Quentin Tarantino

Quentin Jerome Tarantino

8,9
45 014 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Quentin Tarantino

Geniusz...Nie wiem co mam jeszcze napisać, ci co lubią wiedzą, a ci co nie lubią niech poprostu oglądają harrego portiera i tyle. Bo jak ktos nie rozumie przesłania tego Pana (którego w ogole nie ma hahaha) to poprostu nie ma co tu ukrywac.......jest i..... :)

balerina

Bardzo dobrze napisałaś. Arcygeniusz. A ci co go nie lubią,w kinach jak dobrze pamiętam jest jeszcze "Shrek 3" i "Harry"

quentintarantinofan

Żałosna zasada iż "moja racja jest najbardziej racjonalną, nieskazitelną i monopolistyczną racją na całym świcie".

Wracaj do jaskini głupcze, odzierać zwierzynę ze skóry...

Zrozumienie twórczości Quentin Tarantino, nie polega na negowaniu wszystkiego, co posiada cząstkę negatywnego odcienia i wyzywaniu od prostaków i głupców, osoby lub wypowiedzi które, takowe współczynniki zawierają.

Nauczcie się dyskutować, bo do tej pory, albo kopiecie się po dupach, albo niemiłosiernie sobie w nie włazicie, aż po sam mózg...

Quentin Tarantino, stacza się, wypuszczając coraz gorsze filmy, widocznie jego "arcygenialność" wystarczyła tylko na kilka dobrych produkcji [Pulp Fiction, Kill Bill, Four Rooms i Reservoir Dogs]. Reszta to nic nie niosące, prostackie, epizodyczne, płytkie historyjki, mający na celu bardziej pokazanie określanego dialogu bądź efektu, niż na szkicowaniu, zwartego, dobrego wątku fabularnego. Moim skromnym zdaniem oczywiście.

Szanuje jednak zdanie innych, jeżeli dla kogoś reszta filmografii, jest genialna, czy też dobra, to ma pełne prawo do takowego poglądu...

Rolek_2

Bo nie doceniasz historii kina. Jakbyś ją doceniał to byś zrozumiał te filmy. A ja widzę że oceniasz je zupełnie powierzchownie. Dlatego polecam ci "Shreka 3",na nim nie musisz myśleć.

quentintarantinofan

Powiedz więc mi, szanowny panie, w jaki sposób Ty je doceniasz i jak je rozumiesz ?

Nie wiem na jakiej podstawie doszedłeś do tego niezwykle "interesującego" wniosku ?

Nie pisałem nic o tym iż rozumiem, doceniam czy też nie. Zauważ iż mogę rozumieć ale nie koniecznie musi mi to odpowiadać, nie muszę lubić tego rodzaju kina, sposobu przedstawiania fabuły itp. Co nie oznacza iż jestem głupkiem i jedyny film jaki jestem w stanie pojąć to "Shrek 3". Mogę również bardzo lubić gatunek, jaki prezentuje Tarantino, ale nie popierać Twojego sposobu reagowania na wszelaką krytykę itd. itp.

Pomyśl jeszcze raz, bo widocznie źle Ci takowa czynność wychodzi.

Dzieciak z Ciebie, drogi kolego, jesteś ograniczony w sposobie spostrzegania pewnego rodzaju kwestii, myślisz takowym sposobem "lubi = kinoman, człowiek posiadający gust", "nielubi = głupek, bezguście". Żadnego argumentu, czy też przedstawienia domniemanych i odkrytych przez Ciebie wartości, jakie niesie dany film, tylko bezsensowne czcze gadanie, w stylu, "nie podoba Ci się, więc jesteś tępy".

Rolek_2

wulgarny , zly, niegrzeczny z lekko domieszka adhd = oto caly QT i z to lubie jego filmy , potrafi wykorzystac cala swoja energie aby filmy byly b.dobrze dopracowane ( nie ma idealnych filmow - nie oszukujmy sie , w kazdym mozna znalesc drobne przewinienie ) Uwazam ze tarantino ma swoj wlasny porąbany styl i to calkowita prawda... wiadomo typowy amerykanin - na mase i dla kasy ale coz jak tu go nie lubic :)

Rolek_2

Bo jakbyś przedstawił kontrargumenty to bym z tobą dyskutował. A,że takich nie podałeś,znaczy nie ma o czym gadać w ogóle. Quentin to geniusz,drugiego takiego na świecie nie ma. Żaden,podkreślam,żaden reżyser nie ma tak udanej filmografii.

quentintarantinofan

Zabawne, aby ktokolwiek miał przedstawić jakiekolwiek kontrargumenty, muszą wystąpić argumenty, ja nie miałem okazji w tym temacie przeczytać konkretnych argumentów, bo wypowiedzi w stylu "nie doceniasz historii kina", "Tarantino składa hołd bla bla bla" "historią są gatunki sprzed 50-60-70 lat,które Quentin wytwarza na nowo" itp.

Powiedz mi, w czym dorównuje czy też góruje "Grindhouse: Death Proof" nad filmami takimi jak, "One Flew Over the Cuckoo's Nest", "21 Grams", "Blade Runner", "Leon" czy też genialny "Łowca jeleni" ?

Czy niesie ta twórczość [pomijając te trzy dobre tytuły jakie podałem wcześniej] jakikolwiek wartościowy przekaz ? Oczywiście możesz powiedzieć iż jest to kwestia gustu i szukanych wartości, jednak dobry film, to film dający do myślenia, posiadający przekaz, film, nad którym po sensie, będziemy myśleli jeszcze przez jakiś czas, film który pozostanie w naszej pamięci, ale nie ze względu na hektolitry krwi i jakiś dialog.

Death Proof opowiada o zemście [wydarzenie, które jest jej przyczyną, oraz samo jej przeprowadzenie, wykonanie], oraz o braku zrozumienia dla odmienności danego człowieka [w tym przypadku dość słusznie, ponieważ, koleś jest szajbnięty, ma poważnie zaburzoną psychikę oraz całkowity brak wyobraźni]. Pomijając dość dobre dialogi [które są nic nie wartym gadaniem, jednak dość przyjemnie tego bezsensu się słucha] oraz dość realistycznego pościgu/wypadku. To jest to standardowy ograny do bólu scenariusz.

Quentin, nie tworzy nic genialnego [ale jako wilki fan, zapewne zdajesz sobie sprawę iż, jest to tworzenie dla samego tworzenia, nigdy nie miał on ambicji do nakręcenia dzieł wielkich], dla tego też, nie porywając się, powiem dość trywialnie, z motyką na słońce, kręci on kicz, doskonale zdając sobie sprawę iż znajdą się ludzie, potencjalni odbiorcy, jego twórczości.

Jest to sprzedawca odgrzewanych kotletów, powiela, łączy, modyfikując oczywiście oraz dodając coś od siebie, to, co miał okazję zobaczyć, podczas pracy w wypożyczalni wideo. To wielka kserokopiarka, dodając do każdej kartki swój nadruk. Weźmy dla przykładu "Pulp Fiction", gdyby nie dialogi i dwie, trzy sceny [początkowa "rozmowa w restauracji", "jesień średniowiecza", oraz "mózg czarnucha"], to powstałby standardowy, ograny film akcji.

Podsumowując, Quentin Tarantino nie jest złym reżyserem, nie jest także kimś wybitnym czy też genialnym, to osoba balansująca, co nadaje jej oryginalności.

Kochasz te filmy i ich twórcę ? Zapewne tak, co z całą stanowczością popieram i szanuję, jednak nie możesz zachowywać się jak idiota, dzieląc wszystkich na dobrych, czyli bezgranicznie i fanatycznie nastawionych na wszystko co serwuje Quentin [nawet, jeżeli jest to gówno] oraz upośledzonych, głupich osobników, którzy o zgrozo mieli czelność wyrazić negatywną opinię. Stajesz się ograniczonym człowiekiem, który fanatycznie powtarza "nie podoba Ci się, znaczy że jesteś baran i nie zrozumiałeś", a co jeżeli ktoś zrozumiał, ale nie odpowiada mu sposób i przesłanie danej twórczości ?

Chcesz być oryginalny, dla samej oryginalności ?

Rolek_2

Jest lepszy w:
-Genialna ,najlepsza w historii kina,kreacja Kurta Russella. Nikt nie zagrałby lepiej.Zaraz dostanę,że Brando grał lepiej. A gówno. To,że nie żyje to nie powód by lizać mu buciki. Ja go nie trawię w "Godfatherze"
-Genialne dialogi. Żaden reżyser nie potrafi stworzyć lepszych.
-Genialne zdjęcia(lepsze tylko w "Apocalypse Now")
-Najgenialniejszy pościg w historii kina("Bullit" wymiękł)
-Świetna reżyseria
-genialnie zgrani aktorzy
-Świetna współpraca między nimi
-Genialny,niepowtarzalny scenariusz

Odgrzewane kotlety to wciskają inne dupki w Hollywood. A nawet,jakby Quentin coś zapożyczył,to co w tym złego?? Całe to gówniane Hollywood kradnie pomysły ze wcześniejszych filmów(patrz shitowa do bólu "Infiltracja" i przeciętne "Equilibrium")

Dobra cwaniaczku. A jaki przekaz mamy w "Blade Runnerze"?? Quentin tworzy filmy dla wybranych,dla ludzi,którzy choć trochę wiedzą,czym były,np: Grindhousy(jak nie wiesz to w ogóle się nie wypowiadaj)

Rozśmieszyłeś mnie z "Pulp Fiction". Pewnie jesteś jednym z tych,którzy woleliby,żeby wtedy Złotą Palmę dostał Kieślowski. A ja do tego grona się nie zaliczam. Nic nie mam do "3 kolorów",ale wybacz,to,że Kieślowski był Polakiem,to nie powód by miał dostać tą Palmę. Akurat "Pulp Fiction" wniosło więcej niż "Kolory",wniosło świeży powiew w kinematografię.

Cytat z samego Arcymistrza: "Moje filmy oglądają ci co chcą. Reszta niech ogląda co chce. Mi wystarczy to,że są takie osoby na świecie,które potrafią docenić to co robię. Zresztą większość krytyków filmowych daje mi zawsze najwyższe noty. A czym to jest spowodowane?? Tym,że nie jestem pieprzonym hollywoodkim wyrobnikiem,który siedzi w swym pieprzonym biurze i ogląda swój zasrany terminarz myśląc "co by tu dziś kurwa nakręcić". Ja kręcę filmy w odstępie 3-4 lat,by powstało wielkie kino. I tak też się dzieje". Trudno się z tą wypowiedzią nie zgodzić. Reszta hollywoodkich dziadków opiera swą twórczość na fali jednego udanego filmu. Kręcą filmy by je kręcić myśląc: "o mam nazwisko,teraz zajebie frajerom trochę kasy na najnowszej kaszanie". Quentin tak nie ma. On kręci dla wybranych.

quentintarantinofan

Kolego, za dużo gdybania i pseudo stwierdzenia, iż znasz mój gust i poglądy dotyczące danego filmu, "Pulp Fiction" jest filmem dobrym, powiem nawet więcej, to film bardzo dobry, jak na swój gatunek [Dzięki temu iż za jego reżyserie odpowiedzialny jest Quentin Tarantino, wielokrotnie to mówiłem]. Nie wyznaje zasady iż Polskie jest najlepsze i nie przymawia do mnie także ocenianie czegokolwiek przez pryzmat patriotyzmu [szczerze mówiąc, bawią mnie te wszystkie pseudo patriotyczne przejawy i osąd iż Polak ma tylko i wyłącznie kibicować/lubić/szanować i stawiać na pierwszej linii, tylko to co Polskie, bo Polskie jest dobre i najlepsze, przepraszam za epitet, ale jebie taki pogląd].

Co do roli Kurta Russella, masz rację, zagrał dość dobrze, chodź jest aktorem [jak dla mnie, pomijając kilka ciekawych kreacji], słabym.


Reszta, to głównie plusy techniczne, jednak nie powiedziałeś nic, co tyczy się przesłania filmu, napisz, jak je rozumiesz, bo głównie chodzi o to co film ma do powiedzenia, a nie iż "najgenialniejszy pościg w historii kina", bo to nie jest przesłanie o którym, prowadzimy tą dyskusje [mówiąc iż "nie zrozumiałem", masz na myśli fabułę, przekaz, a nie samochodowe pościgi czy też zgrani aktorzy, prawda ? Więc czekam na interpretacje przekazu jaki ta, jak ją określiłeś "arcy genialna" produkcja niesie] odnośnie pościgu, nic odkrywczego czy też niezwykle genialnego [fakt, dość interesujące ujęcia], ale stwierdzenie iż jest lepszy od "Bullit", to zbyt odważny wyskok, mimo tego że film ma 39 lat, to zgniata go jak pchłę.

Blade Runner, to pytanie, o duszę, próba znalezienia odpowiedzi, na pytanie, co powoduje, jest odpowiedzialne za powstanie, narodzenie się duszy, oraz czym tak naprawdę ona jest. Czy maszyna, która jest wytworem biochemicznym, całkowicie stworzonym przez człowieka, posiadająca zdolność do rozróżnia dobro i zła, posiadająca uczucia, w tym również i miłość, które wraz z upływem czasu, rozwija, a co najważniejsze, dramatycznie pragnie żyć, ma duszę ? Czy człowiek ma prawo decydować, o czyimś istnieniu, nawet jeżeli to on jest stwórcą ? A może nie ma czegoś takiego jak dusza ?

Genialny monolog wygłoszony przez androida Roya, w końcowym momencie filmu, mówi wszystko na temat przekazu tej produkcji:

"I've seen things, you people wouldn't believe, hmmm.
... attack ships on fire off the shoulder of Orion.
I've watched C Beams glitter in the dark near the Tannhauser Gate.
All those moments, will be lost in time like tears in rain...time to die ..."

Stwierdzenia iż Quentin Tarantino kręci filmy dla wybranych, jest jedną z najgłupszych wypowiedzi jakie miałem okazję słyszeć/czytać.

Gdyby kręcił dla wybranych, to wysyłałby swoje dzieła [według sporządzonej listy], całkowicie za darmo, na DVD lub VHS, bezpośrednio do domu.

Jak więc ta ideologia ma się w praktyce, kiedy jego najnowszy film jest reklamowany i wyświetlany niemalże w każdym kinie na całym świecie ?

Gdzie to dla wybranych ? Czy zwraca on wydane pieniądze ludziom którzy zdecydowali się udać w świat "wielkiego" T, a otrzymali gówno w kolorowym opakowaniu ? Nie, bo to jego, wywalczone, ciężko zarobione pieniądze. To wszystko to element reklamy, który widocznie działa i to już od kilku lat.

Tarantino drwiąc i śmiejąc się z komercji, niezauważalnie, stał się jej głównym promotorem, wałem napędowym, czerpiąc z tego niemałe korzyści materialne, więc nie pierdol mi tu, człowieku, farmazonów w stylu "dla wybranych", bo to gadka godna bez mózgowego buca który wierzy w świętego mikołaja, stuk-puk, to pukająca rzeczywistość, dawno chyba nie miała okazji do odwiedzin. Bazuje on głównie na nazwisku, bo to element reklamy, gdyby nie "szyld reklamowy" Quentin Tarantino, to by nikt nie zauważyłby nawet większości jego najnowszych filmów.

Czy morderca przyznaje się iż zabił ? Czy Tarantino powie iż chce zarobić kasę, przy minimalnym wysiłku umysłowym, serwując odgrzewane kotlety ? To podstawowy element [powtarzam się] jego wizerunku.

Fanatyzm to nic dobrego, bo ogranicza on poglądy człowieka

Reasumując, cały "tusz" Quentina Tarantino, zakończył się na roku 1995, reszta to próba pisania ołówkiem, co fatalnie nie wychodzi, jednak dalekie jest do doskonałości.

Masz prawo do posiadania odmiennego zdania czy też poglądu, szanuje to, za określenie "bez mózgowego buca", serdecznie przepraszam.

Rolek_2

Przeginasz. W "Łowcy Androidów" nie ma żadnego przesłania. TO takie stwierdzenie,jakbym ci powiedział,iż w "Facetach w czerni" jest przesłanie.

Co do przesłań Tarantino. "Zemsta najlepiej smakuje na zimno".

"Stwierdzenia iż Quentin Tarantino kręci filmy dla wybranych, jest jedną z najgłupszych wypowiedzi jakie miałem okazję słyszeć/czytać." I tu jesteś w olbrzymim błędzie. Tarantino kręci filmy TYLKO dla swoich fanów. Jak ktoś zaczyna jego filmografię od "Kill Billa" nie oglądając "Pulp Fiction" nie obejrzy go nigdy,mimo,iż to obraz kultowy. Uzna,że Quentin wali tylko hektolitry krwi. A to gówno prawda. Quentin ukazuje nam drugą stronę Hollywood. Nikt,żaden reżyser nie ośmiełby się nawet stworzyć czegoś takiego jak "Kill Bill",czy nawet "Reservoir Dogs". Bałby się,że nie wzięliby jego scenariusza. Quentino wytwórnie ufają i dzięki temu jego filmy są porządne. Nie zostają z nich wycięte żadne drastyczne sceny,gdzie w innym filmie już by ich nie było. Inni reżyserzy robią filmy pod masówkę. A który film Quentina według ciebie jest pod masówkę?? "Kill Bill" z hektolitrami krwi??

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
Rolek_2

Rolek, naprawdę dobrze prawisz i zgadzam się z Tobą w 100%. Lubię niektóre filmy Quentina, ale nie można popadać w fanatyzm. Są setki lepszych filmów od "Pulp Fiction" czy "Kill Billa". Ale oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania. Każdy lubi, to co lubi:P Pozdrawiam.

Rolek_2

Człowieku,nie musisz chodzić na Tarantino skoro go nie lubisz. Są jednak tacy ludzie,którzy bezgranicznie kochają jego kino. I to nie tylko ja. Pod masówkę to są robione wszystkie filmy,prócz Quentina. Jakbyś jeszcze nie zajarzył to nie każdy kuma Tarantino. Ale ci ludzie przynajmniej obejrzą jedno jego dzieło,nie zrozumieją go i nie oglądają reszty. Takim wybaczę,nie każdy lubi krew na ekranie. Ale ty po co oglądasz jego filmy,skoro ci się jeden nie podoba?? Wszystkie filmy Quentina opierają się na dialogach z "fuckami",nie lubisz słuchać przekleństw,to po chuj chodzisz i dalej je oglądasz?? Akurat jestem dziwnie spokojny,iż to filmy Quentina przetrwają dłużej niż większość filmów wymienionych w twoich ulubionych. Te filmy bawią coraz większą ilość osób(mówię o Tarantino). Sam byłem z dziewczyną na "Death Proof". Kobita widziała tylko "Kill Billa",którego nienawidzi. Jednak "Death Proof" podobał jej się.A dlaczego?? Bo jest genialnie wyreżyserowanym,napisanym i zagranym dziełem. I przetrwa więcej lat niż np: przeciętny "Człowiek w ogniu",marna podróbka "Matrixa" "Equilibrium",czy beznadziejny "Obłęd". Założę się,że dzieła Quentina przetrwają dłużej niż pamięć o "Godfatherze". A dlaczego?? Bo filmy Quentina są dalej na czasie. Jego grono fanów powiększa się. A inni reżyszerzy kręcą swe gówniane gnioty w oparciu o jeden film,który im nadspodziewanie wyszedł. Taka jest prawda.

quentintarantinofan

matko nie chciała wywołać burzy mózgów - jedni lubią inni nie!
nie ma co sie kłócić, QTF nie denerwuj sie bo nie ma sensu :)

quentintarantinofan

Nie piszę że nie lubię jego kina, tylko, nie poddaje się, czy też nie ulegam marketingowym bredniom jakoby był on całkowicie niezależny i "bla bla bla". Tarantino to reżyser nietuzinkowy, oglądając jego filmy, odrywam się od standardów, obcuje z kiczem i tandetą, czasami śmieszną, czasami nie. Jednak nie jest to geniusz [moim zdaniem oczywiście].

Nie toleruję natomiast, bezkrytycznego, idiotycznego, fanatycznego, jednostronnego rozstrzygania czy też ustalania pewnych kwestii.

To że nie podoba mi się znaczna część kinematografii Quentina, którą krytykuje i uważam za tępy szajs, nie oznacza iż nie lubię przekleństw w filmach, krwi i "bla bla bla". Aby lubić jego twórczość nie muszę bezgranicznie akceptować każde byle gówno, jakie jest mi oferowane, ponieważ, po osobie która stworzyła [najbardziej odpowiedni przykład filmu] "Pulp Fiction", oczekuje czegoś więcej niż tandetne, bezsensowne, gówniane, dziadostwo, niewarte złamanego grosza. [w określonym gatunku oczywiście]

Jednak cały dorobek filmowy i reżyserski Quentina Tarantino, nie przetrwa, w moich oczach, porównania chociażby z "Blade Runner". Nawet jego najgenialniejsze dzieło, do którego wielokrotnie się odwoływałem "Pulp Fiction", w porównaniu z nim, to tępa, dresiarska sieczka, nieniosąca kompletnie żadnego wartościowego czy choćby odkrywczego przesłania.

Wszystko opiera się na sposobie rozstrzygania i stosowaniu różnorodnego sposobu podziału danej produkcji. "Pulp Fiction" ma u mnie wystawione dziewięć [9] [jeżeli dobrze pamiętam], jednak jest to ocena prosperująca i obowiązująca tylko i wyłącznie w danym określonym gatunku. Ta dziewiątka [9] w zestawieniu ogólnym [czyli z innymi filmami] jest na poziomie marnej dwójki [2].

Kwestia przetrwania, to debilny argument, ponieważ jest wiele arcydzieł o których znaczna część kinomanów nie ma bladego pojęcia, z przyczyn braku odpowiedniego wydawcy itp. a jednak gdyby mieli szansę obcować z takowym dziełem, zachwyciliby się, przeżywając swego rodzaju katharsis.

Kogo obchodzi ile przetrwa pamięć danej produkcji, liczy się wartość, ale nie finansowa, lecz wartość przesłania, genialności i serca.

Adolf Hitler będzie zapewne pamiętny do końca istnienia ludzkiego gatunku, czy ten fakt czyni z niego kogoś wyjątkowego i wartościowego ?

Rolek_2

Może nie wyjątkowego,ale osobę,która przyczyniła się do kataklizmu na ziemi. To,że Quentin obcuje z kiczem nie oznacza niczego. Jego następne dzieło "Inglorious Bastards" raczej nie będzie jak to określasz "kiczem",gdyż w tematyce II Wojny Światowej nie stworzy się kiczu. Co do Twojego postrzegania filmów. Ja uważam,że każdy film można porównać. Porównać można,np:aktorstwo,zdjęcia,itp. I w tym "Pulp Fiction" zostawia wszystkie dzieła w tyle.

quentintarantinofan

Nie wiem czy to co robi Quentin, można nazwać przełomem czy rewolucją, wielokrotnie wspominałeś iż składa on hołd kiczowatym filmom z przed wielu lat, filmom klasy B czy C, więc kręcenie czegoś na nowo, to żadna rewolucja.

Nie określiłbym także rewolucją czy przełomem, niechronologiczne przedstawienie planu wydarzeń, czy też zastosowanie elementów kojarzonych z filmami klasy gore.

Odnośnie dialogów, fakt, są one barwne i obfite, jednak cała ta obfitość to czcze ganie o bzdurach, bez przekazu, mówienie dla samego mówienia, aby było "super fajnie", fajnie, tylko że...

Jedna kwestia wypowiedziana przez Harrego Callahana w "Dirty Harry"

"I know what you're thinking. Did he fire six shots or only five? Well, to tell you the truth, in all this excitement, I've kinda lost track myself. But being as this is a .44 Magnum, the most powerful handgun in the world, and would blow your head clean off, you've got to ask yourself one question: Do I feel lucky? Well, do ya punk?"

"Well, when an adult male is chasing a female with intent to commit rape, I shoot the bastard. That's my policy."

Dosłownie zgniata wszystko co do tej pory, pokazał nam Tarantino, bez prostackiego "fuck", bez idiotycznego gadania o niczym, czysta, nieskazitelna moc, brutalna siła, rozwalająca łby niczym sam Magnum 44.

Quentin Tarantino i cała jego "sztuka", to coś jak obraz Pabla Picasso - "Dziewczynka z łódką", na pierwszy rzut, cała kompozycja wygląda ciekawie i nietuzinkowo, po dłuższym obcowaniu, okazuje się to bezsensownym bazgrołem, bo ani to piękne, ani ciekawe [kobieta trzymająca łódkę, przedstawiona przy pomocy figur geometrycznych, to żadna sztuka, tylko zwykłe gówno], filmy kręcone są dla samego kręcenia, jest to bardziej pretekst, podłoże dla nowego ujęcia, dialogu, czy też efektu. Obrazy Picassa [mówię o tych, prezentujących podobny styl do tego wymienionego], zarówno jak i filmy Tarantino, sprzedają się, ponieważ widnieje przy nich nazwisko.

To że Tarantino obcuje z kiczem, oznacza bardzo dużo, bo jest to podstawowy budulec jego produktu.

Dziwna rozbieżność w sposobie spostrzegania pewnych kwestii, mówisz iż Tarantino, nie podlega żadnym schematom [zaznaczam iż komercyjnym również], a tu, stwierdzenie iż kolejne jego "dzieło" będzie poważne, bo tak nakazuje ustalony schemat poprawności politycznej, dziwne. Sądzę iż odejście od kiczowatości, przepychu itp, czyli wszystkich cech charakterystycznych dla jego stylu, będzie całkowitą porażką.

"Inglorious Bastards", będzie filmem kiczowato brutalnym, okraszonym "fuckami", latającymi nogami i "bla bla bla" [jestem tego pewny na 80%], lub tanim melodramatem [w co wszczepże wątpię]. Istnieje także [drobna, praktycznie nikła] nadzieja iż będzie to film co najmniej tak dobry jak "Pluton" czy "Czas Apokalipsy" [jestem święcie przekonany iż prędzej Święty Mikołaj zgwałci Papierza].

Obsada [całkowite beztalencia], wskazuje iż najbardziej prawdopodobna jest opcja pierwsza.

Odnośnie zdjęć, "Trainspotting", "Jarhead", "Joe Black", "Children of Men", "Lord of War", "Fight Club" "American Beauty" biją moim zdaniem "Pulp Fiction" i resztę, znajdzie się również masa filmów lepszych pod każdym innym względem, ale to kwestia gustu.

Liczy się przekaz, to co film ma do powiedzenia, to czym się broni, co oferuje widzowi, jakie porusza tematy, czy po seansie widz podda się poglądowi, wizji reżysera, czy dane zdarzenie odmieni światopogląd, zdanie, to jest najważniejsza i najbardziej cenna cecha, dobrego filmu, dobrego kina.

Podsumowując, każdy ma swoje zdanie, nie zajdzie tu żadnego rodzaju zrewolucjonizowanie, odmienienie nastawienia i poglądów, więc wydaje mi się iż dalsza dyskusja to strata, zarówno Twojego cennego czasu, jak i mojego. Oczywiście nadal możemy dyskutować, tylko, czy jest jakikolwiek sens ?

Rada, radzę nie oceniać każdego taką samą miarą, powstrzymywać emocje i ograniczyć fanatyzm, a wtedy dyskusja będzie przynosiła obustronne korzyści...

Dzięki, do następnego razu ;]

Rolek_2

Sądzę,iż Quentin specjalnie wziął,jak to mówisz "beztalencia",żeby pokazać,iż z każdego coś zrobi. A co zrobił z Russellem?? Aktor jednej roli(Snake Plissken),później grywał w chałach,a teraz Tarantino zrobił z niego geniusza w swojej roli. Ja tam Madsena nie uważam za cieniaka,a wręcz przeciwnie. Był na prawdę rewelacyjny we "Wściekłych Psach","Kill Billu" i "SIn City". Nie wiem również co masz do Tima Rotha. Bardzo dobry w "Czterech Pokojach","Pulp Fiction". Może nie pasuje do filmu wojennego,ale ja ufam Tarantino. Sądzę,iż film będzie typowym filmem Tarantino,może trochę komercyjnym,ale z wielką rzezią na ekranie. Pokaże to czego nie widzimy w innych filmach wojennych. Pokaże wojnę bez cenzury. Tego jestem, pewny. Co do dialogów. Są one bardzo śmieszne,może czasami o głupich tematach,ale zawsze dowcipne. Każdy ma inne gusta,to fakt,dlatego również kończę tę dyskusję,która okazała się bezowocna.