a dalej zupełnie nic... A szkoda, gdyż aktor z niego nieprzeciętny. Czyżby brak intuicji w doborze scenariuszy? W kazym razie niedobrze, że po tak wielkiej szansie na niezwykłą karierę, jaką dała mu stara trylogia Gwiezdnych Wojen, nie potrafił pozostać na piedestale. Zawód tym większy, że od samego początku wiązałam z nim duże nadzieje.
Wcale nie jest tak. Ma świetną rolę dubbingową Jokera w filmie animowanym o Batmanie. Zresztą bardzo docenianą rolę.
A ja myślę, że reżyserzy poprostu bali się angażować go do jakiś sensownych produkcji właśnie ze względu na to, że stał się Lukiem Skywalkerem na zawsze... ludzie oglądając go nie brali by go za bohatera tego filmu tylko za Luke'a...
A ja myślę, że powinni dać Hamillowi szansę! Poza tym, popatrzcie:
-Alec Guinness już wystąpił w Gwiezdnych Wojnach jako gwiazda, a pomimo to utożsamiano go z rolą Obi-Wana do końca życia (słyszałem, że go to wnerwiało), a tak i tak dalej występował w fimach, może na drugim planie, ale regularnie, a nawet był nominowany do Oscara.
-Harrison Ford role swojego życia, czyli "Świadek", "Ścigany" i "Indiana Jones", zagrał po Gwiezdnych Wojnach.
-Carrie Fisher (tu nie mam takich mocnych argumentów) zagrała jeszcze drugoplanowe role w kilku filmach (np "Kiedy Harry poznał sally), ale też napisała kilka scenariuszy.
A więc myślę, że trzeba dać mu szansę!