Śmieszne jest podważanie teorii ewolucji, a jeszcze śmieszniejsze twierdzenie, że zgodnie z nią kreacjonizm jest błędny.
10 000 lat temu Bóg stworzył Ziemię wraz ze wszystkimi organizmami żywymi, a dinozaury i cała masa innych wymarłych gatunków zwierząt i roślin żyły razem z ludźmi...Takie teksty słyszę od kreacjonistów i nie widzę możliwości połączenia tego z teorią ewolucji.
Kreacjonizm nie zakłada istnienia boga, tylko to, że świat został stworzony - a przez kogo i jak to już każdy sobie dopowiada po swojemu.
I choćby na tym punkcie się kłóci z nauką - jest to totalnie niemożliwe do udowodnienia. Kreacjonizm chrześcijański mówi nam, że świat powstał 6.000 lat temu, co jest nonsensem. Życie zaistniało samo, tak samo jak samo się rozwijało.
To właśnie założenie, że nagle, tak z niczego wziął się wszechświat jest nonsensem.
Fakt, to jest nonsens. Na szczęście nikt w nauce nie głosi takich nonsensów, jak wzięcie się wszechświata znikąd.
Albo wziął się sam z niczego, kiedy nie było jeszcze nic, albo ktoś/coś go stworzyło. Nie mógł istnieć od zawsze.
A przepraszam bardzo, czemu niby nie mógł? Bo TY tak sobie wymyśliłeś? Obecne modele astrofizyczne potwierdzają, że wszechświat mógłby być wieczny, ponieważ rozszerza się, lecz w pewnym punkcie rozszerzenia stanie i zacznie się kurczyć, po czym nastąpi kolejna inflacja (tak więc proces ten jest powtarzalny). Skąd się wzięła materia? Może była od zawsze i co parędziesiąt miliardów lat powtarza się ten sam proces wiecznego "oddychania" wszechświata.
Możliwości jest jeszcze parę, lecz póki co to, że nauka nie daje odpowiedzi, nie znaczy, że religia ją daje. Jeżeli wiara mówi 2+2=7, a nauka mówi 2+2=5, to nie znaczy to, że skoro nauka się myli, to automatycznie religia musi mieć rację.
"Jeżeli wiara mówi 2+2=7, a nauka mówi 2+2=5, to nie znaczy to, że skoro nauka się myli, to automatycznie religia musi mieć rację."
Dobry przykład. Nauka zawsze będzie bliżej odkrycia prawdy. Nauka nie zapycha dziur niewiedzy bajkowymi postaciami.
Wiadomo, zawsze można wszystko wyjaśnić np. działalnością Nadprzyrodzonej Kostki Masła we wszechświecie, która dała początek życiu i nikt mi nawet nie udowodni, że taka Kostka mogła/może nie istnieć. Ale czy takie wyjaśnienie nie byłoby zabójstwem dla ciekawości i dalszego rozwoju? Tym sposobem cofamy się właśnie do czasów wierzeń starożytnych ludów, plemion, którzy nie mogąc wyjaśnić prostych zjawisk przyrodniczych (tęcza, piorun, wschód/zachód słońca, żywioł wody, ognia) przypisywali je działalnością bogów.
A kto mówi o religii? Czym innym jest proces rozszerzania się wszechświata a czym innym samo jego istnienie. Nawet jeśli ów proces powtarza się co ileś miliardów lat, to jednak materia skądś się wziąć musiała. Założenie, że coś nie ma początku i jest wieczne to już krok w stronę religii, prawda?
Nie. Krokiem w stronę religii by było, gdybyśmy uznali, że początkowa osobliwość nas stworzyła, czyta w naszych myślach i wyśle nas do piekła jeżeli nie będziemy o niej uczyć w szkołach. To jest religia. Religia to wiara w coś, ORAZ oddawanie temu czci jako nadnaturalnemu czynnikowi sprawczemu. Materia jest tylko materią - kupa kwantów, atomów i innych cząstek. To, że dla Ciebie materia musiała kiedyś nie-być, a potem być, to już Twój problem. Materia mogła być po prostu od zawsze. Nie musiała, fakt, dlatego jest to wciąż badane, powstaje wiele hipotez starających się zasugerować najbardziej prawdopodobne rozwiązanie. Mechanika kwantowa jest ostateczną odpowiedzią na wszystko, potrzeba jeszcze jednak dziesięcioleci, by mogła w pełni rozwinąć skrzydła i by mogła odpowiedzieć nam na pytania nas interesujące.
"Obecne modele astrofizyczne potwierdzają, że wszechświat mógłby być wieczny, ponieważ rozszerza się, lecz w pewnym punkcie rozszerzenia stanie i zacznie się kurczyć, po czym nastąpi kolejna inflacja"
To akurat nie jest prawda, większość astrofizyków uznaje, że wszechświat nie przestanie się kurczyć, ale zasadniczo masz rację: istnieją teorie tłumaczące skąd się wziął i są dalekie od stwierdzenia, że z niczego. Oczywiście są tylko teoriami, a raczej hipotezami, jednak to wciąż więcej niż proponuje nam religia.
Pozdrawiam
Wpierw trzeba dowieść, że w ogóle zacznie się kurczyć. Póki co panującym modelem na temat przeszłości jest kwantowa osobliwość, zaś jeśli idzie o przyszłość - rozszerzanie w nieskończoność.
Nie mniej jednak coraz częściej pojawia się świeży powiew w astrofizyce i kosmologii - Hawking postuluje początek wszechświata z dosłownej nicości, jako że próżnia w fizyce kwantowej ma masę i energię różną od zera, a jak wynika to ze wzoru Einsteina - e=mc2 - energia i materia to to samo, przejawiające się tylko w innej formie i jedno może przemienić się w drugie w pewnych ściśle określonych warunkach.
Dodatkowo jeśli idzie o przyszłość wszechświata, to do łask coraz bardziej powraca dawny model Friedmana, jakoby wszechświat w pewnym momencie przezwyciężył siłę ekspansji i w wyniku działań grawitacyjnych zapadł się ponownie w nieskończenie mały punkt, po którym na nowo dojdzie do powstania nowego uniwersum i tak w nieskończoność. Ze współczesnych fizyków, chociażby Lawrence Krauss się zgadza z tą opinią. Hawking ma sceptyczne zdanie, ale nie odrzuca takiej możliwości.
Nieco skostniały model "mono", jakoby była jedna osobliwość, jedna inflacja i następnie wszechświat rozpłynie się z powodu ciągłego oddalania się od siebie materii, zaś w wyniku wzrostu entropii istnienie życia i struktur takich jak galaktyki, a nawet słońca przestanie być możliwe, jest zamieniany na model "poli", gdzie nic nie jest niezwykłe, wszystko jest powtarzalne. Jeśli ten nowatorski model kosmologiczny okaże się w przyszłości rację, to okaże się, że rację mieli na tysiące lat przed nami Aztekowie, Inkowie, Normanowie i inne ludy, które wierzyły, że wszechświat powstał z chaosu, następnie w chaosie zginie, by znowu z niego wyłonił się nowy, lepszy świat.
Właśnie przeczytałem swoją wypowiedź i okazuje się, że w trakcie jej pisania zapomniałem co się robi z głową. Chciałem napisać rozszerzać nie kurczyć ;)
Nie będę jednak dyskutował na ten temat bo jestem matematykiem nie fizykiem, nie chcę więc się wymądrzać jako laik.
Kreacjonizm jest błędny, bo postuluje fizyczną niemożność zajścia pewnych procesów biologicznych i kwantowych (ex nihilo).
To co chyba miałeś na myśli, czyli wiara, że jakiś bożek nad tym czuwa faktycznie nie jest błędna, tylko nieweryfikowalna i niezbyt wiarygodna.
Wiarygodna a prawda jest taka, że duchy i reinkarnacja są faktem i tyle w temacie. A Bóg jest inteligencją więc istnieje bo wszystko ma skutek i przyczynę. Wielki Wybuch nic nie tłumaczy, bo to to samo co magiczna różdżka. Pajace. Tyle w temacie.