Widzowie Tarantino dzielą się na:
-ludzi, którzy uważają go za świra i beztalencie z pretensjami - tych rozumiem, lecz nie podzielam ich zdania
-zwykłych zjadaczy chleba/popcornu
-miłośników kina, którzy do jego sztuki nauczyli się podchodzić z dystansem - do tych ja się zaliczam
-dzieciaków, którzy się cieszą, jak widzą na ekranie seks i przemoc, oraz słyszą wulgaryzmy, podniecają się, jak są wtedy męscy.
Każdą z tych grup filmy Quentina ustosunkowują w inny sposób
-tych pierwszych-drażnią
-drugim-dają dobrą rozrywkę
-trzecim-j.w.+uczą ich dystansu do kina+ofiarują im przyjemność z oglądania, jakże inteligentnego, pastiszu dobrze znanych im klasyków
-czwartych-odmóżdżają.
Dlatego dzieła Quentina powinny być dozwolone o 18. lat, chyba, że jakiś młody człowiek jest nad wiek rozumny, a do tego interesuje się kinem.
A tak nawiasem mówiąc: czytałem wywiad z tym facetem i przekonałem się, że najmądrzejszy, to on nie jest, ale to już jest chyba cena za bycie wybitnym artystą. Na mój stosunek do niego, jako do reżysera, to nie wpływa.
Być może Ty, nie mając 18 lat, dostrzegałeś w filmach Tarantino tylko seks i przemoc, może Ciebie zachwycał sam fakt użycia wulgaryzmów. Nie trzeba być specjalnie rozumnym, żeby pojąć złożoność form i niesamowitą grę poszczególnych elementów jego filmów. Ja, chociaż co prawda należę do osób interesujących się sztuką filmową, Quentina pokochałam w wieku 14 lat, podobnie jak wielu moich znajomych wcale nie lubujących się w kinie - także nie mogę zgodzić się z proponowanym przez Ciebie ograniczeniem wiekowym. Chociaż pozostałe 3 podziały są dość trafne. Pozdrawiam :)
Ja też go polubiłem w podobnym wieku, co Ty i, jak mi się wydaje, rozumiałem jego filmy, jednak już wtedy z przerażeniem stwierdziłem, że jestem jednym z wyjątków! Również pozdrawiam.
szczerze mowiac jego filmy nie sa jakos super skaplikowane i ciezkie do pojecia
fajnie ze poczules sie lepszy od innych ze zrozumiales ale niewiele jest tak naprawde do rozumienia
facet bawi sie konwencjami, kreci przerozne filmy, robi to po mistrzowsku i oglada sie super ale tak naprawde tam nie ma ukrytego przekazu dla wybrancow, to raczej kino czysto rozrywkowe i chodzi przede wszystkim o "podoba sie czy nie?"
tam nie ma nic do rozumienia, kwestia tego czy przypadnie komus do gustu i to wszystko
a tego seksu to jakos wcale duzo u tarantino nie bylo wiec nie wiem skad ten slogan wzieliscie
1. Żeby rozumieć jego filmy, trzeba znać wiele innych, z których on czerpie.
2. Nie mówiłem nic o seksie w jego filmach, mówiłem tylko o zapotrzebowaniach dzieciaków, którzy nie widzą różnicy między jego filmami, a papką klasy "Ź", którą nota bene on po części parodiuje.
"dzieciaków, którzy się cieszą, jak widzą na ekranie seks i przemoc, oraz słyszą wulgaryzmy, podniecają się, jak są wtedy męscy."
no wynikaloby z tego ze tego seksu jest tam sporo, a tak naprawde wcale nie
a co do rozumienia to wcale nie
mysle ze nie trzeba specjalnie ogladac zadnych filmow karate itp zeby zrozumiec np kill billa czy ktorykolwiek inny film
to nie jest tak jak w jakiejs parodii typu straszny film ze trzeba ogladac x filmow zeby wiedziec do czego tworcy pija
bo przede wszystkim tarantino nie parodiuje
lapie sie za niszowe filmy i robi je po swojemu ale parodie to nie sa
Pastisz. To się nazywa pastisz, ładne słowo. Tarantino kocha durne filmy klasy B, dlatego robi im podobne. Wcale nie głębokie, ale idealne formą. Jestem zachwycona umiejętnością Tarantina w kwestii dobierania muzyki. Czapki z głów, normalnie.
Tarantino jest do lubienia. Osobiście oglądając "Od Zmierzchu Do Świtu" nie potrafię tam znaleźć nic głębokiego. Po prostu jakbym nie szukała, nie potrafię. Nie umiem też znaleźć niczego głębokiego w Kill Bill. Ale uważam je za cudowne filmy. Za pięne pastisze, za zabawę formą i stylem. Uważam, że Tarantino bawi się filmem i dlatego oglądając jego filmy niesamowicie jaram się tryskającą krwią, zieloną mazią wypływającą z głębi zombiaków, czy czegokolwiek innego. I nie, nie czuję się przez to bardziej męska ;). Ani dorosła. Co więcej, po przekroczeniu magicznej granicy lat 18 nie zmieniłam swojego podejścia do jego kina. Nadal podoba mi się za ciekawą formę, a nie za głębię.
Też uważam, że w filmach Tarantino przekaz (jeśli się zdarzy :) ) to jest kwestią drugoplanową. Nie zmienia to faktu, że jednak w jego kinie można nie tylko kochać błyskotliwe dialogi (co ja czynię), ale również dostrzegać drobne niedostrzegalne na pierwszy rzut oka motywy: nazwy fikcyjnych produktów, ukryte napisy, muzyka, która zgrywa się ze sceną ("Pulp Fiction, "It's good to see you", kiedy Butch widzi Marcelusa), podziwiać wspaniały montaż itd. Więc czasem trzeba popatrzeć uważniej :) ale macie rację, jego styl jest głównie dla dobrej rozrywki, świetnej zabawy i ja ją zawsze mam, oglądając jego dzieła.
Nie mówię, że jego filmy mają głębię, tylko, że trzeba do nich:
1. Pewnego dystansu.
2. Pewnego wyrobienia filmowego.
Quentin żongluje motywami, czasem wywraca je do góry nogami, czasem parodiuje/pastiszuje, niekiedy miesza gatunki, a nawet łączy np klasykę kina z niskobudżetowymi gównami, ale zawsze robi to w sposób niezwykle wyrafinowany; rozumiem ludzi, którzy uznają jego kino za odmóżdżające i wiem, że działa tak na tych, co nie rozumieją, iż to samo w sobie nie jest odmóżdżające, lecz pastiszuje motywy z różnorakich filmów (również tych odmóżdżających). Dlatego jestem za ograniczeniem 18+.
No cóż, jak dla mnie nie jest to przekonujące. W jego filmach prócz przemocy nie ma niczego, co by się kwalifikowało na ograniczenie wiekowe. I wydaje mi się, że nie ma większego znaczenia, czy ktoś ma 16, 14 czy 18 lat. Jeśli film obejrzy osoba głupia, to wyciągnie głupie wnioski, jeśli osoba mająca inny gust - nie polubi jego filmów. Wiek tutaj nie ma znaczenia. Możesz mi wierzyć, mając 14 lat sądziłam to samo o filmach Tarantina, co sądzę dzisiaj, mając 19. Szczerze mówiąc, nie jestem wyjątkiem ;). Jest wielu ludzi, którzy postrzegają jego dzieła jako filmy naprawdę warte obejrzenia, chociaż niekoniecznie głębokie.
Nie uważam też, że trzeba wielkiego przygotowania filmowego do oglądania Tarantina. Owszem, jeśli oglądałeś kino klasy B, możesz wiedzieć, skąd pochodzą niektóre motywy czy sceny, ale to nie jest konieczne. Mam znajomych, których wiedza filmowa ogranicza się do randomowego oglądania filmów na polsacie i/lub jedynce, a spodobał im się Kill Bill.
W kwesti podejścia do filmów Tarantiono zgadzam się z Sheshią. Nie rozumiem, jak można widzieć "coś głębokiego" w krwaw jatce, którą On urządza na ekranie. Tak jak już napisaliście- ten reżyser bardzo dba o szczegóły wizualne, dialogi. Jednocześnie w trakcie oglądania dzieła końcowego, mam wrażenie,że On ciągle gdzieś tam stoi na ekranem z ironicznym uśmieszkiem, dając do zrozumiea, że to wszystko pic na wodę.
Jego kino jest ekscentryczne, dziwaczne, zbrukane krwią, ale nie tandentne. Lubię to. Tarantiono realizuje swoje filmu z wielką fantacją, i dlatego tak przyjemnie się je ogląda.
Wiek naprawdę nie ma znaczenia. Możesz mieć lat 40 i podniecać się wulgaryzmami i hektolitrami krwi na ekranie, a możesz mieć lat 16 i cenić Quentina za jego ekscentryczność i formę sztuki, którą on przedstawia.
Smuci mnie jedynie to, że ok. 50% (śmiem twierdzić) "Fanów" Tarantino zna jedynie 3 filmy. Kill Bill z "jedynki" i Bękarty... , bo jest to film stosunkowo nowy. Na pytanie, co taki "fan" sądzi o "Wściekłych psach" zapewne odpowie, że nie wie o co chodzi, bo najzwyczajniej w świecie tego filmu nie oglądał.
Jasne, ale jednak zazwyczaj, to nastolatkowie doceniają go wyłącznie za przemoc i wulgaryzmy, a ci nieco starsi - za to, że jest prawdziwym artystą.
Nawiasem mówiąc, niedawno się dowiedziałem, że swego czasu w Cannes Tarantino nie uległ Moore'omanii i chciał przepchnąć "Oldboya". I za to pan Quentin ma u mnie kolejny wielki plus!