dobrze zagrała w Ostatnim tangu w Paryżu. Nie wydziałem jej w innych filmach ale szkoda mi jej. Bertolucci skrzywdził ją bardzo. Była młodą dziewczyną, a on kazał jej grać sceny erotyczne które nawet dzisiaj powodują rumieńce na oczach widzów. Nie ma co się jej dziwić. Tak naprawdę zmarnowała życie rzez to że w młodości została skrzywdzona. Nie robi z siebie skrzywdzonej ofiary ona naprawdę została skrzywdzona. Wystarczy spojrzeć na jej późniejszy życiorys.
Sądzisz że wcześniej nie wiedziała co będzie we filmie i jakie sceny będzie musiała grać? Wg mnie wiedziała bardzo dobrze a film Bertolucciego z Brando był dla niej bardzo dobrą trampoliną do kariery
Zważ na to, że był to początek lat 70. Mówisz tak z perspektywy człowieka żyjącego w takich, a nie innych realiach. Wtedy filmów erotycznych praktycznie jeszcze nie było, a jeżeli były to z niewielką ilością nagości, a z głębokim przesłaniem. Ten film był szokiem dla wszystkich. Dzisiaj byłby jednym z wielu filmów kina europejskiego i chyba nikogo by nie zawstydził. Prezentował on jednak takie sceny jak seks analny, nagość full frontal. Wtedy nikt nie odważyłby się w swoim filmie zawrzeć tego wszystkiego. Bertolucci to zrobił i wygrał. Ale Schneider nie. Może ze względu na młody wiek, może słabą psychikę. Nie była to dla niej trampolina do kariery, bo jej nie zrobiła. Zniknęła z ekranu na 3 lata. Zyła samotnie, popadła w alkoholizm i narkotyki. Popatrz na jej zdjęcia, kiedy była w wieku zaledwie 30 lat. Jak zmieniła się przez 10 lat od czasu nakręcenia tanga. Została przez ten film zniszczona, ona sama. Ostatnie tango to na pewno dzieło i film który zapada w pamięć. Został jednak nakręcony na czyjejś krzywdzie. Historię życia Marii Schneider po nakręceniu tanga możemy utożsamić z życiem Jeanne po zabiciu Paula.
Dobra,zgadzam się z tym że miała słabą psychikę i ten film ją zniszczył. Ale i tak sądzę że wiedziała w co się pakuje. Nie była to produkcja ukrywana w taki sposób jak na np. Salo Pier Paolo Pasoliniego gdzie reżyser nikomu nic nie powiedział jak ma wyglądać film a aktorzy o tym co mają zrobić dowiadywali się tuż przed samym ujęciem. Tutaj było wiadomo jak będzie to wszystko wyglądać.
Ale takich historii jest wiele - Culkin po Kevinie, Radcliffe po Harrym Potterze, itd. Wg mnie to wcale nie jest jednoznaczne, że popadła w alkoholizm i narkotyki przez m. in. scenę z masłem. Poza tym, gdyby było na planie aż tak źle, to chyba by odeszła?
Czy po kilku latach, kiedy reżyser przyznał się, że scena gwałtu nie była z jej strony zagrana, podtrzymujesz to, co napisałeś?
Wydaję mi się,że Schneider doskonale wiedziała na co się pisze.Nie przeczę,że miała prawo mieć pewien żal do Bertolucciego i Brando,ale to przesada robić z niej męczennicę :p
A co do jej aktorstwa-zgadzam się,zagrała świetnie.
No jak już wszyscy wiemy z ostatnich doniesien, nie wiedziała na co się pisze. Została wykorzystana w przynajmniej jednej scenie i to nie jedyny przypadek kiedy reżyser nie mówi aktorce jak naprawdę będzie wyglądać scena erotyczna, żeby jej nie wystarczyć. Coraz więcej takich historii wychodzi na jaw, ale ludzie wola to widzieć tak jak Ty... sama tego chciała, wiedziała na co się pisze, a w ogóle to miała parcie na szkło i dobrze jej tak... Dla mnie żadna sztuka nie usprawiedliwia wykorzystania seksualnego, a to właśnie zrobił Bertolucci. A najgorsze w tym wszystkim jest to ze teraz różnej maści zboczency będą oglądać te scenę wiedząc, ze jest prawdziwa, nie zagrana. Jeszcze większe upokorzenie dla Marii.
Ależ tzw. "scena z masłem" nie jest zapisem gwałtu analnego, to wyreżyserowane i upozorowane zbliżenie między Jeanne a Paulem. Schneider nie wiedziała, że taka scena w ogóle się pojawi i na tym polega świństwo ze strony filmowego partnera i reżysera. Bertolucci chciał uchwycić jej pierwszą reakcję, upokorzenie i zdziwienie.Brando nie odbył z nią stosunku przed kamerą - nawet jeśli nagłówki artykułów z doniesieniami mówią o gwałcie na Schneider to chodzi tu o wykorzystanie jej jako aktorki do odegrania scen, których nie miała w kontrakcie, których ciężar emocjonalny przewyższał jej dojrzałość, atakował jej wrażliwość, które wymierzone były w jej poczucie własnej wartości, brukały jej świeżość i naiwność.
Nie zmienia to faktu, że emocje aktorki i jej zawód kolegami, branżą filmową były prawdziwe. Nie sposób nie współczuć Marii nawet mając świadomość, że cały film jest przepełniony mocnymi, bezpruderyjnymi scenami seksu, a jego ogólny wydźwięk jest bardzo gorzki. Absolutnie niewybaczalne są twierdzenia, że "ona wiedziała na co się pisze" itp.
Dziś oczywiście Hollywood jak jeden mąż krytykuje Brando i Bertolucciego zapominając, że to właśnie Fabryka Snów była wylęgarnią seksistowskich zachowań wobec kobiet, nadużyć wpływowych mężczyzn wobec młodych, nieopierzonych dziewczyn marzących o karierze w filmie. Nie dziwi mnie podejście Brando do sprawy, bo on takie Hollywood znał i być może uważał takie zachowania za usprawiedliwione ale Bertolucci - wielki europejski twórca o nietuzinkowym dorobku jako człowiek mnie zawiódł. Sądzę, że obawiał się, że Schneider nie da rady zagrać tej sceny - odmówi albo zagra ją nienaturalnie, w końcu rola Jeanne była pisana dla Dominique Sandy, której błogosławiony stan nie pozwolił zagrać w filmie, a która rolę by udźwignęła z racji na doświadczenie w podobnych produkcjach.
No zgadzam się, że niestety takie były czasy. Co nie zmienia faktu, że ludzka wrażliwość objawiała sie w każdych czasach i u tych dwóch panów akurat się nie objawiła... Ja niestety nie jestem fanką Bertolucciego i ten film mnie nie zachwycił, a oglądałam go przed całą aferą. Nie chodzi tu o seks i jego rodzaj, ale o jakiś taki chory klimat tego filmu, który mnie akurat mnie nie odpowiada. Może właśnie chodzi o realizm. Nie wiem, wolę inne chore klimaty...;)
http://variety.com/2016/film/news/last-tango-in-paris-rape-scene-consensual-bern ardo-bertolucci-1201933117/