"Umrzemy i to czyni z nas szczęściarzy. Większość ludzi nigdy nie umrze, ponieważ nigdy się nie
narodzi. Ludzi, którzy potencjalnie mogliby teraz być na moim miejscu, ale w rzeczywistości nigdy nie
przyjdą na ten świat, jest zapewne więcej niż ziaren piasku na pustyni. Wśród owych nienarodzonych
duchów są z pewnością poeci więksi od Keatsa i uczeni więksi od Newtona. Wiemy to, ponieważ
liczba możliwych sekwencji ludzkiego DNA znacznie przewyższa liczbę ludzi rzeczywiście żyjących. "
To jest piękne, chce żeby ktoś to odczytał na moim pogrzebie, a pierwsze dwa zdania mogą być na
moim nagrobku. :)
Ależ zrozumiałam emocjonalną poezje Dawkinsa :) Tłumacza moją myśl. Jeśli by założyć ,że śmierć czyni z nas szczęściarzy... i żyjemy po to by umrzeć TO LOGIKA I SEMANTYKA POZWALA NAM NA TWIERDZENIE ,ŻE NAJRACJONALNIEJ JEST SIĘ ZABIĆ ....ALBO WYMORDOWAĆ CAŁĄ LUDZKOŚĆ :)
Zabraklo kontekstu wypowiedzi Dawkinsa stad okazja do sarkazmu.
Chodzilo o to ze zyjemy "tu i teraz" nie czekakajac na lepsze zycie po smierci, dlatego trzeba sie cieszyc i z ciekawoscia krytycyzmu odkrywac swiat, zadajac pytania, nie godzac sie na podane latwe/gotowe/infantylne odpowiedzi serwowane przez systemy religijne. Stad swiadomosc "tu i teraz" pozwala nam pelniej i odpowiedzialniej przezyc zycie.
Niektorzy beda czekac na pozniej, zaniedbujac zycie doczesne.
Dalej wchodzi: patrz wyzej ↑
A kto czeka na życie po śmierci? Ja nie :)
Zostały Ci chyba jakieś przesądy parareligijne... bo z naukowego punktu widzenia życie nie ma sensu. Sugerujesz po prostu zwykłe, naturalistyczne ujęcie. Życie po prostu jest. Jeśli natomiast ktoś zakłada,że życie jest pełniejsze i odpowiedzialniejsze, gdy masz świadomość "tu i teraz" - - - > myśli już quazi-religijnie. Jeśli to Twoje bycie szczęśliwym nie jest utożsamiane z ww. tezą, to masz problem, gdyż powołując do istnienia obiektywne wartości, których w świecie nie ma - - - > myślisz religijnie.
Powiedz mi po co zastępować jedną metafizykę drugą? Po co wymyślać jakieś nowe "prawdy" eschatologiczne, a śmiać się z innych systemów religijnych?
Ad rem: Śmierci doświadczyć niepodobna, dlatego wiara w nią jest przesądem :)
Powyzsze jest prawie doslownym cytatem z "Root of All Evil?", zmetabolizowanym tylko przeze mnie. Dlatego zarzut ad personam- jak kula w plot.
Ale z Twojej wypowiedzi wynika cos ciekawego. Prawdopodobnie dokonalas rewolucyjnego odkrycia, mianowicie sensu swojego istnienia, i jego celowosci. Wnioskuje to po argumentacji negujacej wszystko czego ludzkosc przez ostatnie tys. lat dorobila sie na polu filozof.-relig.:
1. odrzucasz religie i jej gwaranty zycia po zyciu;
2. tlumaczenie naukowe sensownosci istnienia tez Ci nie pasuja (zycie nie ma sensu);
3. cieszenie sie chwila i korzystanie z "tu i teraz"- to takze dla Ciebie zla opcja (quazi-religijna; ateista jest tez religijnym-tylko inaczej!);
4. ewentualne istnienie Absolutu (Byt dajacy obiektywne wartosci/wytyczajacy prawa) jako Bytu filozoficznego (jako Pierwotnego Stworce i Architekta) z pkt. widzenia odkryc nauki lub wierzen religii (b.pasuje Ci ta opcja)- tez jest przez Ciebie odrzucone;
5. na koniec twierdzisz ze doswiadczenie posmiertne nie zachodzi (ubralem to lepiej w slowa- bo Twoje jest niedokladne)- wynika z tego ze masz o tym wiedze i mowisz z przekonaniem jakby z doswiadczenia;
Mozesz zatem okreslic kim jestes? Dokad zmierzasz? Co Cie tutaj zatrzymuje? Jaka masz wlasna filozofie?
"Powyższe jest prawie doslownym cytatem z "Root of All Evil?""
Znam ten film :) Natomiast "tu i teraz" chyba jest z Epikura. Epikur napisał: "żyj chwilą, nie rozmyślaj o śmierci, nie martw się o nic. Gdy żyjesz, śmierci nie ma, gdy zaś przychodzi śmierć, nie ma już ciebie."
"Dlatego zarzut ad personam- jak kula w plot."
Wybacz, ale nie rozumiem. Możesz jaśniej
"1. odrzucasz religie i jej gwaranty zycia po zyciu"
Ja jestem religijna, a odrzucam tylko wiarę w to ,że dusza ludzka żyje po śmierci dalej w sposób podobny do życia człowieka przed śmiercią. Zauważ, że jeśli dusza istnieje po śmierci, to jej istnienie i działanie nie może być takie same jak w ciele. Uważam, że pragnienie, aby przetrwać śmierć i żyć dalej jak przed nią jest zabobonem, bo nasze myśli są związane z funkcjami cielesnymi, dlatego nie ma myśli bez wyobrażeń, które są zjawiskami psychosomatycznymi. Takiej myśli "cielesnych" nie może więc być w duszy istniejącej bez ciała.
"2. tlumaczenie naukowe sensownosci istnienia tez Ci nie pasuja (zycie nie ma sensu)"
Nauka tłumaczy sens życia? Metodologia nauki się kłania. Podejrzewam, że masz na myśli tzw. wiarę w "przetrwanie gatunku"? A dlaczego gatunek a nie rasa? A może w ogóle życie? Tylko dlaczego życie? Przecież to zwykłe atomy , a wszechświat nie potrzebuje życia by istnieć.
"5.621 Świat i życie to jedno (...).6.41 Sens świata musi leżeć poza nim. W świecie wszystko jest tak, jak jest; i wszystko dzieje się tak, jak się dzieje; nie ma w nim żadnej wartości - a gdyby była, to nie miałaby wartości.
Jeżeli jest jakaś wartość, która ma wartość, to musi ona znajdować się poza wszystkim, co się dzieje i faktycznie istnieje. Albowiem wszystko, co się dzieje i faktycznie istnieje, jest przypadkowe.
To co czyni je nie-przypadkowym, nie może znajdować się w świecie, gdyż wtedy byłoby znowu przypadkowe.
Musi znajdować się poza światem. "
"3. cieszenie sie chwila i korzystanie z "tu i teraz"- to takze dla Ciebie zla opcja (quazi-religijna; ateista jest tez religijnym-tylko inaczej!);"
Ta opcja nie jest ani zła, ani dobra, ani lepsza, ani gorsza! Ta opcja po prostu jest i jest też wiarą, bo jej aksjologia działa na podobnych zasadach jak aksjologia religijna, a różnice zawierają się tylko w przyjętych aksjomatach.
"4. ewentualne istnienie Absolutu (Byt dajacy obiektywne wartosci/wytyczajacy prawa) jako Bytu filozoficznego (jako Pierwotnego Stworce i Architekta) z pkt. widzenia odkryc nauki lub wierzen religii (b.pasuje Ci ta opcja)- tez jest przez Ciebie odrzucone"
Skoro uważasz, że mi to pasuje, dlaczego zakładasz , że to odrzucam? Pudło! Ja wierzę w Absolut filozoficzny i bliska jest mi koncepcja Absolutu Akwinaty (nie myl Boga Tomasza z Akwinu z potworkiem Jahwe).
"5. na koniec twierdzisz ze doswiadczenie posmiertne nie zachodzi (ubralem to lepiej w slowa- bo Twoje jest niedokladne)- wynika z tego ze masz o tym wiedze i mowisz z przekonaniem jakby z doswiadczeni"
Byłam kiedyś nieprzytomna i wyobraź sobie nie zaobserwowałam/ nie doświadczyłam swojego nieistnienia. Podobnie jest ze śmiercią - wiara w jej istnienie nie ma, żadnych logicznych podstaw.
"Mozesz zatem okreslic kim jestes? Dokad zmierzasz? Co Cie tutaj zatrzymuje? Jaka masz wlasna filozofie?"
Jestem duszą :)
Przytoczyłem jedynie wypowiedź Dawkinsa, wiec nie mogły to być <moje przesądy religijne> bo ich nie ujawniłem, tutaj bez znaczenia jest fakt czy się zgadzam z nimi czy jestem im przeciwny. Stad odnoszenie tego do mnie- jest nietrafione (kula w plot). Ale nie posądzając Ciebie o złą wole- przyjmijmy ze zwracając się w tym miejscu do mnie w 2 os.- użyłaś jedynie takiego a nie innego zabiegu stylistycznego- który niepotrzebnie wygenerował zbędny akapit tekstu. Precyzyjniej formułuj myśli.
Dusza jest pojęciem z gruntu religijnego i istnieje jednocześnie w dwóch stanach: 1.łącznie z materią (ciało i dusza razem=człowiek; zgadzasz się na to: < nie może więc być w duszy istniejącej bez ciała.>) i 2.na polu eschatologicznym jako byt nieśmiertelny.
I tutaj zaczynasz być sprzeczna (Pamiętaj o maksymie św. Tomasza: nie robić k_rvy z logiki). Ponieważ odrzucasz ta drugą możliwość < kto czeka na życie po śmierci? Ja nie>, oznacza to ze nie wiążesz tego pojęcia z tradycją chrześcijańską, żydowską, islamską. Nawet w buddyzmie jest dusza po życiu, która czeka na kolejne wcielenie w ciało, wybierając sobie wcielonego. Dusza istnieje dla Ciebie tylko w polaczeniu z życiem doczesnym. Zamiennie na polu nauki używane są pojęcia: osobowość lub świadomość. Ale skoro jesteś religijna, ewentualne naukowe implikacje tego pojęcia Ciebie nie dotyczą. Nie można być religijnym odrzucając życie po śmierci. Religia zawsze wiąże się z życiem po życiu.
Wracając do pierwszej Twojej wypowiedzi. Negujesz religie jako taką, będąc jednocześnie religijna (kolejna sprzeczność). Żeby dyskredytować religie argumentujesz pojęciami nauki.: Istnieje życie samo z siebie zawsze w polaczeniu ze światem, i nie potrzebuje celu, czy prawa obiektywnego które by nadawało mu sens. Życie to atomy i energia. Świat to atomy i energia. Jedno jest drugim i nie może istnieć rozdzielnie. Będąc religijną musiałabyś bronić jej (a nie atakować; sprzeczność!) i posługiwać się do jej obrony pojęciami religijnymi. Tak samo jak dyskredytując religie posługujemy się pojęciami naukowymi.
Czyli nie ma Absolutu na podobna miarę jak Jahve (nie rozdrabniajmy się w dyskusji przytaczając jego potworność) i uprośćmy Jego pojęcie do synonimów z jakim się potocznie wiąże: Stwórca wszystkiego, Alfa i Omega, Ostateczna Moralność, Byt nadający wszystkiemu sens i wytyczający prawa funkcjonowania świata. Nie ma go w tej dyskusji. Jest za to Absolut filozoficzny. Tylko czym to pojęcie dla Ciebie jest? U Tomasza nie ma czytelnych określeń czym jego Bóg jest, są raczej określenia czym nie jest. Jest Bytem: koniecznym, musi istnieć bo leży to w jego istocie; jest bytem niezależnym, prostym, istnieje z własnej natury. Te określenia nie wiążą się ze światem stworzonym, bo nie zawierają wskazówki jak stworzenie ma zachowywać się wobec swojego Stwórcy. Czyli: czy ma być moralne?, jaka wartość ma dobro? czym w ogóle są wartości?, co to jest sprawiedliwość?, jaka jest celowość życia?. Ponieważ Jahve ma w jakimś stopniu cechy ludzkie (podniesione do nieskończoności) jest Bytem poniekąd zrozumiałym w zachowaniu. Jeśli bliska jest Ci koncepcja Akwinaty- to w którym miejscu jest stworzenie? Jak ma się dostosować do takiego Boga?
Bycie nieprzytomnym, pod narkozą, czy w śpiączce (takiej gdzie brak aktywności na encefalografie), to po prostu chwilowe odłączenie świadomości. Nie wiadomo czy mozg nie rejestruje w tym czasie danych i czy nie są one magazynowane w podświadomości. Może hipnoza czy podobne techniki są w stanie wydobyć wspomnienia z tego momentu. To że nie mogłaś zaobserwować w tym momencie siebie nie znaczy kompletnie nic. Nie doświadczyłaś swojego nieistnienia, tak samo jak nie doświadczyłaś swojego istnienia. Nie można porównywać tego do stanu po-śmierci. Wciąż nie rozumiem określenia którym się posługujesz < Podobnie jest ze śmiercią - wiara w jej istnienie nie ma, żadnych logicznych podstaw.> Wiara w życie po śmierci?
Przy właściwej odpowiedzi postaw krzyżyk (haha):
• dusza – w religii
• dusza – w filozofii
• dusza – w teologii katolickiej
• dusza – część żelazka
• dusza – element instrumentów smyczkowych
• dusza – część konstrukcyjna schodów (https://pl.wikipedia.org/wiki/Dusza)
"Przytoczyłem jedynie wypowiedź Dawkinsa, wiec nie mogły to być <moje przesądy religijne> bo ich nie ujawniłem"
Ok. Rozumiem.
"Dusza jest pojęciem z gruntu religijnego i istnieje jednocześnie w dwóch stanach: 1.łącznie z materią (ciało i dusza razem=człowiek; zgadzasz się na to: < nie może więc być w duszy istniejącej bez ciała.>) i 2.na polu eschatologicznym jako byt nieśmiertelny."
Hylemorfizm - dusza nie jest samoistną substancją ( jak u Kartezjusza i większości wierzących wyznających kartezjański zabobon) tylko formą ciała. Osobowa dusza rozumna jako może istnieć niezależnie od ciała i jest niezniszczalna, bo pochodzi z aktu samego Pana Boga.
"Ponieważ odrzucasz ta drugą możliwość < kto czeka na życie po śmierci? Ja nie"
Bo nie czekam na życie po śmierci, gdyż jak mówiłam wcześniej, śmierci tak naprawdę wcale nie doświadczę. PO TZW. ŚMIERCI BĘDĘ ISTNIEĆ DALEJ. Mówiłam wyraźnie, że odrzucam tylko wiarę w to ,że dusza ludzka żyje po śmierci dalej w sposób podobny do życia człowieka przed śmiercią. Ona nadal istnieje dalej, ale w innej rzeczywistości i dlatego pragnienie, aby przetrwać śmierć i żyć dalej jak przed nią (jakby cieleśnie) jest zabobonem. Jeśli dusza istnieje po śmierci, to jej istnienie i działanie nie może być takie same jak w ciele. No bo niby jak?
"Nawet w buddyzmie jest dusza po życiu, która czeka na kolejne wcielenie w ciało, wybierając sobie wcielonego."
Tak... w buddyzmie jakiś nikt podejmując jakieś decyzje wpływa na karmę, która odnosi się do nikogo.
" Żeby dyskredytować religie argumentujesz pojęciami nauki"
Niby gdzie? Ja nie dyskredytuje religii, tylko niektóre przesądy religijne jak np. niematerialna dusza istniejąca nadal jakby "cieleśnie" po śmierci ciała ... takie przesądy to już w starożytnym Egipcie były - Egipcjanie wierzyli, że dusza ludzka przechadza się po śmierci w postaci ptaszka z ludzką głową wokoło grobu zmarłego. He he he
Staram się być neutralna, a to zawsze kończy się tym, że podważa się w końcu pewność dwóch przeciwnych sobie światopoglądów.
A nauka zaprzecza istnieniu Boga? Niby jak? Pierwsze słyszę. Ja myślałam, że nauka to naturalizm metodologiczny a nie ontologiczny.
"Czyli nie ma Absolutu na podobna miarę jak Jahve (nie rozdrabniajmy się w dyskusji przytaczając jego potworność) i uprośćmy Jego pojęcie do synonimów z jakim się potocznie wiąże: Stwórca wszystkiego, Alfa i Omega, Ostateczna Moralność, Byt nadający wszystkiemu sens i wytyczający prawa funkcjonowania świata..."
Potworkiem jest dla niektórych ludzi... ta postać fikcyjna wywołuje pewne emocje i ujawnia się jakiś neurotyczny uraz, który przenoszony jest na jego wyznawców. Odbierając przekaz biblijny dosłownie, ludzie stwarzają sobie potworka, w którego nie chcą wierzyć - po prostu utożsamiają jakąś treść (obraz) Boga swojej własnej świadomości nabyty podczas lektury Biblii ze swoimi własnymi założeniami.
Ad rem: Wierzę w Ostateczna Moralność, Byt nadający wszystkiemu sens i wytyczający prawa funkcjonowania świata, Najwyższą Rzeczywistość, Myśl myślącą Siebie, Dobro Absolutne
"Jak ma się dostosować do takiego Boga?"
Sumienie. To taki głos Boga w człowieku.
Ale też zakładając istnienie aniołów .... intelekt ludzki może być wsparty przez intelekt anielski do poznania dobra na sposób jakiegoś oświecenia. Anioł nie może bezpośrednio spowodować aktu woli, a to dlatego, iż akt woli nie jest niczym innym, niż pewną skłonnością z wnętrza człowieka pochodzącą.Może jednak anioł coś „odcisnąć” w intelekcie, którego działanie zawiera się w przyjmowaniu z zewnątrz i stąd mówi się, iż zrozumieć, to w jakiś sposób otworzyć się. Diabeł wedle porządku swej natury może jakoś namawiać ludzki intelekt, niby „oświecając” go – jak to czyni dobry anioł – jednak tego nie czyni, gdyż intelekt, o ile bardziej oświecony, o tyle bardziej może siebie strzec przed zwiedzeniem, które zamierzył diabeł. Nakłanianie wewnętrzne diabła i jakiekolwiek jego „objawienie” nie jest przez oświecenie intelektu,lecz jedynie przez jakieś „odciśnięcie” we władzach zmysłowych wewnętrznych lub zewnętrznych.
"Nie wiadomo czy mozg nie rejestruje w tym czasie danych i czy nie są one magazynowane w podświadomości"
Czym jest podświadomość? Gdzie się znajduje w mózgu i skąd wiesz o jej istnieniu?
Na duszę już odpowiedziałam :)
Teraz może ja spytam Ciebie:
Możesz określić kim jesteś? Dokąd zmierzasz? Co Cie tutaj zatrzymuje? Jaka masz własna filozofie?
Zacznę od końca. W przeciwieństwie do niektórych gorących głów, ja nie mam zamiaru inicjować rewolucji na polu nowej interpretacji rzeczywistości. Jak może zauważyłaś, nie wyciągam odpowiedzi z rękawa a jedynie lubię zadawać pytania. Stad pytanie mnie o kierunek jest trochę zabawne, bo jestem w takim miejscu gdzie sam się rozglądam. Jak japoński turysta w Rzymie.
Nie zauważyłem takiego sformułowania (albo nie chciałem) <odrzucam tylko wiarę w to ,że dusza ludzka żyje po śmierci dalej w sposób podobny do życia człowieka przed śmiercią>. Naprawdę można rozpatrywać zaświaty w kategorii: wreszcie swój własny domek (ca 160m2) z ogródkiem, wokół sami przyjaźni sąsiedzi (blade twarze), a za rogiem- na jutrznie i nieszpory śpiewa oryginalna kapela chórów anielskich w świecących, krochmalonych albach? Albo: 30 dziewic, ja i Allah. W tym miejscu powinna się kończyć dyskusja akademicka.
<Niematerialną duszę istniejąca nadal jakby "cieleśnie" po śmierci> masz w NT- Najpierw odwiedza swoich uczniów w wieczerniku- a potem niedowiarkowi pozwala spenetrować palcem swój otwarty bok. Będąc religijną, przeoczyłaś podstawę wiary w osobie Jezusa z Nazaretu. Inna interpretacja zjawiska to: ciało eteryczne, jakaś forma projekcji, albo hologram- żeby już posłużyć się terminami technicznymi. Poza tym nie jestem pewien, czy nie byłaby to obraza Egipcjan, za sugerowanie im, że mieszają fikcje z rzeczywistością, umieszczając w tych samych opisach: człowieka z ludzką i z ptasią głową (aby na pewno ptaszka z ludzką głową?- jak harpie w Egipcie to i pewnie Van Helsing jak dobrze poszukać). Jeśli uznamy że to prymitywy, a my jesteśmy na wyższym stadium cywilizacyjnym, to jak tłumaczyć dokonania prymitywów w postaci piramid, którego to wyczynu nie sposób powtórzyć współcześnie mając ciężki sprzęt; zawarto w nich matematykę która nie była jeszcze dostępna w świecie zachodnim w XVIII/XIXw i jest dostępna dopiero współcześnie w astronomii.
W jednym miejscu Jahwe dla Ciebie jest postacią fikcyjną, w innym słyszysz „tego fikcyjnego Boga” pod postacią sumienia. Główna prawda wiary w chrześcijaństwie mówi o Bogu rzeczywistym w 3 osobach. Więc albo odrzucasz Boga- w ogóle, albo akceptujesz jego sprzeczność i bieguny zachowań w osobie 1 i 2. Nie umiem wyobrazić sobie os. 3. Bo to wymaga ekwilibrystyki teologicznej w której jedyną kompetencję ma KK. Dalej: Opisy ST nie pozwalają na inną interpretację niż zachodzenie realnego kontaktu Boga ze stworzeniem. Więc anioły i demony są realne a już sam Jahwe jest fikcyjny? Gdzie tu konsekwencja? Wybiorcza selekcja treści biblii- to jest prawda a to mit jest również niezgodne z nauczaniem KK. Nie możesz żonglować zawartością uznając co jest prawdą a co fałszem.
Patrząc z pozycji obserwatora na Twój wywód gdzie zakładasz (ostrożna jesteś) hipotetycznie wiarę w aniołów, a potem wchodzisz w szczegóły i porady (i pomocna), można hipotetycznie założyć istnienie takiego Latającego Potwora Spaghetti (mają rastafarianie ubaw!) i wierzyć ze dzięki jego łaskawości w niedziele będzie rosół z kury z CIENKIM MAKARONEM. Oby do niedzieli! I oby był makaron!
Potraktuj to jak przygodę odkrywania świata „tu i teraz”:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pod%C5%9Bwiadomo%C5%9B%C4%87
"Wybiorcza selekcja treści biblii- to jest prawda a to mit jest również niezgodne z nauczaniem KK. Nie możesz żonglować zawartością uznając co jest prawdą a co fałszem."
Wybacz mój drogi przyjacielu...ale co z moją wiarą w Boga ma wspólnego Biblia i nauczanie Świętego Kościoła Powszechnego? Jak na razie... jeszcze nie jestem katolikiem. Można być osoba wierzącą w Absolut osobowy a odrzucającą instytucje religijne.
"Poza tym nie jestem pewien, czy nie byłaby to obraza Egipcjan, za sugerowanie im, że mieszają fikcje z rzeczywistością, umieszczając w tych samych opisach: człowieka z ludzką i z ptasią głową (aby na pewno ptaszka z ludzką głową?"
Bzdury zaczynasz pleść, aż zęby mnie rozbolały :)
Dlaczego krytyka "cielesnej/materialnej" duszy miałaby by Egipcjan obrazić?
"Jeśli uznamy że to prymitywy"
Rozumiem, że Ty tak nie uznajesz. To dobrze.
"W jednym miejscu Jahwe dla Ciebie jest postacią fikcyjną, w innym słyszysz „tego fikcyjnego Boga” pod postacią sumienia."
Coś sobie wymyśliłeś znowu i z tym polemizujesz.
Ale wiedz, że właśnie przedstawiłeś tradycyjny katolicki pogląd na "pochodzenie" Boga! Każdy skutek stworzony, jak Biblia, pochodzi W CAŁOŚCI od Przyczyny Pierwszej (czyli Boga) i W CAŁOŚCI od przyczyn drugich (ludzi , którzy spisywali Biblię). Bóg nie jest rzeczą i to nawet wyczytasz w Starym Testamencie, że nie wolno uważać Boga za "rzecz" pośród wielu rzeczy. Dlatego też katolik uznaje , że Pismo Święte jest spisywane pod nadchnieniem Boga przez jego autorów i jednocześnie jest produktem ludzi, którzy na swoje wyobrażenie wymyślili sobie Boga. To jest właśnie tradycyjny katolicki pogląd.
"Patrząc z pozycji obserwatora na Twój wywód gdzie zakładasz (ostrożna jesteś) hipotetycznie wiarę w aniołów...."
Są różne hipotezy. Są hipotezy religijne, naukowe, praktyczne i nie ma absolutnie żadnego powodu uznawać, że wszystkie są takie same. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam... ale wydaje się mi, że Ty przyjmujesz jedną płaszczyznę pojęciową na której świat ma się wylegitymować. Jeśli jest tak , to powiedz mi przyjacielu dlaczego wszelkie zdania, hipotezy, teorie mają należeć do jednej klasy? Przecież takie wypowiedzi o klasie wszystkich klas to nonsens - tego logika zabrania!
"można hipotetycznie założyć istnienie takiego Latającego Potwora Spaghetti (mają rastafarianie ubaw!) i wierzyć ze dzięki jego łaskawości w niedziele będzie rosół z kury z CIENKIM MAKARONEM. Oby do niedzieli! I oby był makaron!"
To możliwe... A założywszy, że świat jest nieskończony , to jest to nawet pewne! W nieskończoności wszystkie możliwości wszak muszą się zrealizować ;)
Nie wkręcam.
Internetowa prowokacja "Grażyna Żarko" świetnie ukazała jak materialistyczno- antyklerykalne doktryny krepują ludziom umysły... A wynoszą te bydlęta owe doktryny z antyteistycznych książek. Jakże wroga jest taka literatura Kościołowi Świętemu. Propaguje zohydzenie religii!!!
Odnośnie podświadomości:
Czy to jakiś "anioł stróż" świadomości? Udowodniono jej istnienie? Gdzie się dokładnie znajduje?
A może tylko nieświadomie nasz organizm coś robi. Ale z tego, że robi to nieświadomie nie wynika istnienie podświadomości. Jak myślisz Sokratesie?
Podświadomość to wypisz wymaluj parareligijna personifikacja nieświadomych procesów umysłowych, np. za Ciebie oddycha i odbiera wrażenia, gdy jesteś np. nieprzytomny ... i jest umieszczona w mózgu... Zauważ, że to taki świecki odpowiednik katolickiego Anioła Stróża!
Samo uznanie, że mózg, w czasie gdy jesteś nieprzytomny rejestruje dane i są one magazynowane w podświadomości - to czysta fantazja taka sama jak fantazje o duchu opiekuńczym albo bajki o skrytej naturze Buddy lub o działaniu bezpostaciowego wszechprzenikającego Brahmana. Po prostu mózg odbiera jakieś wrażenia, a Ty nie byłeś ich świadom :)
Wątpię w istnienie podświadomości. Notabene: drogi przyjacielu, ja nie potrzebuje pojęcia "podświadomości" by modelować działanie umysłu/mózgu. Podświadomość nie jest realnie i obiektywnie istniejącym bytem.
A teraz pomodlę się za Ciebie, bo chyba coś Cie opętało ;)
Uważasz, że to podświadomość zarejestrowała percepcję, której nie byłeś świadomy. Przyjmujesz jako założenie konieczność istnienia podświadomośći do funkcjonowania ludzkiego organizmu, a przecież właśnie samo istnienie podśwIadomości masz dopiero mi udowodnić.
No i wyszło, diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni :O
No i jesteś Grażyna Żarko, tylko jeszcze tego nie wiesz;)
Jeśli jestem Grażyna , to po jakiego grzyba odpisujesz?
Myślę, że to jakiś uraz neurotyczny...albo kwestia ustawienia Twoich markerów somatycznych.
Oczywiście, że życie po śmierci jest możliwe. Tu już nie chodzi o twierdzenia itd. Kiedyś być może udowodni to fizyka kwantowa.
Sęk w tym, że naprawdę śmierć nie istnieje, jest tylko przejściem w inny stan świadomości. A to, że powiedział tak biolog Richard Dawkins, nie czyni tego prawdą. Często ludzie mówią, że ktoś sobie coś wmawia, a to nie oznacza, że z Dawkinsem zgodziłby się fizyk czy chemik. Richard był wychowywany w duchu katolickim, ale potem zbłądził, ludzie twierdzą, że go oświeciło lecz to nieprawda. W wieku 9 lat chciał rzucić wszystko, dostrzegł jednak porządek w przyrodzie i się nawrócił. Ale potem w wieku 16 lat stwierdził, że ewolucja Darwina jest w stanie udzielić mu odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania i porzucił wiarę w cholerę. Problem w tym, że przyjął ją całą i łykał jak głodny pelikan. Nie zastanawiał się, czy Darwin ma rację czy nie. Przyjął, że po prostu ''tak jest i już''. Stwierdził, że wiara jest do niczego niepotrzebna i daje klapki na oczy. Tyle, że natura nie daje nic przypadkowo (ktoś powie ''ale przecież cała ewolucja jest przypadkowa no i w ogóle''). Doprawdy? To jak gdzieś przypadkowo z ''przypadku'' pojawi się u ciebie wróżka zębuszka daj znać. Inny powie, ''no ale przecież były setki milionów lat, żeby coś mogło się wykształcić''. No i proszę miliony lat znów wszystko tłumaczą. Są planety starsze od ziemi i nie ma na nich nawet trawy. Ktoś powie: ''no bo przecież przypadkowy przypadek sprawił, że (...)''. Czy wy tak na poważnie? Naturalizm metodologiczny to najgłupsza koncepcja jaką mógł obrać człowiek rozumny. Nikt nie widzi celu ewolucji, ale skoro idzie naprzód to cel jest nieunikniony. Ktoś powie: ''na początku był chaos''. No był i co z tego? Ktos powie: ''Na końcu będzie chaos''. A tego już nie możesz wiedzieć, ale to, że na końcu będzie chaos, nie znaczy, że POTEM znów nie będzie porządek. Wniosek nasuwa się sam, chodzi o pewien cykl. (...). Jaki? Tego nikt nie wie. Ale oczywiste, że pan Dawkins oraz Hawking sporo racji nie mają. Tak więc wiara ma sens nie tylko taki, że wierzymy i czujemy się bezpieczni ale również ma swoje znaczne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ktoś powie: ''to znaczy, że jeśli będę wierzył, że przelecę się na różowym jednorożcu to tak będzie?''. Tu jest dylemat bo to już nie wiara a marzenie, a te dzielimy na realne i nierealne. Jeśli oczywiście założymy, że naukowcy stworzą sztuczną rasę jednorożców ze skrzydłami, to marzenie ma większą rację bytu. Ale plan jest naukowy. A plan natury również jest faktem. Gdyby nie było planu w naturze, to pojęcie by nie było nam znane. Wszystko zawsze ma swoje odzwierciedlenie, co nie oznacza, że wszystko co pomyślimy się zaraz lub w ogóle spełni. Samo się nie spełni, trzeba temu pomóc.