Przyznaję, że dla mnie Jared Leto zawsze był bardziej muzykiem, niż aktorem. Słucham jego piosenek już od dosyć dawna i naprawdę 30 seconds to mars trafili w mój gust muzyczny, chociaż nie są tymi naj. Myślałam, że nie za bardzo mu wychodziło w filmie, dlatego przerzucił się na muzykę. Nie raczyłam z nim nawet obejrzeć chociaż jednego filmu i totalnie zlekceważyłam go na tym polu. Teraz jednak biję się w pierś i zwracam honor. Niektórzy mu zarzucają, że nie potrafi poświęcić się dla roli (np. W panu życia i śmierci), ale ludzie wszyscy chyba widzieli go w Roździale. Ładny chłopiec, jak go niektórzy nazywają potrafi zmienić się dla roli i to z pełnym poświęceniem. Nie był przecież również zbyt urodziwy w Samotnych sercach. I chociaż to nie są moje ulubione role, ani filmy, to podziwaiam za to, że zagrał ludzi wprost odpychających, budzących u większości negatywne odczucia ( akurat fizyczność miała tutaj najmniejszy wpływ). Po rolach Nemo i Jacka w pełni otworzyłam oczy i wreszcie zauważyłam, że się co do niego myliłam. Podobał mi się nawet jako Hefajstion w nieszczęsnym Aleksandrze, gdzie według mnie był naturalny i prawie wzruszający. To wszystko sprawiło, że oceniłam go jako aktora dobrego, na pewno nie z niższej pólki. Jednak po Requiem dla snu stał się pełnokrwistym aktorem prawdziwego kina. Żałuję tylko, że nie obejrzałam tego filmu wcześniej. Jak dla mnie sam film, jak i muzyka i rodzina Goldfarbów stali się kultowi.
Pięknie napisane... !
Jak dla mnie w Requiem dla snu - Jared pokazal sie z jak najlepszej strony ! A film sam w sobie doskonały, jak najbardziej warty obejrzenia :)
Również polecam film i cieszę się, że ktoś dobrze ocenił mój komentarz ( szykowałam się na atak antyfanów i tym podobnych ) ;) Szkoda, że nie gra już od jakiegoś czasu, chciałabym jeszcze choćby z ciekawości zobaczyć jego równie dobrą kreację w równie mistrzowskim filmie.
heh :) myśle że tu jest zdecydowanie więcej fanów niż antyfanów, ale masz racje :) dlatego ja też się ciesze że jest tu jeden fan więcej... I tu też się zgodze, strasznie mnie smuci to że Jared jak narazie nigdzie nie gra ( ale wiadomo trasa koncertowa, nagrywanie płyty, ) jednak mam nadzieje że jeszcze kiedyś GO zobaczymy na dużym ekranie... ja będę wypatrywać tego z niecierpliwością, a jak narazie ciesze się oglądają stare fimy z jego udzialem... " Requiem.. " widziałam chyba z setki razy i jeszcze mi sie nie znudził... :)
Przyznaję, że dla mnie Jared Leto zawsze był bardziej muzykiem, niż aktorem. Słucham jego piosenek już od dosyć dawna i naprawdę 30 seconds to mars trafili w mój gust muzyczny, chociaż nie są tymi naj. Myślałam, że nie za bardzo mu wychodziło w filmie, dlatego przerzucił się na muzykę. Nie raczyłam z nim nawet obejrzeć chociaż jednego filmu i totalnie zlekceważyłam go na tym polu. Teraz jednak biję się w pierś i zwracam honor. Niektórzy mu zarzucają, że nie potrafi poświęcić się dla roli (np. W panu życia i śmierci), ale ludzie wszyscy chyba widzieli go w Roździale. Ładny chłopiec, jak go niektórzy nazywają potrafi zmienić się dla roli i to z pełnym poświęceniem. Nie był przecież również zbyt urodziwy w Samotnych sercach. I chociaż to nie są moje ulubione role, ani filmy, to podziwaiam za to, że zagrał ludzi wprost odpychających, budzących u większości negatywne odczucia ( akurat fizyczność miała tutaj najmniejszy wpływ). Po rolach Nemo i Jacka w pełni otworzyłam oczy i wreszcie zauważyłam, że się co do niego myliłam. Podobał mi się nawet jako Hefajstion w nieszczęsnym Aleksandrze, gdzie według mnie był naturalny i prawie wzruszający. To wszystko sprawiło, że oceniłam go jako aktora dobrego, na pewno nie z niższej pólki. Jednak po Requiem dla snu stał się pełnokrwistym aktorem prawdziwego kina. Żałuję tylko, że nie obejrzałam tego filmu wcześniej. Jak dla mnie sam film, jak i muzyka i rodzina Goldfarbów stali się kultowi.
NAJLEPSZY POST W TYCH TEAMTACH !
Pięknie napisane :)
Racja pieknie napisane !!! U mnie bylo odwrotnie najpierw zachwycily mnie role aktorskie ,a pozniej muzyka Ale faktem jest ze aktorem jest rewelacyjnym a i muzyke tworzy swietna :)
U mnie było dokładnie tak samo :) najpierw oczarował mnie grą aktorską, a pózniej przez przypadek trafiłam na jego zespół i poszło... istna hipnoza i uzależnienie od 30stm :)
Wlasnie..... sluchasz i chcesz wiecej nonstop to jak narkotyk wciaga.... niesamowicie ...zaznacze tylko ze pozytywnie wciaga
Jestem uzależniony, zresztą jak każdy, tylko nie przestawać i wciągać się dalej :)
Narkotyk - to idealne określenie... :) Gdy raz się posłucha Marsów nie sposób już poprzestać :)
Pobudza do życia i zapewnia maximum energi na cały dzień :D Tak w skrócie działa na mnie :) są jak lekarstwo na zły humor :)
Dokładnie...ogolnie nigdy nie byłam jakas maniaczka zespółów, aktorow itp. ale muzyka i filmy w ktorych udziela sie Jared jakoś napędzają. Powodują ze chce sie być kimś lepszym ....
Dziwne to ale u mnie tak to działa :D
Widzisz ja też :P Nigdy nie miałam jakiejś " mani " na punkcie słynnych aktorów, ale Jareda jak i reszte zespołu po prostu chce się słuchać... Są zabawni, inteligentni, mają mnóstwo pomysłów i co najważniejsze ich podejście do fanów jest niezwykłe.... mają ich za swoją " rodzinę " tym samym udawadniając to podczas koncertów :P Jared ma jak to się mówi " gadane " :) mają kontakt z ludzmi, chcą ich słuchać, rozmawiać z nimi.... :)
Własnie...moze kiedys uda mi sie wyskoczyc na ich koncert...napewno beda grac jeszcze w polsce.
Są normalni, wyluzowani i przy okazji przystojni (ale to oczywiscie nie ma wpływu na ich ocene jako artystów hehe) :D
I te teledyski...rewelacja.
Grali nie raz i nie raz zagrają w Polsce, kwestia czasu, a w tym roku znów zaszaleją u nas,
i ty tam możesz być :)
Są niezwykli artyści, normalni ludzie, bez sztucznych kreacji i zachowań, przystojni też :)
no i czasem to wszystko czym prowadzi się taki zespół odgrywa na ocenie, więc i wygląd ma znaczenie :)
A teledyski maja pełne akcji i ciekawości :)