Zdecydowanie najciekawsza postac z calego filmu - tak zagrac to malo kto potrafi :)
Zdecydowanie zgadzam się. Duma kiedy milioner mówi o nim jak o swoim potencjalnym synu, rozczarowanie i ból kiedy "odbiera" mu duszę, szczęście połączone z jakimś spełnieniem i poczuciem wyższości, kiedy obcy głaszcze go po głowie. Tyle emocji u czegoś, co emocji mieć nie powinno, a podanych w taki sposób, że nie czuje się mimo wszystko zakłamania. Dla mnie to jego najlepsza rola, a widziałam go w większości filmów. W innych też jest doskonały, ale nie wiem na ile przemawia przez niego testosteron, który robi go tak przekonywującym w roli pociągających mężczyzn:) A tu wiem, że to czysty kunszt aktorski.
Bardzo to dobra rola! David podbił moje serce już w tej krótkiej reklamówce-"viralu" (ach, gdyby ten film był tak dobry jak jego kampania reklamowa). David grający sam ze sobą w szachy, androidowy Rorschach... no i: "David, what makes you sad?". Ech, cudo.
Najlepszy Fassbender jest w momencie, gdy naśladuje O'Toole'a z filmu "Lawrence z Arabii" - "The trick, William Potter, is not minding that it hurts". Nominacja do Oscara powinna być.
Tak. Jeśli chodzi o sam film, to urzeka mnie ta cała sekwencja, kiedy David sam sobie chodzi po statku. Potem jak się reszta budzi, to jest trochę gorzej. Trochę jak z Wall-E ;)