Kiedyś wizjoner i twórca megahitów które dzisiaj uchodzą za nieśmiertelne klasyki SF, obecnie ? Eh. Czytając czasami jakieś wypowiedzi typu ,,terminator Genesis (czy jak to się tam pisze) zastanawiam się niestety czy to już nie wczesne stadium jakiejś demencji. Panie Cameron dziękujemy za wiele nakręconych dzieł i prosimy: nie psuj Pan swojej spuścizny! Trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny i to jest ten moment !
No to napisałem co mi ciążyło na żołądku, a wy co myślicie ? Jeśli wyszło coś dobrego od niego w ciągu ostatnich 10 lat a przegapiłem podklepujcie tytuły chętnie nadrobię. Pozdrawiam forumowiczów
Zależy jak na to patrzeć. Z biznesowego punktu widzenia Cameron został królem Hollywood w 1997 i pozostał nim do dzisiaj, mimo zaledwie 3 blockbusterów, które wypuścił od tamtej pory, każdy (Titanic, Avatar, Avatar: The Way of Water) znalazł sie w top 5 najbardziej dochodowych filmów nie uwzględniając inflacji. Z artystycznego punktu widzenia, to Cameron nigdy nie był uważany za reżysera pokroju Kubricka, tylko speca od świetnej rozrywki. Avatar wzbudził pod tym względem największe spory, zważywszy na prostą jak budowa cepa fabułę, tyle że... patrząc na oceny w różnych serwisach, te filmy ludziom się podobały, żaden nie ma średniej poniżej 7 mimo wielu oddanych głosów. Cameron popycha technologię dalej, bo ma na to środki i może, także nic się nie zmieniło od czasów "Otchłani". Także z tym psuciem spuścizny, to nie wiem z której strony, chyba tylko z pańskiego punktu widzenia. Obiektywnie rzecz patrząc, to Cameron jest dalej na fali. Mało który reżyser pomimo tylu lat na rynku ma tak silną pozycję w Hollywood.
W tym klubie może jest Spielberg, Scorsese, Scott (tyle, że on miał wiele porażek finansowych i artystycznych w ostatnich dwóch dekadach, a dalej robi co chce - o dziwo). Z tym gadaniem o psuciu spuścizny, to wg mnie chybione. Weźmy tutaj przykład Coppoli, który kiedyś rządził i dzielił w Hollywood, a od lat 90 robi filmy, które mało kto ogląda i mało komu się podobają. Ukoronowaniem tej kariery jest Megalopolis, które przypieczętowało to, że Coppola już nic nie znaczy, ale on nie zwalnia i zapowiada kolejne produkcje. W tym porównaniu Cameron nie otrzymuje sygnałów, że nikt nie chce jego filmów, wręcz przeciwnie. W tej branży mówi się, że liczy się większość i hasło "jesteś tak dobry jak twoja ostatnia produkcja". Sam Pan rozumie. Zawsze będą ci którym się coś nie podoba, ale kariera Camerona i jego "spuścizna" jak na razie ma się dobrze. On sam ma na to wiele dowodów. Pozdrowienia.