Hollywood lubi nagradzać role seryjnych morderców i psychopatów (przykład Anthony'ego Hopkinsa), to nie darzy sympatią letnich hitów. A wysyp celujących w Oscary filmów zacznie się we wrześniu i inni aktorzy mogą przyćmić Ledgera. Jak dotąd Akademia Filmowa przyznała aktorowi pośmiertnego Oscara tylko raz (w 1977 r. dostał go Peter Finch za rolę dziennikarza w "Sieci"). Pięciu innym aktorom nominowanym pośmiertnie (w tym Deanowi) ta sztuka już się nie udała. Amerykańskie społeczeństwo nie radzi sobie za dobrze z takimi zjawiskami jak choroba czy śmierć, a poza tym "show must go on". Szczególnie w Hollywood"
Cóż, ma sens, jeśli oczywiście rola naprawdę na nagrodę zasługuje. Nie jestem za tym, by dawać Oscary, tylko dlatego by uczcić czyjąś pamięć, ale jeśli to jest rola na miarę Oscara (a w przypadku Jokera Heatha jestem o tym przekonany), to czemu nie? Warto ją w ten sposób docenić i upamiętnić.
Inna sprawa, że może przynajmniej niektórzy członkowie Akademii po śmierci Ledgera przejrzeli na oczy i przyszło im do głowy, że być może niesprawiedliwie zignorowali go przy "Brokeback Mountain"; że to, że aktor jest młody, nie znaczy, że można machnąć ręką i powiedzieć "jeszcze może na swojego Oscara poczekać". Jak widać, nie wszyscy mogą czekać... Wtedy to Ledger zasłużył na Oscara i powinien był go dostać. Akademia spieprzyła sprawę. Teraz ma szansę to jakoś naprawić. Tym bardziej, że jestem na 99% pewny, że do rozdania Oscarów w 2009 nie trafi się pięć lepszych ról drugoplanowych od Jokera i że Heath powinien znaleźć się wśród nominowanych.
Czy jednak ma szansę na samą nagrodę? Trudno powiedzieć. Akurat te statystyki nie są tu najważniejsze, bo w końcu pośmiertne nominacje i nagrody to nie jest zjawisko na tyle powszechne, by obliczać prawdopodobieństwo otrzymania jednej bądź drugiej. Ale może być coś w tym, że potraktują "Mrocznego Rycerza" jako zwykły, letni, rozrywkowy film i tym samym jako nie zasługujący na wyróżnienie. Choć jeśli okaże się tak dobry, jak mówią, może być równie dobrze na odwrót. Tak jak docenili kiedyś "Władcę Pierścieni", choć też fantasy ponoć nie cieszyło się nigdy na Oscarach popularnością. Może "Dark Knight" będzie pierwszym filmem, który sprawi że i adaptacje komiksów zaczną być traktowane poważnie.
Osobiście chciałbym bardzo tej nagrody dla Heatha. Z sympatii dla aktora ale i dlatego, że - wszystko na to przynajmniej wskazuje - to kreacja, która ma szansę na stałe wejść do historii kina.