Bardzo ją ulubię. Jej album "Left of the Middle" osobiście klasyfikuję jako bardzo dobry, ale... obiektywnie przyznaję, że nie jest specjalnie jakąś wielką piosenkarką. Tym bardziej żadna z niej aktorka. Natalie jest bardzo piękną kobietą i myślę, że z taką urodą bez problemu dostałaby masę ról/rólek. Ale widać jej to chyba do szczęścia nie jest potrzebne. Może i dobrze, bo mimo świetnego (ale i bardzo skomplikowanego) filmu "Closed for the Winter", trudno oceniać jej zdolności aktorskie. Johny English to niezła komedia, ale jej postać stoi naprawdę na niewielkim poziomie. I nie oszukujmy się - była tam po prostu piękną ozdobą, dodatkiem do filmu.
Teraz zagrała w kilku filmach i osobiście ciekawi mnie jak tam wypadła. Muszę kiedyś obejrzeć te filmy. Kibicuję jej, ale do swojego aktorstwa jeszcze mnie nie przekonała. Wolę gdy śpiewa :))

Po latach wydaje mi się że chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i koniec końców po prostu ją to przerosło. Podejrzewam że to właśnie rola w ''Johnny English'' przybiła jej postać drugorzędnej, a nawet trzeciorzędnej gwiazdki która potem miotała się między światami muzyki i filmu, szastając talentem raz w tę a raz w tę, wytwarzając nijakość. Mogła śpiewać jak 'koleżanka z podwórka' Kylie Minogue która do dziś trzyma poziom. Dziś Natalii w ogóle nie widać, bo mimo że ona ciągle coś robi, to nikt tego nie ogląda ani nie słucha.

W sumie to jej kariera legła w gruzach już w okolicach 2006 roku, bo postanowiła wydać kolekcję najlepszych hitów (co jest swoistym daniem do zrozumienia że to jest 'esencja' i nic lepszego już nie będzie) a film? Po roli Lorny Cambell nikt jej nie chciał wziąć do czegoś większego, bo ani nie miała doświadczenia, ani nie była już na topie w muzyce. Wyszło więc takie jedno wielkie nic.