Będzie to porażka Akademii. Jedna z nielicznych, ale porażka.
Akademia rzadko popełnia błędy, i myślę, że wręczenie tej nagrody człowiekowi pozbawionemu charyzmy i talentu, będzie jednym w nich.
coż, Akademia popełnia błędy od ładnych paru lat. zeszłoroczne werdykty były wręcz śmieszne. A Frassbender nie jest moim zdaniem pozbawiony charyzmy i talenty. W Zniewolonych świetnie zagrał szaleńca.. miałam okazję oglądać również Wstyd i Głod z jego udziałem, oraz Bękarty wojny. Nie zauważyłam tam braku talentu ;) ale to tylko moja nic nieznacząca skromna opinia.
tu się zgodzę. Day-Lewis świetna rola. lecz faktycznie w tej kategorii powinien pocieszyć się nominacją. lecz bardziej chodziło mi o nagradzanie takich osób jak Lawrence, Hathaway. wiele innych pomyłek można by wymienić. tego roku w kategorii aktor drugoplanowy kibicuję Fassbenderowi lub ewentualnie Leto. w kategorii kobiet IIplanowych oczywiście Julia Roberts!
Akademia non-stop popełnia idiotyczne błędy i daje tendencyjne werdykty, długo można by tu wymieniać. Dla mnie Fassbender to świetny aktor, w każdym filmie z nim gra inaczej, a rola w Zniewolonym rewelacja.
Akademia rzadko popełnia błędy i daje rewelacyjne werdykty, długo można by tu wymieniać. Dla mnie Fassbender to słaby aktor, w każdym filmie gra tak samo.
W ostatnich latach Oskary to trochę kabaret - przekręty w kategorii piosenka, Meryl Streep wygrywa 17 raz oskara, taki Di Caprio (Co gryzie Gilberta Grape'a - nigdy tak dobrej roli nie widziałem) czy Gary Oldman mają zerooskarów, a Lawrence co nie zagra to dostaje nominację. Zresztą z wiki:
"Acting prizes in certain years have been criticized for not recognizing superior performances so much as being awarded for sentimental reasons,[65] personal popularity,[66] atonement for past mistakes,[67] or presented as a "career honor" to recognize a distinguished nominee's entire body of work."
"Akademia daje rewelacyjne werdykty"? To musi być trolling... Niemożliwe, że ktokolwiek może naprawdę tak myśleć ;)
harry_rabbit: Prawdę powiedziawszy to wolałabym dać Meryl Streep jeszcze dziesięć takich Oscarów niż nagradzać za nic innych. Polecam najnowszy "August: Osage County" z jej udziałem - genialna rola. Zresztą Julia Roberts doskonale dotrzymuje Streep kroku w tej produkcji, ją bym nagrodziła za drugi plan. Jeśli Lawrence dostanie kolejną statuetkę, to będzie najlepszym potwierdzeniem tezy z cytatu, który przytoczyłeś. Jennifer dobrze się zapowiada, ale to nie oznacza, że należy ją nagradzać za średnie role. W "Poradniku..." niczym się nie popisała, dużo lepsza była w "Do szpiku kości"... Akademia wali gafę za gafą, Gwyneth Paltrow, Anne Hathaway czy Catherine Zeta-Jones nie powinny nawet stać w pobliżu statuetki, a już na pewno otrzymać jej za tak przeciętne role... Oscary liczą się teraz już tylko jako wydarzenie medialne, targowisko próżności, które nijak się ma do funkcji jaką miały pełnić. Nie nagradzają najlepszych i notorycznie dają się robić w balona. Inaczej tego nazwać nie można, kiedy Leonardo DiCaprio, Ralph Fiennes czy Gary Oldman (a to tylko kropla w morzu) nie zostali nigdy uhonorowani tym bezwartościowym rycerzykiem, a Jean Dujardin (kimkolwiek był zanim zagrał we wiadomym filmie) radośnie hasa z tytułem najlepszego aktora roku Pańskiego 2011, kiedy Pitt, Clooney, Bichir i Oldman właśnie, okazują się przeciętni w porównaniu z tym geniuszem. Osobiście nie mam nic przeciw Dujardinowi, tylko bawi mnie nieco fakt, że tacy cwani Amerykanie zostali tak zgrabnie wkręceni przez Hazanaviciusa. Lekki i przyjemny film, który z sentymentem spogląda w stronę korzeni kina zostaje obsypany pozłacanymi rycerzykami, bo... no i tego nie mogę rozgryźć. Bo jest czarno-biały i niemy? Rewolucja! hAmerykanie szaleją! I niech sobie szaleją, jeśli lubią. Tylko przykro słuchać, że Oscary to najbardziej prestiżowe nagrody w świecie filmu, nagrody, który pociągają za sobą odpowiedzialność bycia 'najlepszym'. A smutna prawda jest taka, że coraz częściej trafiają w przypadkowe ręce - bo popularność, bo sentyment, bo nie dostał ostatnio, bo przydałoby się dać w końcu jednego i będzie też za całokształt...
Rozpisałam się ;)
No troll parszywy, ale co zrobić :) Pospisuje się, choć Artysta był inny (i za to chyba oskar, choć wtedy było kilka świetnych filmów) i rola Dujardina dobra
Masz oczywiście prawo do własnej opinii, ale muszę zanegować Twoje stwierdzenie jakoby Fassy był pozbawiony charyzmy oraz talentu ! Oscar dla niego albo dla Leto : ))
Fassbender jest kiepskim aktorem? Wszędzie gra tak samo? Jest idolem nastolatek? Chłopie, właśnie wskoczyłeś na najwyższy poziom w kategorii ,,BZDURA". Gratuluję.
I zgadzam się z TomKruz...No rzeczywiście, Leto nie jest idolem nastolatek..Łohohoho. 30 second to Mars, bo to z występów w tym zespole najbardziej jest znany to rzeczywiście zespół, którego żadna nastolatka nie słucha...Łohohoho.
Takich błędów jest dużo. Genialne role pomijali, a nagradzali takie ściemy jak Bullock czy Hathaway. Do dzisiaj nie wiem za co Oscara dostała Juliette Binoche albo Rachel Weisz. Największe pominięcia przez Akademię:
1. Michael Fassbender w "Wstyd"
2. Judi Dench w "Notatki o skandalu"
3. Cate Blanchett w "Notatki o skandalu"
4. Leonardo DiCaprio w "Wilk z Wall street", "Django" i "Droga do szczęścia"
5. Kate Winslet w "Droga do szczęścia"
5. Rooney Mara w "Dziewczyna z tatuażem"
6. Heath Ledger w "Tajemnica Brokebach Mountain"
Zgadzam się, ale i tak uważam, że z tego pokolenia, z którego jest Leto największym aktorem jest Phoenix, z całym szacunkiem, ale reszta jest mocno poza zasięgiem, nawet Fassbender czy DiCaprio (oni są najbliżej jego talentu)
Ja Joaquina bardzo lubię, widziałam z nim mnóstwo filmów, ale nie uważam go za jakieś objawienie aktorskie. Nie widziałam go tak naprawdę w żadnej roli, którą rozłożyłby mnie. Owszem, jest bardzo dobrym aktorem, ale moim zdaniem Leo i Michael są po prostu lepsi. Może to też kwestia dobory ról. Michael jest genialny we "Wstydzie", Leo moim zdaniem rozwalił system w "Wilku z Wall Street" i "Drodze do szczęścia". Mam wrażenie, że Joaquinowi trochę jego fizyczność staje na drodze. Moim zdaniem jest mało elastyczny pod względem wyglądu jako aktor. Zawsze widzę w nim Phoenixa.
Przy tak dobrych aktorach prawda jest taka, że już tylko gust decyduje o tym dla kogo który z nich jest tym najlepszym. Do tej młodej ligi dorzuciłabym jeszcze Toma Hardy, wymienionego już przeze mnie Ledgera i kilku innych.
Przy czym Michael, Leo i Tom są dla mnie tak genialnymi aktorami, że jestem w stanie obejrzeć każdy ich film, bez wcześniejszego info o nich.
Aha - nie widziałam "Mistrza" z Phoenixem, czego niestety nie zdążyłam nadrobić przed śmiercią Hoffmana, a mam ten film na mojej liście "do obejrzenia".
No właśnie słyszałam, że jest tam fenomenalny, dlatego muszę koniecznie obejrzeć, choć po śmierci PSH jakoś nie palę się do tego. Najbardziej chyba zapadł mi w pamięć w "8mm"
Ze swojej strony dodałabym Anthony Hopkinsa w "Okruchach dnia" i Julianne Morre w "Godzinach". Wstyd, że Oscara dostała wtedy Kidman, która w tym filmie nic wielkiego nie pokazała. Ale w Hollywood uważa się, że jak aktor da się oszpecić do roli to jest to ogromne poświęcenie. Kidman przykleiła sobie sztuczny nos i bam! Oscar jej. Za to samo Oscara dostała Charlize Therone.