Dzięki cudownej muzyce do obu filmów, nabrały one jakiejś magicznej głębi. Po prostu chce się do tych obrazów wracać, bo kojarzą się ze wspaniałą muzyką w tle. A jak się słucha "Kołysanki" czy "Wieczorów" to aż dreszcze przeszywają. Może to głupie, ale postać Franza Maurera nie byłaby moim zdaniem tak tajemnicza, gdyby nie muzyka pana Lorenca.