Johnny Depp

John Christopher Depp II

8,8
247 862 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby Johnny Depp

Kariera Johnny?ego Deppa osiągnęła apogeum. Jako kapitan Jacka Sparrow, pirat-ekscentryk, okazał się magnesem ściągającym do kin miliony widzów. Teraz aktor może przyglądać się swym woskowym figurom w Disneylandzie. Zanim jednak stał się jednym z najbardziej kasowych aktorów świata, przez całe lata konsekwentnie budował swój wizerunek. Nie dał się zaszufladkować jako ulubieniec nastolatek i zwyczajny gwiazdor. Z premedytacją odrzucał role w takich hitach jak Speed czy Robin Hood: Książę złodziei

Jednocześnie udało mu się przetrwać zagrożenia, jakie czyhają na rozpieszczanych przez los buntowników, mających za dużo pieniędzy. W Hollywood początku lat dziewięćdziesiątych roiło się od młodych, niegrzecznych aktorów pokroju Deppa. Ludzie tacy jak River Phoenix,
Keanu Reeves Charlie Sheen i Emilio Estavez nie stronili od niebezpiecznych używek, a ich ekranowe kreacje bliskie były ich prywatnemu życiu. Lubili rozróby, demolowali hotelowe pokoje i zachowywali się jak gwiazdy rocka. To właśnie w klubie Viper Room, należącym do Deppa, aktor River Phoenix przedawkował tzw. speedball - zabójczą mieszankę heroiny i kokainy, odpowiedzialną za wiele sławnych zgonów. O sprzedaż narkotyku oskarżono właściciela klubu. Z całej tej imprezowej generacji na szczycie uchował się jedynie Depp, no może poza Keanu Reevesem. Co ciekawe obaj idole mają podobnie egzotyczną mieszankę genów - Depp miał przodków indiańskich, a Reeves hawajskich.

Indiańska krew

Sławni outsiderzy z reguły maja nieszczęśliwe dzieciństwo. Legenda głosi, że aktor od małego nie mógł przystosować się do otoczenia. Można o tym przeczytać w biograficznej książce Briana J. Robba Współczesny buntownik . Gdy bawił się kowbojów, zawsze udawał Indianina, i nigdy niech chciał paść trupem jak na Indianina przystało. Być może zachowywał się w ten sposób dlatego, że jego dziadek pochodził z plemienia Irokezów. Jak na Indianina przystało, poddawał się specyficznym inicjacjom i samookaleczeniom. Według psychologów to typowa faza buntu okresu dojrzewania.

Przyszły gwiazdor miał poważne problemy z określeniem własnej tożsamości. Po latach, gdy Tim Burton zaoferował mu role Edwarda Nożycorękiego, tajemniczego monstrum wykreowanego przez szalonego wynalazcę, Depp powiedział: Dorastałem w poczuciu, że jestem czymś w rodzaju nierozumnej maszyny, jak on. Sądzę też, że podobną postacią jest Edward Nożycoręki.

Podobno naprawdę ostry bunt Deppa rozpoczął się wraz z rozwodem jego rodziców.
Lubił seks, alkohol, nikotynę i narkotyki, sam mówi, że spróbował wszystkich środków odurzających, jakie istnieją. Jednym słowem zapowiadał się na typowego losera bez perspektyw, który kończy pracując na stacji benzynowej albo za kratkami. Usunięty ze szkoły za narkotyki, nastoletni Depp rozpoczął karierę rockmana w Los Angeles. Jego zespół The Kids występował nawet jako support Iggy'ego Poppa.

Początki pracy aktorskiej Johnny'ego polegały na wcielaniu się role bohaterów idiotycznych seriali i krwawych horrorów. Debiutował w pierwszej części Koszmaru z Ulicy Wiązów, jako jedna z ofiar Freddy'ego Kruegera. Potem występował w młodzieżowym serialu 21 Jump Street jako tajniak udający licealistę. Przełomem było spotkanie Tima Burtona, wielkiego wizjonera i dziwaka kina. Depp idealnie wpasował się w wyobraźnię Burtona. Właśnie tak mieli wyglądać jego bohaterowie jego filmów. Tym razem to Johnny miał mieć ostrza zamiast palców. W Edwardzie Nożycorękim na poły mechaniczny, ubrany na czarno odmieniec wprowadza mrok i chaos na standardowe amerykańskie przedmieście. Wprowadza też poezję, fantazję i piękno, jednym słowem wszystko, czego zupełnie brak amerykańskim (i nie tylko) przedmieściom.

Od tamtej pory role Deppa to zazwyczaj wciąż ta sama postać romantycznego outsidera w rozlicznych kulturowych odsłonach. W Co gryzie Gilberta Grape'a czy Arizona Dream był rozmarzonym, pasywnym prowincjuszem w stylu grunge. Grywał mrocznych, gotyckich outsiderów (Edward Nożycoręki), mistycznych poetów (Truposz), sławnych kochanków (Don Juan De Marco) i znarkotyzowanych freaków (Las Vegas Parano). Nie dziwi fakt, że jednym z jego największych sukcesów była rola pisarza, który stworzył postać Piotrusia Pana, wiecznie bajkowego chłopca, który nie chciał dorosnąć...

Kapitan rockman

O tym, ile wart jest wizerunek odmieńca, przekonano się wraz z premierą Piratów z Karaibów. Klątwa Czarnej Perły zarobiła ponad miliard dolarów, w dużej mierze dzięki pomysłom Deppa. Pierwotnie Jack Sparrow miał być zwykłym piratem, może bardziej zapijaczonym. Dredy, kołyszący się
chód, śmieszne podskoki, tiki i grymasy, dziwny sposób mówienia i aura obłędu, to wszystko było pomysłem Johnny'ego. W tej roli aktor po raz kolejny nawiązał do tradycji rock?n rolla i kontrkultury. Wzorował się na dinozaurze rocka Keithu Richardsie, który jest żywym symbolem permanentnej jazdy po bandzie. Nie wszystkim w wytwórni Walta Disneya podobała się taka koncepcja - w końcu film przeznaczony był dla dzieci. Jeden z producentów pytał Czy tak ma wyglądać pirat? Czy powinien przypominać chorego umysłowo geja?.

Właśnie tak. Okazało się, że charyzmatyczny bohater XXI wieku powinien przypominać obłąkanego geja na prochach. Depp udowodnił, że nawet w megaprodukcji pojedynczy genialny aktor ma coś do powiedzenia. Nie wystarczy zaangażować "idola bez powodu", takiego jak Tom Cruise. Depp pokazał, że oryginalność ocierającą się o wariactwo można świetnie sprzedać.

Jack Sparrow dojrzewał w wielu poprzednich filmach Johnny'ego Deppa. W latach dziewięćdziesiątych role Deppa były... delikatne. Zachowywał niezależność, ale wpisywał się w kanon uwodzicielskiego lowelasa, wymarzonego idola żeńskiej części publiczności. Przełomowe były postacie obcego w Żonie Astronauty i dziennikarza w Las Vegas Parano. W filmie Terry'ego Gilliama zagrał Raoula Duke'a, bohatera kultowej psychodelicznej powieści Huntera Thompsona. Depp przywdział śmieszny kapelusik, wygolił czoło i zrobił wszystko, by stać się postacią odrażającą i histeryczną. Niewiele nastolatek wieszało w swoich sypialniach plakat z szalonym Raoulem, który opędza się od własnych halucynacji...

Równie konsekwentną dekonstrukcję swojego wizerunku przeprowadził niedawno w Rozpustniku. W tym kostiumowym dramacie Depp zaczyna jako fascynujący i rozchwytywany król życia. Taki XVII-wieczny... Johnny Depp. Pod koniec jest już przeżartym syfilisem alkoholikiem, który robi pod siebie. Bełkocze chrapliwie i zdecydowanie nie jest uroczy. To kolejna, obok bycia dzieckiem rozwiedzionych rodziców, paralela z losem Kurta Cobaina. Lider Nirvany, który u szczytu sławy nagrał nieprzystępny, trudny w odbiorze album In Utero tylko po to, żeby uciec od narzuconego mu wizerunku idola.

Trzeba przyznać, że Depp odwalił kawał dobrej roboty. Być może gdyby nie jego role, filmy geniuszy takich jak Tim Burton, Emir Kusturica czy Terry Gilliam nie odniosłyby
kasowego sukcesu. W pewnym sensie Johnny ocalił dla podkultury wyobraźnię, poezję i atmosferę niesamowitości. Niektórzy gwiazdorzy, np. Tom Hanks, są ucieleśnieniem przeciętności. Johnny Depp to etatowy oryginał.

Dziś aktor znowu znajduje się w punkcie wyjścia. Podobno ustatkował się u boku Vanessy Paradis i chce kręcić filmy, który podobałyby się jego dzieciom. Może więc dalej grywać w kolejnych częściach Piratów z Karaibów i do końca swych dni pozostać sławnym Jackiem Sparrowem, gwiazdą kina rodzinnego. Z drugiej strony zamierza wkrótce wcielić się w rolę sparaliżowanego pisarza Jeana-Dominique'a Bauby.

Zapewne aktor spróbuje pogodzić oba kierunki. Możemy spodziewać się po nim zarówno nowych filmów familijnych, jak i coraz dojrzalszych, albo też coraz ohydniejszych kreacji. Nie zdziwiłbym się, gdyby dla draki zagrał postać naprawdę odpychającą, powiedzmy maniaka seksualnego, seryjnego zabójcę albo krwawego dyktatora. Bo czemu nie? Kina i tak będą pełne.