Według mnie to mu się jakiś Oscar za muzyke do Losta należy ;) To co tam zrobił to majtersztyk, aż kipi klimatem. Tak jak podałeś świetny kawałek Life&Death, ale dla mnie jeszcze bardziej genialne są kompozycje The Oceanic 6 (jak kto woli There's no place like home, co było też świetnie zaaranżowane w ostanich scenach) oraz Parting Words.

Zdecydowanie ;)

również popieram!

Arcydzieło stworzył w LOST ewidentnie...

To co on potrafi to prawdziwa magia. Powtarzam sobie serial i uwiodła mnie scena jak Jin, Sawyer, Walt i Michael odpływają tratwą... Super. Kocham te sceny pod koniec odcinka na plaży, przy ogniskach, gdy nie słyszymy dialogów, ale słyszymy te wszystkie muzyczne arcydzieła tworzące niepowtarzalny klimat. I wtedy wprost czujemy, serdeczność, uprzejmość, przyjaźń, miłość.

W pierwszym Star Treku jest na samym początku scena z Hemsworthem, kapitan ratuje załogę sam ginąc i rodzi mu się syn, to jest właśnie takie połączenie, mieszanina śmierci i życia i wtedy słychać te wszystkie dźwięki które tak kochamy, i wiemy już od razu kim są twórcy, kto reżyseruje, kto pisze muzykę, scena ta przypominała mi moich kochanych "Zagubionych" jak żadna inna. Wszystkie wspomnienia wracają. Mistrz.

Zgadzam się. Dla mnie wygrywa "The Constant", theme Desmonda&Penny.

UBÓSTWIAM jego muzykę z LOST jak i sam serial. Cudowna :)