A poźniej Cassavetes i wreszcie piosenkarz miał coś do zagrania, nie żeby to była rola życia czy życie warte roli czy świat, co zmienia nas, ale tak się zastanawiam, że szybko skończył z sympatycznymi rolami (szybciej niż Cruise na pewno) - co prawda sympatię wzbudza, lecz jego postać jest taka dość... wywołująca mieszane uczucia...
Mało słucham radia (w sumie to w ogóle) i nie znałem zupełnie jego albumów, lecz ostatni wydał mi się dość ciekawy, a oba teledyski już bardzo... No, może gdyby obniżyć poziom kiczowatej erotyki... Ale graficzna czarno-białość MY LOVE, czy błękity przepisywania fali na obrazy w LOVE STONED są naprawdę zapadające w pamięć... od strony wizualnej
Ogólnie to czekam na kolejny film, który może ruszy... Jeśli ktoś zaczyna w kinie tak niepozornie i jest ostro krytykowany, to przynajmniej ma trochę dystansu do tego, co robi. Zresztą zobaczymy, co wyniknie za kilka lat. Ja w Pana Timberlake'a wierzę, nie wiem czemu, może to kwestia tego, że dobrze się ubiera ;-)))