Ironiczne, że filmy Tarantino (przez swoją brutalność i wulgarność) dozwolone są dla widzów od 18 roku życia. Gdyby zakazów MPAA przestrzegać bardzo restrykcyjnie, prawdopodobnie reżyser ten skończyłby na półce gdzieś między Neilem Jordanem a Halem Hartleyem - reżyserami o tyleż niezłymi, z pewnymi zasługami dla kina, co zapomnianymi i raczej nieliczącymi się w półświatku.
Fenomen tego człowieka leży bowiem w zachwytach młodszej części widowni (do której piszący te słowa się co prawda też zalicza), których łatwo jest oszukać, zmanipulować i wcisnąć im przeterminowane produkty jako całkiem nowe, pakując je w widowiskowe opakowania z kuszącym napisem "Od 18 lat". Wiem to z autopsji - sam dałem się nabrać na mit wielkiego geniusza Tarantino parę lat temu, jednak na jego niekorzyść poszedłem parę kroków dalej i do dzis nie mogę wyjść z podziwu, jak ten facet to robi - w tej kwestii pozostaje jednak mistrzem. Teraz krew mnie jednak zalewa, gdy widzę Pulp Fiction na piątym miejscu w rankingu najlepszych filmów wg filmaniaków z całego świata (imdb TOP250 - bardziej ranking popularności niż cokolwiek innego), nóż się w kieszeni otwiera kiedy patrzę na listę nagród (z Oscarem i Złotą Palmą na czele), wreszcie, niemal spać nie mogę po nocach mając świadomość rosnącej wciąż popularności jego filmów i ślepego zawierzenia wiary, że to człek conajmniej genialny... a nastolatki dostają erekcji/wigotnieją na dźwięk jego nazwiska i rzucają kultowymi tekścikami bez żadnego dystansu i pomyślunku.
I nikt nie stara się tego zmienić.
No cóż nie bardzo rozumiem o co ci chodzi ;|
,,Fenomen tego człowieka leży bowiem w zachwytach młodszej części widowni,, czyżbyś myślał, że Tarantino lubią tylko ograniczone nastolatki?? dziwne...
,,a nastolatki dostają erekcji/wigotnieją na dźwięk jego nazwiska i rzucają kultowymi tekścikami bez żadnego dystansu i pomyślunku.
I nikt nie stara się tego zmienić,, -> a po co to ma być niby zmieniane? jeśli ktoś go lubi to jego sprawa; i co jeśli ktoś jest naprawde wielkim fanem Tarantino to już jest jakiś nienormalny? Wiesz, jedni lubią dajmy na to Spielberga inni Tarantino. Widzę, że naprawdę ciężko ci pojąć to, że nie wszyscy mają o Quentinie takie samo zdanie jak ty.
,,niemal spać nie mogę po nocach mając świadomość rosnącej wciąż popularności jego filmów i ślepego zawierzenia wiary, że to człek conajmniej genialny,,-> biedaku. Chyba jednak Quentin ma coś w sobie, skoror nawet antyfanom nie daje spać po nocach. Jeśli takie masz o nim zdanie to co cię obchodzi, że są na świecie ludzie, którzy lubią jego filmy?
BTW nie bierz mnie proszę za jakąś fanatyczną wielbicielkę Tarantino, bo takową nie jestem; lubię jego filmy-owszem, ale bez przesadyzmu. Trochę się rozpisałam, trudno...
pozdr.
Droga Koleżanko Tarantinko17!
Po Twoim Nicku wnioskuje dwie rzeczy - raz, że masz siedemnaście lat, dwa że jednak masz w sobie coś z tego fanatycznego uwielbienia dla tego reżysera. Jeśli się pomyliłem w obu kwestiach, to wybacz, jednak na nich będę bazował w swojej dalszej wypowiedzi.
Po pierwsze - poczekaj jeszcze 3-4 lata. Jeśli w tym czasie zmądrzejesz (co absolutnie nie oznacza, że uważam Cię za osobę głupią! Chodzi tylko o nabieraniu dalszych życiowych doświadczeń itp) to podejrzewam, ze zaczniesz myśleć w podobny sposób do mojego, a jeśli nie - nadal będziesz bezsensownie i bezkrytycznie spoglądać na twórczość tego wesołego pana.
Po drugie - kompletnie nie zrozumiałaś moich intencji. To wiadome, że można sobie lubić Tarantino (sam również jego filmy cenię sobie wysoko), bo są dobre i to rzecz normalna. Mi chodzi o te zachwyty nad czymś, czego on wcale nie zrobił. Wielu ludzi zachwyca się elementami w jego filmach, które wcale nie są jego autorstwa. Podchodzą do jego filmów bezkrytycznie i długi czas spędzają w absolutnie nieświadomości tego, co oglądają.
Teraz mała zagadka dla fanów Tarantino - skąd pochodzą słowa "Zemsta jest daniem które najlepiej smakuje na zimno"? :)
Pozdrawiam :)
PS Nie jestem antyfanem, jak to napisałaś, Tarantino, a spać po nocach nie dają mi różnorakie absurdy tego świata, w tym fenomen Tarantino.
a przepraszam bardzo gdzie ja napisałam, że ,,bezsensownie i bezkrytycznie spoglądam na twórczość tego wesołego pana,,?? toż to jest absolutna nieprawda! przecież Quentin jak każdy reżyser ma swoje słabsze filmy i nie myśl, że ja wszystkie jego obrazy traktuję jak jakieś arcydzieła filmowego a jego samego jak jakiegoś bożka. W jego filmach są rzeczy, które absolutnie uwielbiam, ale też takie których szczerze nie lubię. Chcesz dowodów fanatycznego uwielbienia? wejdź na forum Zaka efrona i przeczytaj sobie tamtejsze tematy.
Wydaje mi się, że Twojemu rozmówcy nie o taki rodzaj bezkrytyczności chodziło jaki opisałaś w tym poście, bo nie chodziło tutaj o pokazanie, że jego filmy mogą być lepsze lub gorsze, ale o to, co tak na prawdę w sobie przemycają.
W zasadzie, to gdyby nie pewne zabiegi typu totalne zaburzenie chronologiczne akcji - co jest tylko i wyłącznie efektem przetasowania pewnych scen - oraz gdyby nie było w nich tego typu dialogów - to filmy te nie byłyby tak popularne - bo są one tak na prawdę o niczym.
Zauważ, co oglądasz - dwóch facetów, jadących samochodem, gadających o totalnych pierdołach, jak frytki z majonezem, mordujących kilka osób z powodu jakiegoś zlecenia; nagle przeskok do innej historii, w której mundurowy opowiada losy zegarka, który przez połowę czasu trwania wojny był noszony w zadku jakiegoś innego gościa; dwójkę złodziei którzy są totalnymi nieudacznikami i nie potrafią dobrze obrobić nawet restauracji... co w tym filmie tak na prawdę zasługuje na oklaski? Muzyka? Przeróbka piosenki Neila Younga? ( bo pewnie niewiele osób wie, że numer Girl, You'll Be a Woman Soon jest z lat '60), zdjęcia? Nic w tym filmie nie ma tak na prawdę odkrywczego.
To jest czysta rozrywka, zgrabnie sklecona, która tak na prawdę nie wnosi nic do kinematografii, stąd zgadzam się z przedmówcą - ten film nie powinien był się znaleźć nawet w pierwszej setce najważniejszych filmów.
Co do IMDB - tam nawet nikt nie napisał, że są to najlepsze filmy lub najważniejsze - względem kina światowego - tam bardzo wyraźnie napisane jest TOP 250 filmów - czyli sama nazwa wskazuje, że chodzi o popularność, a nie o arcydzieła.
No, jak wy widzicie w filmach QT tylko dwóch gości gadających o pierdołach i nie potraficie docenić "Pulp Fiction", który uważany jest za jeden z najwybitniejszych filmów w historii, to sorry, ale uważam was za totalnych idiotów. Pozdrawiam...
Od krótkiego czasu wypowiadam się tutaj, ale zdążyłam już zauważyć kilka istotnych rzeczy na tym forum i zadziwia mnie między innymi fakt jak szybko jesteście w stanie ocenić poziom inteligencji drugiego człowieka. Mensa byłaby dumna z nowego testu - myślę, że jakbyście sprzedali ową recepturę, moglibyście sporo kasy na tym zarobić... serio.
Na prawdę nie słyszałam żadnej opinii krytyka filmowego, który uznałby ten film za "jeden z najwybitniejszych filmów w historii", byłoby to tym bardziej dziwne, że to film ledwie z 1994 roku, biorąc pod uwagę 100 wcześniejszych lat historii kina, byłby to na prawdę imponujący wynik, nie sądzisz?
Słuchaj... nawet rozmowy tak się za bardzo nie prowadzi... post zazwyczaj musi mieć ręce i nogi, więc skoro sądzisz, że ten film powinien być uznany za najwybitniejszy, napisz przynajmniej dlaczego tak uważasz - rozwiń własną opinię, napisz jakąś rozprawkę ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, wiesz - taka mała recenzja z wyróżnieniem najwyższych osiągnięć, cokolwiek... może esej?...
Wtedy przynajmniej będziemy tutaj mieli jakiś punkt odniesienia do dalszej polemiki, tymczasem zarzucanie użytkowników forum epitetami typu "małointeligentny" do niczego nie prowadzi. Powiedziałabym nawet, że ujmuje Tobie, jak mniemam - człowiekowi o wysokim poziomie inteligencji, który zamiast wyjaśnić własne stanowisko, krzyczy głośno swoje "BO TAK!!" i chowa się za ścianą własnej dumy...
...a, i jeszcze jedno - nie pisz pod swoimi postami tekstu "pozdrawiam", bo założę się, że chciałbyś rozszarpać na drobne kawałeczki każdą osobę, która ma odmienne zdanie od Twojego. To takie trochę bez sensu - wiesz - pisanie wyrażenia "pozdrawiam", gdy tak naprawdę nie ma się na nie najmniejszej ochoty, a intencja działania jest zupełnie odmienna od rezultatu jaki możemy zobaczyć powyżej.
Quentintarantinofan - swoją wypowiedzią pokazałeś tylko swój poziom. Czy ktokolwiek z nas napisał, że PF jest li tylko gadaniem dwóch gosci o pierdołach? Czy podważamy jakość tego filmu w którejkolwiek naszej wypowiedzi? Odpowiedź na dwa pytania brzmi oczywiście: nie. Ty niestety również zaliczasz się do bezkrytycznej masy fanów Tarantino - jesteś pewien, że wiesz o jego filmach wszystko? Ciekawe czy odpowiedziałbyś na kilka moich pytań. Ponadto - pokaż mi, przytocz jakąś wypowiedź która potwierdza tezę że "Pulp Fiction jest uznawany za jeden z najwybitniejszych filmów w historii". Może pomyliłeś historie z "kinem współczesnym" albo "popkulturą". Wybitne to były filmy Jeana Renoira, Aflreda Hitchcocka, Orsona Wellesa, Akiry Kurosawy, Jeana Luca Godarda, Francoisa Truffauta, Jeana Pierre'a Melville'a, Williama Wylera, Ingmara Bergmana albo Felliniego, a nie postmodernistyczne pastisze w stylu Tarantino. Niestety widzę, że nie przeprowadzimy merytorycznej dyskusji w tym miejscu. I nie życzę sobie na przyszłość, żebyś nazywał mnie "idiotą".
Również? czyżbyś i mnie zaszufladkował do ,,bezkrytycznej masy fanów Tarantino,, jeśli tak to ja ,,nie życzę sobie na przyszłość, żebyś tak mnie nazywał ,, ;p;p co do wypowiedzi wcześniej: jeśli chodzi o mnie Pulp Fiction jest świetnym filmem, ale mimo to nie uważam go za jakieś super arcydzieła w historii kina. Można go nazwać arcydziełem w swojej dekadzie czy grupie podobnych filmów, ale czy w historii kina? sama nie wiem...
pozdrawiam serdecznie fanów i antyfanów;]
"Ironiczne, że filmy Tarantino (przez swoją brutalność i wulgarność) dozwolone są dla widzów od 18 roku życia" - VHSy mogli wypożyczyć bez problemu niepełnoletni w latach 90-tych . . . teraz dzieciarnia bierze filmy z neta. Jak człowiek młody to takie filmy dobrze wchodzą.
Jak dla mnie filmy Tarantino to po prostu dobra zabawa. Filmy ktore zawsze ogladam z przyjemnoscia, zaciekawieniem i zawsze chce zobaczyc jeszcze raz i byc pewnym ze czegos nie przeoczylem. Trudno PF, RD czy innym jego filmom wlaczyc sie do walki o tytul arcydziela kinematografi bo nie o to w nich chodzi. Tarantino bawi sie z widzem, probuje rozsmieszyc zaciekawic i stworzyc cos innowacyjnego i oryginalnego. Ja ta gre kupuje!! i nie zastanawiam sie dlaczego tak jest (co zazwyczaj gryzie sie z moim charakterem. A jak komus sie te filmy nie podobaja, no coz ale jego strata..;)
Powiem Tobie, co wnioskuję z Twoich wypowiedzi. Po pierwsze skończyłeś właśnie jakieś dwadzieścia i parę lat i uznajesz, że jesteś niezwykle dojrzały życiowo i możesz innych pouczać. Po pierwsze fenomen Tarantino to fenomen człowieka, który pomimo niezwykłej odwagi w tworzeniu kina jest ceniony w środowisku. Tworzy dzieła niebanalne, nacechowane ogromnym szacunkiem do kina i pasją tworzenia. Żeby je w pełni zrozumieć nie wystarczy być przeciętnym zjadaczem chleba, bo taki ujrzy w nich tylko rzeź i nic więcej. Tarantino ma swój niepowtarzalny styl i nigdy nie idzie na kompromisy.
A jeśli chciałbyś mnie potraktować z góry tak jak to robisz z innymi użytkownikami - znam dość dobrze takich twórców jak Bergman czy Kubrick i ich wielbię, ale w niczym nie odbiera mi to przyjemności z oglądania znakomitych dzieł Quentina!
I jeszcze jedno - skoro nie potrafisz znieść Quentina to go olej, zamiast ośmieszać się paraintelektualnymi dywagacjami na forum jemu poświęconemu, pouczając jeszcze nieoświeconych (w przeciwieństwie do Ciebie Oświeconego) o tym, jakim to pan Tarantino jest ignorantem i oszustem! Takich już paru mieliśmy i ani dla nich, ani dla pouczanych przez nich społeczeństw dobrze się to nie kończyło.
I jeszcze jedno - z "Ojca chrzestnego", bo nie wiem czy ktoś odpowiedział na Twoje pytanie. Swoją drogą to jeden z najsłynniejszych zwrotów i cytatów, więc nie wiem, czego znajomością się podniecasz.
Juz cie stary lubie... czytam tak sobie opinie innych w tym temacie i praktycznie kazdy czyms mnie wkurza (jeszcze oprocz kony25) ;)... Nie cierpie jak ktos zaklada temat tylko i wylacznie zeby popodniecac sie jaki on sam jest fajny, ilu to on klasykow nie zna i ilu nie kocha... Bo tak naprawde zalozyciel tematu nawet przez sekunde nie chcial "merytorycznie" (nienawidze jak ktos uzywa tego slowa) porozmawiac, tylko pokazac jaki jest zajebisty i uberalternatywny... Czemu na tym forum nie moze byc wiecej ludzi jak ty?...
.....to z książki "Niebezpieczne związki" Choderlosa de Laclosa.
a tak btw to po co roztrząsać czy tatantino jest dobrym reżyserem?? nie musi tworzyć arcydzieł, aby ktoś lubił jego i jego twórczość. Macie dziwną skłonność do krytykowania reżyserów, którzy nie zdobyli powszechnego uznania w świecie, a nie o to chodzi.
Cytat odgadnięty prawidłowo, ale drugi akapit sprawił, że ręce mi opadły; większego steku bzdur dawno nie czytałem...
Jeżeli bzdurą dla Ciebie jest to, że każdy ma inny pogląd na ocenianie reżysera, a na najwyższe szczeble kariery dostają sie ni tylko ci, którzy maja talent, ale też tacy którzy maja kasę (nie mówię o postaciach które wymieniłeś wcześniej jakby co) no to już twoja sprawa...
ktoś lubi dobre kino, ktoś ceni filmy na których może sie pośmiać albo odreagować - takie jest moje zdanie
tarantina porównujesz ze światowej sławy reżyserami, wówczas gdy on tworzy inny rodzaj filmów niż 'wielkie kino'.
Moim zdaniem raczej bzdurą jest porównywanie zupełnie innych twórczości - zestawianie klasyki ze sztuką współczesną. Gdyby tarantino chciał stworzyć drugiego 'Ojca Chrzestnego' czy 'Lśnienie' wtedy porównanie byłoby uzasadnione....
pozdrawiam
No dobrze, więc pozwol, że wyjaśnię Ci, co w Twojej poprzedniej wypowiedzi mi nie pasuje.
Piszesz:
a tak btw to po co roztrząsać czy tatantino jest dobrym reżyserem?? nie musi tworzyć arcydzieł, aby ktoś lubił jego i jego twórczość. Macie dziwną skłonność do krytykowania reżyserów, którzy nie zdobyli powszechnego uznania w świecie, a nie o to chodzi.
Po pierwsze - po co roztrząsać czy Tarantino jest dobrym reżyserem?
Moja odpowiedź: jak to po co? Z tego samego powodu, z którego "roztrząsa" się czy Alfred Hitchcock jest dobrym reżyserem :)
Po drugie: nie musi on tworzyć arcydzieł, aby ktoś lubił jego i jego twórczość
Odpowiedź: oczywiście, że nie, czy ktoś twierdzi inaczej?
Po trzecie: Macie dziwną skłonność do krytykowania reżyserów, którzy nie zdobyli powszechnego uznania w świecie.
Odpowiedź: Kto ma? Jacy "my"? Czy ktoś tutaj krytykuje jakiegokolwiek reżysera który nie zdobył uznania na świecie? Jeśli już to krytykuje tutaj Tarantino, który ZDOBYŁ powszechne uznanie na świecie. Poza tym ja i tak wolę twórców niszowych i mniej znanych i rzadko kiedy ich krytykuję.
Po czwarte: a nie o to chodzi.
Moje pytanie: a o co?
_____________________________________________________________
Twój drugi post. Nie jest dla mnie bzdurą, że każdy ma inny pogląd na twórczość danego reżysera. Wręcz przeciwnie - uważam to za podstawowe założenie jakiejkolwiek dyskusji, i korzystam z niego w pełni w taki właśnie sposób, że mam "inny" niż większość pogląd na Tarantino! I tak, uważam że na najwyższych szczeblach kariery, jak to ująłeś powinni być ludzie o wyjątkowym talencie. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, całkiem przecież logicznym - uważam, że nagrody, peany, pozytywne opinie i uznanie na świecie powinni otrzymywać tylko najlepsi twórcy w swoim fachu. Wydaje Ci się to dziwne?
Twierdzisz, że niesłusznie porównuje ze światowej sławy reżyserami? Widać, że nie masz zielonego pojęcia o jego twórczości. Gdyby nie ci światowej sławy reżyserowie, nie byłoby Tarantino i jego kina. Tarantino nie chciał stworzyć drugiego Ojca Chrzestnego ani Lśnienia, toteż ani do Coppoli ani do Kubricka go nie porównuje, lecz chciał stworzyć - i tworzy - filmy będące pastiszem pełnym zapożyczeń ze światowego kina reżyserów wielkich i tych mniejszych, więc stawianie go w pozycji naśladowcy takich ludzi jak Godard (Alphaville), Ringo Lam (Miasto w ogniu), Melville (Samuraj) Truffaut (Czarna panna młoda) byłoby całkowicie uzasadnione i rzeczowe... ale póki co nie znalazł się nikt, kto chciałby spokojnie porozmawiać i ocenić mości Quentina. Wszyscy tylko pouczają mnie, że każdy może mieć inny gust filmowy i nie każdemu musi się podobać to co innym. A ja przecież o tym doskonale wiem :)
CZAJĘ.
Rozumiem o co ci chodzi. Do filmów, na których sie wzorował można dodać także dobry 'Battle Royale' Kinji Fukasaku, na podstawie którego Q.T. stworzył kreację Gogo Yubari w 'KB'.
Jednak temat można by ciągnąć dalej - czy geniusz Quentina nie polega właśnie na tym, że czerpiąc z innych dzieł tworzy coś, może nie nowego, ale na swój sposób oryginalnego?? Moim zdaniem to, że 'przerabia' jakieś wątki innych filmów nie ujmuje jego dziełom. Dla mnie większą robotą jest stworzenie czegoś takiego jak filmy Tarantina, niż filmowa adaptacja książki, choćby nie wiem jak dobra.
"Zemsta jest daniem które najlepiej smakuje na zimno" to oczywiście cytat z Szekspira i szczerze nie wiem jak z kimkolwiek innym można to zdanie łączyć..Dziwi mnie więc,że można to skojarzyć tylko z Kill Billem.
A tak jeśli chodzi o dyskusję(której ,przyznaję przeczytałam tylko początkowe wpisy)to moje zdanie jest takie: 1.rzadko który artysta nie czerpie od innych.2.nie oznacza to że nie jest artystą.3. Tarantino artystą niewątpliwie jest.4.z tego przekonania wcale się nie wyrasta(jestem tego przykładem).nie trzeba być chorobliwym fanem żeby coś doceniać tak po prostu :)
Ja sam nie mam 20 lat jeszcze, ale wiele widziałem i wcale nie podniecają mnie głupie filmy.
Pan założyciel tematu nie zauważył jednak 1 rzeczy. Tarantino bawi się konwencjami i trochę wyśmiewa się z filmów, które powstały do tej pory, pokazuje je w krzywym zwierciadle.
Z drugiej strony gloryfikuje swoje ulubione filmy poprzez dyskretne wstawki nawiązując do nich w różnych swoich filmach.
Założyciel tematu naprawdę nie przedstawił nic konkretnego przeciw Tarantino, bo jego filmy właśnie mają być kiczowate i "o niczym", bo jak chcę film o czymś, to puszczam Bergmana lub Jarmuscha.
P.S.
Może powiecie mi do czego mam dorosnąć, żeby znielubi Tarantino? Bo lubię też "ambitne" filmy, ale moim zdaniem Tarantino jest ponad, bo śmieje się z "współczesnego widza", który nastawiony jest tylko na odmóżdżającą papkę i inne ścierwo ;)
P.S.2
I skąd pochodzi zdanie "Zemsta jest daniem..."? Bo pewnie jakbym ci powiedział, że Kill Bill, to byś mnie wyśmiał, ale nie muszę wszystkiego wiedzieć...
pozdrawiam geniusza i znawcę, który wyrósł z Tarantino...
Zygryd666
Założyciel tematu, czyli moja skromna osoba, jednak zauważył, że Tarantino bawi się konwencjami i nie wiem czemu przez myśl Ci przeszło, że jak tego nie dostrzegam ? ? ?
Założyciel tematu nie przedstawił niczego konkretnego przeciw Tarantino, bo też niewiele przeciwko jego twórczości nie mam. Wręcz przeciwnie - dażę wielkim szacunkiem Pulp Fiction, jeszcze większym Jackie Brown, podobały mi się całkiem Wściekłe Psy a i Kill Billa obejrzałem z nieukrywaną przyjemnością. Co wobec tego miałbym mieć przeciwko Tarantino? :)
Nie dorosnąć, by znielubić Tarantino, ale obejrzeć trochę zapomnianej i nie tylko klasyki filmowej, by dostrzec sens jego twórczości. Tarantino, owszem śmieje się ze współczesnego widza (Pisząc te słowa nieświadomie potwierdziłeś sens mojej pierwszej wypowiedzi!) ale sam przecież serwuje mu odmóżdżającą papkę ;) No bo co można wynieść z jego filmów? Jakie przesłania kryją sie za tymi wspaniałymi widowiskami? Jakie morały, przesłania, jakie refleksje wzbudzają? Odpowiedź jest jasna.... chodzi tu tylko o to, że ta odmóżdżająca papka w wykonaniu Tarantino ma niebywale wysokie walory rozrywkowe.
A jeśli ktoś tłumaczy że filmy jakiegoś reżysera są np. "kiczowate bo takie właśnie miały być" - to dla mnie to jest śmiech na sali. Za wszystkim kryje się jakiś cel, uwierz mi, druhu Zygfrydzie.
I jeszcze jedno - jeśli uważasz że kino Jarmuscha jest "o czymś" to gratuluje talentu NADinterpretacyjnego ;)
Pozdrawiam Zygryda666, oraz samego siebie - geniusza i znawcę, który wyrósł z Tarantino... :)
Miło poczytać dyskusje na filmwebie bez "Ty głupku! Jestem mądrzejszy!" i tak dalej...
A od siebie dodam, że filmy Tarantino to bardzo udane remake. Nie tyle poszczególnych filmów, co całych grup. Jeden film Tarantino zawiera to, co bawiło widzów w innych produkcjach dziesięć, czy dwadzieścia lat wcześniej, tyle, że w skondensowanej formie.
Dlatego tak fajnie się je ogląda.
Kino Jarmuscha jest tylko pozornie O NICZYM! Uwierz mi... ono dla mnie ma swoją bardzo wielką głębie i niesie ważny przekaz - ale Ty go po prostu nie dostrzegasz. Ja tak.
Co do Tarantino - Może nie jest to kino "ambitne", ale co z tego? I tak mi się podoba, nawet jeśli jest to odmóżdżająca papka, choć za taką uważam bardziej gówniane komedie romantyczne, czy filmy typu american pie (chociaż do AP nic nie mam).
I co? Czy to, że oglądam (i lubię) filmy Quentina, przeszkadza mi w oglądaniu klasyki kina i w ogóle (jak ty to napisałeś) kina z głębią, czy jakoś tak... moim zdaniem te 2 rzecz się nie wykluczają a wręcz przeciwnie.
Tarantino, to nie jakiś tam Step Up.
Elo
W kwestii Jarmuscha troszkę się nie zrozumieliśmy. Ja też jestem jego wielkim fanem, widziałem każdy jego film po minimum 3 razy (najbardziej cenie sobie Inaczej niż w raju i Truposza) i wiem że są pełne niedostrzegalnej głębi... tylko że one traktują o bardzo przyziemnych rzeczach, obecnych w życiu każdego człowieka - takie pierdoły jak nuda, marazm małomiasteczkowego życia, rozczarowanie rzeczywistością itp. Jednak wszystko to podane jest w sposób taki... właśnie specyficzny ze fakt, że "Nic sie nie dzieje" przemawia na ich korzyść a oglądanie "nic nie robiących" bohaterów to prawdziwa uczta dla oczu ;)
I w sumie to dobrze że o Jima zahaczyłeś. Nie wiem czemu zapomniałem o nim w tej dyskusji, a przecież on reprezentuje to, o co mi od samego początku, od chwili rozpoczęcia tego tematu chodzi. Otóż Jarmusch kręci świetne filmy, ma swój styl, wyrobiony od lat, zgrabnie łączy schematy filmowe w nowe dzieła ("syndrom Tarantino - Jarmusch zaczął 12 lat wcześniej) a także bawi się z widzami w różne gierki, wodząc ich za nosy i podając stare rzeczy na nowy sposób. Jednak nie można nazwać go, i nikt w pełnym znaczeniu tego słowa tego nie robi; geniuszem, wizjonerem, królem czy arcymistrzem kina. Sam Jarmusch, znając jego charakter z wywiadów, podejrzewam że takie określenia tylko by wyśmiał. Obydwu daleko jest do panteonu prawdziwych wizjonerów jak przywołani już parę razy Wyler czy Ford itp itd.
Taka jest właśnie moja puenta. Nie umniejszam Tarantinowi jako reżyserowie, nie wątpie w jego talent, nie neguje wartości jego filmów. Jednak nie mogę zgodzić sie, że należy go zaliczać do grona najlepszych reżyserów świata, że PF to "5 najlepszy film wszechczasów", że film sam w sobie był lepszy niż Trzy Kolory Czerwony i że takie chociażby Kill Bille to dzieła. I nie istnieje w moim słowniku takie pojęcie, często używane przez Użytkowników FW przy rozmaitych okazjach, jak "tarantinowski styl" tudzież "tarantinowski klimat".
Tyle mojego na dziś, pozdro 666.
No to pozostaje mi się zgodzić i powiedzieć, że Tarantino ma u mnie tak czy inaczej zawsze miejsce na mojej top liście (obecnie i od dawna 1-wsze) i raczej nic tego nie zmieni.
Bo to, że są to filmy czysto rozrywkowe, to sprawa drugorzędna - ważne, że świetnie się je ogląda.
O wielki wladco filmow, ile Ty filmow nie widziales i czego to nie wiesz, moge zaczac bic Ci poklony?
W swoim pierwszym poscie wyjasniles dlaczego jest wlasnie geniuszem, bo przerabia, obrabia i sprzedaje watki w swoim wlasnym, wielkim stylu. Nikt nie mowi, ze te filmy sa calkiem nowe. Chociazby nazwa Grindhouse mowi sama za siebie.
Jest wielu rezyserow, zwlaszcza tych niszowych, malo znanych, ktorzy maja ogromny przekaz. Ale co z tego jak nie umieja zrobic porzadnego, ciekawego filmu. Nie potrafia przedstawic historii w taki sposob, zeby kazda minuta na ekranie byla euforia dla oka i ucha. Tarantino to umie i wlasnie dlatego jest geniuszem. Pokazuje, ze w kinie nie zawsze liczy sie przekaz, ale takze wykonanie. Dobre dialogi, swietne ujecia, przejmujaca muzyka i wartka akcja to czasem wszystko czego chcemy od filmu. Powinienes troche zwolnic i przestac uwazac, ze w kinie licy sie tylko tresc. Moim zdaniem przechodzisz przez okres narcyzmu i przekonania, ze cos co jest popularne nie moze byc dobre.
Zaryzykuje i powiem, ze wole Tarantina od Jarmusha, chociaz wiem, ze zaraz zostane zmieszana z blotem. Nikt nie umie sie tak bawic z widzem jak pan T. A jesli wymagam, zeby film mial i przekaz i byl wspaniale wykonany siegam po Kubricka, ale to juz dyskusja na inny temat.
Reasumujac: Tarantino jest dla mnie mistrzem i ma juz wygrzane miejsce na mojej liscie ulubionych rezyserow.