Za rolę w filmie "Wstyd" należała mu się każda nagroda... i nie chodzi tylko o to, że to odważna rola, ale Fassbender był po prostu wybitny w każdym detalu. Jego wyraz twarzy w metrze to istna poezja, naprawdę wybitna kreacja. Oby poprowadził swoją karierę w mądry i wyważony sposób, a nie poszedł w kierunku jakiś "Prometeuszów".
Jedyna jego zasługa we "Wsydzie" to że z takim zapałem wymachiwał swoim fiutem przed kamerą- w Prometeuszu też oczu nie można oderwać z zafascynowania -uliczny mim ma więcej ekspresji. Świetne przykłady - gratuluję.
"Jedyna jego zasługa we "Wsydzie" to że z takim zapałem wymachiwał swoim fiutem przed kamerą" - chyba widzieliśmy (widziałyśmy? - wybacz, nie znam Twojej płci) dwa zupełnie różne filmy. Po pierwsze: niczym nie wymachiwał. Po drugie: pokazywali też inne części jego ciała, np. głowę i znajdującą się w jej przedniej części twarz. Polecam przyjrzeć się im następnym razem, całkiem nieźle wypadły.
No bo tak się składa, że David był robotem. To chyba raczej dobrze wypadł. Jak dla mnie Fassbender to świetny aktor, nogę od stołu mógłby zagrać i była by to najlepsza noga od stołu :-)
Powiedziałbym akurat, że jego rola w "Prometeuszu" to niemal majstersztyk, która w oczywisty sposób potwierdza tylko jego talent aktorski. A to, że film kuleje trochę pod względem scenariusza to już inna sprawa.
PS
jego kariera mimo wszystko zmierza w kierunku "prometeuszów" bo już podobno podpisał kontrakt na drugą część :D
Plus Assassin's Creed, niech zostaje na wyspach, europejskie kino go uratuje, albo przynajmniej sprawi, że nie będzie chciał grać w takich komercyjnych hitach. No, mam nadzieję :)
"Chryste, tylko nie to." Lepiej się nie da tego ująć. Misza F. jest już na tyle rozpoznawalnym aktorem, że nie musi bawić się w granie w delikatnie mówiąc różnego rodzaju badziewiach, jakie mu się na początku przytrafiały. A powiastka o panu Grey'u i pannie Anastazji wybitnym osiągnięciem nie jest i jej ekranizacja też nim nie będzie. Bo nie może.
W "Prometeuszu" zagrał bardzo sprawnie, był "naturalnym" robotem, ale to u McQuenna stworzył kreacje genialną. "Wstyd" jako film jest taki sobie, ale dzięki Fassbenderowi nabiera niebywałego uroku. Michael w tym filmie zagrał jedną z najwybitniejszych kreacji XXI wieku, o ile nie najlepszą.
Co do "Prometeusza" nie żeby to byłe jakieś tragiczne kino, ale Michael powinien grać w dramatach bo w tych rolach sprawdza się najlepiej, ale widzę, że w najbliższym czasie zobaczymy go w jakiś pierdołkach "Assasins Creed".
"ale widzę, że w najbliższym czasie zobaczymy go w jakiś pierdołkach "Assasins Creed"
Nie zapominaj jednak, że Fassbender trzyma nieustannie rękę na pulsie i w tym roku ma film zapowiadający się na arcydzieło czyli "The Counselor". Zgodzę się z Tobą, że Fassbender jest idealnym aktorskim materiałem na ciężkie dramaty psychologiczne. Chciałbym żeby zagrał Hitlera - murowana palma kokosowa w Cannes.
Zagra jeszcze w "Twelve Years a Slave", na które liczę. Za to też mogą posypać się nagrody (I hope so).
Prometeusza nie widzialam. Widzialam Wstyd i widzialam Naloznice Diabla. Ten facet jest swietny. Ma w sobie cos bezczelnego, seksownego, odpychajacego i fascynujacego zarazem. Czy oscar to nie wiem ale jest dobry w tym co robi nawet jesli ogranicza sie do rzeczonego 'wymachiwania fiutem' :P