Czyżby Album Wszechczasów ? Czegoś takiego jeszcze nie słyszałem. Owszem znałem już dwie piosenki z tego albumu "Epitaph" i tytułowe "In The Court Of The Crimson King", ale pozostałe trzy utwory na albumie są świetne.
Postaram się zaznajomić (o ile to będzie możliwe i z legalnych źródeł) z resztą albumów tego wspaniałego zespołu.
Pozdrawiam fanów King Crimson.
Moja przygoda z Crimsonem zaczeła sie właśnie od tego albumu, a dokładnie od gdzies tam uslyszanego utworu 21st century schizoid man:) Teraz jestem w posiadaniu kilku jego płyt:)
Ja zacząłem z Red. Teraz brakuje mi ich ostatniej płyty - The Power to Believe, aby mieć całą kolekcję albumów studyjnych.
The wall on which the prophets wrote
Is cracking at the seams.
Upon the instruments of death
The sunlight brightly gleams.
When every man is torn apart
With nightmares and with dreams,
Will no one lay the laurel wreath
As silence drowns the screams.
Between the iron gates of fate,
The seeds of time werde sown.
And watered by the deeds of those
Who know and who are known;
When no one sets the rules.
The fate of all mankind I see
Is in the hands of fools.
Confusion will be my epitaph.
As I crawl a cracked and broken path
If we make it we can all sit back and laugh.
But I fear tomorrow I'll be crying.
Yes I fear tomorrow I'll be crying.
Genialna? Conajwyżej dobra.
Epitafium oczywiście genialne. Ale już "I Talk To The Wind" czy "Moonchild" są przeciągnięte. "The Court..." jest ostro spieprzone. Raz, przez te gwałtowne klawisze, zupełnie mi nie pasujące do tej piosenki. A ostatnie kilka minut to jakieś pojedyńcze dźwięki, w których nijak nie potrafię znaleźc sensu.
Najlpszą płytą Crimsów póki co jest "Larks Tongues in Aspic".
Przeciągnięte? Nie, to po prostu rock progressywny, Moim zdaniem KC specjalnie wplata niemal ciszę do Moonchilda, po prostu trzeba być cierpliwym do takich utworów.
Nie zgadam się też co do In The Court, moim daniem cały utwór jest po prostu piękny, od niego zaczęła się moja przygoda z KC.
Zupełnie zmieniło moje spojrzenie na ich muzyke przeczytanie biografii zespołu. W KC nic nie jest przypadkowe, żadna nuta, żadna sekunda. Wszystko jest dokładnie przemyślane.
Oni nie mająsłabych albumów, co najwyżej mają trudniej przyswajalne. Wiele podejść minęło zanim przekonałem się do np. Three of a Perfect Pair
Dla mnie osobiście nr. 1 jest "Discipline" ze względu na swój eklektyczny i spontaniczny charakter. Fripp spotkał Briana Eno i poznał nowojorską scenę awangardowo-punkową (zespół Talking Heads przede wszystkim) i może dlatego ta płyta brzmi bardzo w stylu Talking Heads ale za to awangardowe podejście Crimsonów dalej pozostało.
Co do "In The Court..." oczywiście wspaniała płyta ale dla mnie nie jest najlepsza znacznie od tej wolę płytę "Red" bo zawiera pewne cechy znane już na debiucie ale w, niektórych utworach gitary brzmią ciężej, bardziej dynamicznie.
Czy najlepsza wszechczasów? Sprzeczałbym się.
Jedna z najlepszych? Jak najbardziej.
Wielka płyta. Garret się nie zna - nie słuchać go. ;)
Gerret - ktoś powie, że się zna bo mu się spodoba powiedzmy Nickelback.
'In the Court...' dla większości to arcydzieło skończone i dla mnie też. Każdy ma swoje zdanie :) Jeśli ty tak uważasz to ok, ale nie musisz mieć racji :) A Epitath wcale nie jest najlepszą piosenką na płycie dla mnie.
chcę wam opublikować mój wiersz :)
Jam jest Król Karmazynowy ,
Ostoja twa, przewodnik w wędrówce,
Ze skraj piekieł, po niebo wieczyste,
Nie wątp, lecz stój i przyjmuj mą fale nienawiści,
Bękartem piekielnym, upadłym aniołem,
Nasiono zła kiełkuje ku górze,
Odciska piętno wieków, kwiat zwiędły lat temu,
Imię "Samael" napisane krwią na murze,
Światłość perlista na twarz mi nie padła,
Ciemność okrywa mą dusze,
Twój czerep pod moim kopytem, pęka
Jego dźwięk obiega glob ziemski,
Stracony jesteś, pójdź w me zastępy,
Odór śmierci, zapachem lawendy,
Kości opór w zębach stawiają,
Oczy gorejące, szpony, kły ostre jak szpile,
Niewiasty na świat monstra powiją , moje impy,
Pójdą i mordować bez litości będą ,
Niegodziwość przewraca wnętrzności człowiecze,
Dzieło rąk ludzkich obrócone w perzynę,
Szalone istoty, potwory szkarłatne,
Noc, której kresu nikt nie zobaczy..
Tak sobie nie myślę czy czasem King Crmson nie miało najlepszego debiutu muzycznego w historii, jeszcze mocnymi rywalami są Floydzi, Gunsi i Black Sabbath.
"In The Court..." to świetny debiut, od początku do końca wciągający i świetny. "In The Wake of Poseidon" nie za bardzo lubię, za bardzo przypomina debiut. Kolejne płyty Crimson słucham z szczerą przyjemnością, zwłaszcza te ze składu z Wettonem, Brufordem i Crossem. I chyba 'Larks' Tounges In Aspic' z tego właśnie składu jest dla mnie najlepszym albumem Crimson ever. Z późniejszych lubię zdecydowanie 'THRAK', 'Diescipline' nie lubię bo za bardzo przypomina Talking Heads i nową falę, której nie trawię.
Cała płyta jak na moje jest absolutnie genialna. Najbardziej przypadł mi do gustu 21st Century Schizoid Man, który zaskakuje swą progreswynością i orginalnością (wręcz kojarzy mi się z jazzem). Razem z The Wallem Pink Floydów te dwa krązki są moimi dwoma faworytami progresywnorockowymi :) (Ale poza tym uwielbiam też takie rzeczy jak Jethro Tull- Thick As A Brick, czy Rush-2112...
In the wake of poseidon, starless and bible black czy red, nie wolno ich pomijać bo też są genialne. Ostatnimi czasy świetnie mi się słucha THRAK z wspaniałymi refrenami.
Z ulubionych utworów na pewno będzie Epitaph, Talk to the wind, In the Wake of poseidon, The night watch, starless, fallen angel, Walking on the air, Islands, Easy money... jeszcze sporo by było.
Ale słuchanie ich kawałków z osobna to moim zdaniem jednak jest ignorowanie całości jakim jest ich każdy album. Ulubiony zespół, zaraz po Iron Maiden.
Dodam że natknąłem się na nich dzięki coverowi w wykonaniu Saxona - In the court of the crimson king, z ciekawości zobaczyłem oryginał, przesłuchałem całego albumu i nie wiedziałem co powiedzieć.odebrało mi mowę
Moonchild? hm, używam tego jako pseudonimu, ale chyba bardziej z piosenki Iron Maiden, bo KC prawi o kobiecie imieniem Moonchild :).
Lizard powiadasz, mi z kolei ostatnimi czasy znowu najbardziej pasuje Islands.
A propos Lizard, to polecam polski zespół grający rocka progressywnego imieniem Lizard, nazwa nie przypadkowa, bardzo dużo inspiracji czerpią właśnie z KC. Polecam spróbować utworów "Autoportret" i "W krainie szmaragdowego jaszczura", oba dostępne na Youtube
Ja chyba nie umiem powiedzieć o żadnym albumie studyjnym KC że go nie lubię, są łatwiejsze, są trudniejsze, ale zawsze mam wrażenie że słucham czegoś więcej niż tylko muzyki. W każdym utworze czuć ogrom pracy i kunszt muzyków.
I pomyśleć że trafiłem na niego przez zupełny przypadek.
Zespół jest nieco niesłusznie zapomniany. Oczywiście są grona fanów, ale nie są tak mocno rozpoznawalni jak powiedzmy Pink Floyd (wiem że to nieco inna muzyka). Może to i dobrze.
Pozdrawiam również. Im dalej w las, tym więcej drzew, czyli coraz lepiej. Proponuje posłuchać w cichości ducha
In The Court Of The Crimson King to nudna płyta. Tylko tytułowy kawałek jest świetny. Discipline to jest dzieło.