Mam ogromny sentyment do tej Aktorki. .nie sądzicie, że M. Ćwiklińska i Hanka Bielicka były do siebie bardzo podobne? Może niekoniecznie wygląd ale ten wdzięk, kokieteria..ech, takich aktorek już nie ma...
Zgadzam się z Tobą, obydwie aktorki miały wiele podobieństw i taka charakterystyczna grę aktorską. :)
Oj tak tak
Mogły zagrać w każdym gatunku filmowym
Nie to co dzisiaj Marta Zmuda Trzebiatowska i pare innych
Zgadzam się, że Mieczysława Ćwiklińska oraz Hanka Bielicka miały coś podobnego do siebie. Wspaniała aktorka. Jak ją widzę w filmach niekiedy od razu zaczynam się śmiać. Tak doskonale zagrać wielkiej i wyniosłej damulki to nikt zagrać nie umiał. :)
Widziałem kilka filmów z panią Ćwiklińską i szczerze mówiąc średnio przypadła mi do gustu. Rzeczywiście najlepiej pasowały jej role statecznych arystokratek, ale według mnie jej gra często raziła sztucznością i przesadną teatralnością (np. sceny omdleń :-)). Ale ogólnie dobrze wpisywała się w klimat przedwojennego kina. No i ta jej wymowa: "slyszalam", "płoszę cię bardzo"! :-)
Jak dla mnie doskonale odgrywała właśnie postacie takich damulek z wyższych sfer, które często omdlewają z powodu tego czy owego, które często się wygłupiają swoją chęcią naśladowania francuszczyzny, które wynoszą się ponad stan, ale w sposób tak śmieszny, że trudno im mieć to za złe. Może te omdlenia były nieco teatralne, ale cóż... nie na darmo pani Ćwiklińska występowała najpierw w teatrze, a potem w filmie.
Przy okazji moim zdaniem najlepsze pary Ćwiklińska stworzyła z aktorami: Władysławem Grabowskim, Michałem Zniczem oraz Józefem Orwidem. Z nimi najczęściej grała w duetach czy parach :)
Niestety to prawda, choć przydałoby się nam dzisiaj wielu takich aktorów, by przynosili chlubę naszej kinematografii. Ale też tak podejrzewam, że tacy doskonali aktorzy jak "Ćwikła" nie trafią się nam już nigdy.
Tez tak myślę. A poza tym społeczeństwo głupieje coraz bardziej i liczy się tylko celebrity show niestety
Niestety muszę się z tym wszystkim zgodzić. Prócz tego prawda jest taka, że po prostu kiedyś polski humor był na jakimś wysokim poziomie, z kolei zaś dzisiaj byle co bawi Polaków, zwykłe przekleństwo czy obrażanie się jest dowcipne.
Dlatego ja się cieszę, że tak wiele się polskim filmów W Starym Kinie zachowało, choć szkoda, że nie wszystkie. Ten głos pani Ćwiklińskiej już sam w sobie bawił. Zwłaszcza, jak w wielu filmach parodiowała francuski akcent :) Wówczas nawet wystarczyło, że się odezwała, a już rozśmieszała :)
Obie panie stworzyły tzw. typy charakterystyczne - umiały się znaleźć w każdym gatunku filmowym, w roli drugoplanowej - a mimo to błyszczały! Genialna!
Powojenni twórcy filmowi nie mieli na nią pomysłu... Poza tym czasy się zmieniły - po II WŚ postaci, które wcześniej grała (hrabiny, damulki z wyższych sfer) nie były pożądane i pokazywane w filmach socrealistycznych. Zresztą wielu przedwojennych aktorów miało podobny problem. Kilka postów wyżej porównywano panią Miecię z Hanną Bielicką, a jednak ta druga miała bardziej "przaśne" emploi - mogła zagrać robotnicę, sprzątaczkę, przekupę, dozorczynię... i dzięki temu była bardziej rozchwytywana w PRL-u. Oczywiście obie aktorki uważam za wybitne.
Kurcze ciekawe jakby wyglądała nasza powojenna kinematografia gdyby Polska była w po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny