Wbrew ignorantom,którzy oceniają Marilyn Monroe jako aktorkę niżej od takiej Audrey czy Angeliny lub w ogóle śmią podważać jej talent, uważam,że MM była o wiele lepsza aktorką od wielu laureatek Oscara,a to,że go nigdy nie otrzymała,chociażby nawet po swojej śmierci ,to ujma i degradacja w moich oczach dla Amerykańskiej Akademii Filmowej- przecież nie bez powodu jest powszechnie nazywana legendą i ikoną kina.Jeśli ktoś ma zastrzeżenia,co do jej talentu,to radzę mu obejrzeć chociażby na yt fragment jakiegoś filmu z MM najpierw bez dźwięku i przyjrzeć się jej gestom i mimice,a następnie z dźwiękiem i przysłuchać się jak operuje tonem swego głosu Jeśli jest się w miarę spostrzegawczym,to zauważy się jej perfekcjonizm i kunszt.Lee Strasberg nie bez kozery nazwał ją swoją najlepszą studentką(obok Marlona Brando) ,a to,że otrzymywała mało ambitne role to zwykła niesprawiedliwość,ale nawet w nich widać jej talent.Popatrzcie na to:
http://www.youtube.com/watch?v=Q_aqOTVKebY&feature=share
Niekoniecznie jej role można określić "mało ambitnymi". Nie otrzymywała wprawdzie filmów w ktorych moglaby się naprawdę systematycznie rozwijać, ale fakt, że nie podobna wyobrazić sobie takich arcydzieł jak "Pół żartem, pół serio" czy "Słomiany wdowiec" (wiem, ze są odbiorcy i krytycy dla których ten ostatni nie jest szczególną atrakcją) bez ról M.M dowodzi, moim zdaniem, że nie ma małych czy glupich rół są tylko wielcy aktorzy.
Dobrze to ujęłaś. Monroe byla perfekcjonistką. Gdy czuła, że rola jej się wymyka po prostu przerywala ujęcie, wycofywała się, ukrywala. W legendzie jednak jej zachowanie przetrwalo jako "nieprofesjonalne". Ja zawsze powtarzam, że wolę jedno magiczne ujęcie Marilyn Monroe od tuzina nijakich ról nagradzanej pani Audrey.