Muszę szczerze przyznać, że dotychczas podziwiałem Quentina za jego reżyserkę, ewentualnie aktorstwo. Ale zauważyłem również, że to równy gość, który nie da się wydymać. Dowody? Niech na początek będzie jego przemówienie z Cannes. Czy znacie jakieś gwiazdy Hollywoodu, które odważyłyby się na taki gest?
http://www.youtube.com/watch?v=cGHmtvWHZ2Q
I to się nazywa wać panie nieśmiertelność...
Widać, że Quentin szczerze pierdoli hollywoodzką arystokrację (w niektórych wywiadach klnie jak szewc), a najlepszą rzeczą jest to, że mówi spokojnie kogo najczętniej wydziałby w jego ewentualnym filmie erotycznym...
A w Cannes cieszył się z nagrody jak dziecko. Aż miło go oglądać było...
Bo facet nie boi się tych "krytyków". I tu występuje niezły paradoks. On ich, jak to nazwałeś "pierdoli", a oni oceniają jego filmy jako arcydzieła.