Książka, która nie nadaje się do czytania nie przestaje jednak fascynować przez kolejne lata. Bardziej niż treść, która jest nieczytelna intryguje forma. Forma ma imitować sny - prawdopodobnie nie jednego człowieka lecz całego uśpionego podczas tej jednej nocy Dublina roku powiedzmy 1916 r. w którym to dzieje się akcja jednego dnia Ulissesa. To zbiorowa jaźń gdzie czas i przestrzeń przestaje mieć znaczenie. Joyce nie był fizykiem ale jest w tej formie Finnegans Wake coś z nowoczesnych teorii na temat naszego wszechświata. Tutaj nikt nie ma swojej tożsamości bo stapia się ze wszystkim i wszystkimi. Człowiek może tu stać się rzeką lub drzewem lub chmurą na niebie. Czas biegnie wprzód i w tył jednocześnie. Alternatywne rzeczywistości w której kobieta staje się facetem. Owa zbiorowa jaźń zapętlona w nieskończoność ( ostanie zdanie książki jest pierwszym na początku ) to być może masowa reinkarnacja zbiorowości dusz starających się stać kimś lepszym zanurzonych w szarej codzienności, które w koło powtarzają swe bycie w innych ciałach. Jak w komiksie Incal - bohater komiksu na ostatniej stronie powtarza scenę z początku.
Możliwe, że powinno się Finnegans Wake próbować pokazać w formie graficznej gdzie dwie plansze ukazują jedno zdanie rozczłonkowywane na kadry rysunkowe. Skoro jedno zdanie lub wyraz może wyrażać kilka rzeczywistości jednocześnie trzeba je uchwycić.