Z przykrością muszę stwierdzić, że wszystkie jej role były do bólu nijakie.
A nie możesz uszanować, że Marilyn nie podoba się autorowi tematu? Myślisz, że każdemu podoba się ona w filmach?
Mogę uszanować to, że autorowi się nie podoba, wolałam się upewnić;) tyle, że KONKRETY by się przydały.
Ja też USZANUJĘ fakt, iż autorowi tematu się nie podoba. Jej role mogły
być czasem płytkie, albo przesłodzone, ale na pewno nie były nijakie.
Zgadzam się z opinią powyżej;) Definitywnie większość postaci jakie musiała grać były właśnie płytkie, jednak nie znaczy to, że były nijakie. Nie miały rozbudowanej psychiki wewnętrznej, ale rozczulały! Przykładowo Sugar z "Pół żartem, pół serio" niby postać jednowymiarowa ale jakiś urok posiadała;)
Monroe zazwyczaj grała "głupią idiotkę", "słodką blondynkę", bo do takich ról sie właśnie nadawała ze względu na urodę!
Jako aktorka była świetna, bo kreacje jakie tworzyła były przesycone nią samą. Zresztą, moim zdaniem, sama siebie kreowała na taką "głupiutką". Kwestia autopromocji.
Jej role, moim zdaniem, nie były nijakie. Choćby w "Pół żartem, pół serio"- grała osobę maksymalnie denerwującą, ale z drugiej strony, jej bohaterka była chyba bardzo młoda, więc jak na młodziutką blondyneczkę, według stereotypów, była idealna!
Marilyn to kwestia gustu, sentymentu i szacunku do niej. Oczywiste jest że nie miała talentu Katherine Hepburn, ale to nie o to w tym przypadku chodzi. Chodzi o nią samą, o klimat który wytwarzała. Jeśli ktoś to umie docenić i lubi przeżywać to co prezentuje Marilyn to wie o czym mówię.
A tak obiektywnie mówiąc, to jest przesadą nazywanie ją nijaką - taka opinia jest zakłamana. Nijaką można nazwać Paris Hilton albo większość polskich aktorek serialowych, ale nie Marilyn w jej kreacjach aktorskich.
Szanuje inne odmienne zdanie, ale czasami bardzo irytujące i krzywdzące jest takie gadanie dla gadania. Obiektywizmu trochę.
Zgadzam się z powyższą opinią.
Dlaczego Marilyn grała słodkie i naiwne blondyneczki? Bo tak kazała jej wytwórnia! MM była wściekła za to na producentów, bo w swoich filmach nie umiała wykazać swoje aktorskie umiejętności. W końcu się zbuntowała. Aczkolwiek, MM posiadała bardzo wielki talent aktorski, choć wiele osób uważa inaczej. Mało kto teraz kojarzy inne aktorki. Słowo "aktorka" zawsze mi się z nią kojarzy.
Jedyną jej wadą w graniu była dykcja. MM pobierała nauki u Natashy (nie pamiętam nazwiska chyba Lytess), która strasznie "popsuła" jej mową. Bardzo akcentowała każde słowo, było to nader sztuczne i nieestetyczne. Dopiero w ostatnim filmie MM (przynajmniej ja tak sądzę) już mówi w jakiś taki naturalny sposób. MM nie była "nijaka" to wręcz absurd! MM była zjawiskowa, wiele ludzi chodziło do kina na jej filmy, aby na nią popatrzyć, zachwycać się nią. To nie świadczy wyłącznie o urodzie, ale i o grze aktorskiej. Gdyby ktoś chciał popatrzeć to może wziąć sobie zdjęcia i się na nie gapić 24/h!
I dokładnie tak jak mówisz. Przede wszystkim jakby była nijaka to byśmy tutaj o niej nie dyskutowali. Także jestem w stanie zrozumieć i uszanować że ktoś jej nie lubi, może nawet nie trawi, ale jak ktoś nazywa ją nijaką to chyba nie bardzo rozumie znaczenie tego słowa.