Kiedyś robiło się inne filmy. O czymś. O kimś. Niepowtarzalnie wykreowane role, postacie. W przypadku de Niro było ich bardzo dużo (Wells, Gil Renard, McCauley, Leonard Lowe, Rupert Pupkin, Jake La Motta, Johnny Boy, Corleone, Travis Bickle i inne...) i nie da się wskazać najlepszej. Można wyróżnić film...lepszy...gorszy. Dziś kino wygląda inaczej. Praktycznie ciężko o jakiś dobry film, nie mówiąc już o wcześniej wspomnianej dobrze 'wykreowanej postaci, roli'. Nowe filmy (przynajmniej mnie) nie zapadają w pamięć, nie mówiąc już o postaciach. Ról i filmów z udziałem De Niro sie po prostu nie zapomina. Filmy z De Niro zawsze z chęcią oglądam i czekam na nie z niecierpliwością. Wszystkim narzekającym i wybrzydzającym i krytykantom życzę szczęścia bo następnego Roberta de Niro możemy już po prostu nie dożyć.