Jest wiele teorii na temat operacji Michaela. Wydaje się iż część z nich miała podłoże czysto estetyczne, inne miały związek z chorobą, a jeszcze inne mogły być korektami nieudolności poprzednich. Szczerze mówiąc nie interesuje mnie to, a już zupełnie nie wpływa to na mój odbiór Michaela jako człowieka. Jestem pod wrażeniem jak mocno osadzona jest w kulturze zachodu niechęć do inności... przez lata spotykałem się z konsensusem przyzwolenia dla pogardy tego "dziwaka". Nie ma w tym krzty przesady, często stykałem się z takowymi opiniami osób, które poza komentarzami na temat wyglądu zewnętrznego nie wiedziały o nim zupełnie niczego,... zupełnie. Napędzająca się kultura masowa sprawiła że sympatyzowanie z Michaelem stało się niemodne a nawet dziwaczne jak on sam.
Nic dziwnego że w społeczeństwie owładniętym kultem młodości Michael nie spotkał się z akceptacją. Sam zapewne nie życzył sobie takiego oblicza na stare lata, a jeśli tak to pewnie i cierpiał z tego powodu, ale jakie to ma znaczenie prawda? Jak w tym wszystkim dostrzec człowieka i jego tragedię
Tak więc, zamiast pytać o logikę poczynań Michaela, zastanówmy się raczej nad tym czy z nami jest wszystko w porządku. Dlaczego przywiązujemy taką wagę do obyczajów i wyglądu innych? Czy nasz szacunek naprawdę zależny jest od tego czy mieszczą się w naszych normach estetycznych? Na to wygląda i jest mi przykro że raz po raz musimy roztrząsać szczegóły, które nie powinny miec związku z oceną drugiego człowieka.
Pozdrawiam i przepraszam jeśli mylnie zinterpretowałem twój post.