Lea mnie zachwyca, szczególnie ta fajna teatralność w jej grze i w głosie, zapewne skutek dorastania na Broadwayu. Mam szczerą nadzieję, że po zakończeniu Glee wróci na scenę, bo jest do niej stworzona (aż dziw, że nie dostała przynajmniej nominacji do Tony za "Spring Awakening", odwaliła jako Wendla fenomenalną robotę), choć chciałabym ją również zobaczyć w jakimś innym serialu lub filmie, najlepiej musicalu - bądź co bądź, śpiewanie jest dla Lei równie ważne, co sama gra aktorska. Zanim dam moją 8, dodam jeszcze, że na taką ocenę w swojej kategorii Lea zasługuje. Nie stawiam jej tu na równi z Meryl Streep czy Naomi Watts, bo to aktorki oscarowe, doceniane głównie przez nieco starszą publiczność, podczas gdy Lea gra w popularnym serialu dla młodzieży. Nie mówię, że to coś złego - po prostu nie powinno się wszystkich aktorek mierzyć jedną miarą. Są takie, które robią trudne, poruszające, głośne filmy obsypywane nagrodami, są też takie, które co tydzień rozświetlają ekrany telewizorów/komputerów dawką pozytywnej energii i poprawiają nam samopoczucie. Sztuka, a co za tym idzie, aktorstwo, ma wiele twarzy. Gdyby wszystkie aktorki reprezentowały tę samą stronę medalu, byłoby zwyczajnie nudno. A tak - do wyboru, do koloru, dlatego ranking na Filmwebie to zwyczajny bullsh*t. Dla mnie świadectwem talentu Lei jest fakt, że po 4 latach serialu patrzę na nią i słucham jej z takim samym zachwytem, jak w odcinku 1. I nic nie zapowiada, że to się kiedykolwiek zmieni.