Robert DuvallI

Robert Selden Duvall

8,4
37 228 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Robert Duvall

..ale określenie telewizyjne z Canal+/N-ki, że jest najbardziej wszechstronnym aktorem wszech czasów mocno przesadzone. Zawsze ma taką samą dla siebie manierę i podobne miny. Lubię go, ale do takiego Hoffmana jest mu daleko :)

LukeInside

Ktoś obejrzał Ojca Chrzestnego i Czas Apokalipsy i pewnie stąd taka opinia. ;) Ale na pewno wszechstronny był, zwłaszcza w latach 70., bo później kojarzę go tylko z ról policjantów tuż przed emeryturą.

adamcpdst

Gdy jest się seniorem to można dostawać nadal wymagające role, zająć się reżyserką (jak Eastwood), albo jak Nicholson i De Niro - pufać sobie przy komediach romantycznych :D Nie uniżam im w żaden sposób, bo aktor musi z czegoś zarabiać na to swoje ekstrawaganckie życie :)

LukeInside

Ależ to nie był zarzut z mojej strony. Po prostu z takimi rolami mi się kojarzy, a tego co grał wcześniej nikt mu już nie zabierze. De Niro skończył gorzej jednak, uważam.

LukeInside

O którym Hoffmanie mówisz? Zresztą to chyba nieważne bo obaj byli (Dustin dalej jest) absolutnie fantastyczni. Natomiast Duvall też jest bardzo wszechstronny. Zostawiając jego najbardziej znane role z dzieł Coppoli to właśnie w mniej znanych filmach jak choćby "Wielki Santini, Pod czułą kontrolą, Apostoł" pokazał swój największy talent. Wielki Santini to dla mnie jego magnus opum. Pełna energii rola władczego wojskowego na granicy komediowo-dramatycznej. Duvall potrafi rozbawić jak i wzruszyć do łez. Stworzył kompletną kreację ekspresyjną by w cztery lata później zagrać całkowite przeciwieństwo. Sledge z "Pod czułą kontrolą" to zamknięty w sobie, milczący, eks śpiewak country ze złamanym życiem. Obie role w 100% wiarygodne. Kurczę, jest jeszcze "Stalin" gdzie całkowicie zapomniałem, że nie oglądam prawdziwego Stalina tylko Duvalla.

kaioken26

Doceniam go jako aktora. Uważam, że jest naprawdę bardzo dobry, tylko brakuje mu być może takiej ekspresji jaką ma Dustin (bo oczywiście o nim mowa). Jest wielu, którzy uważają, że Eastwood to genialny aktor..

LukeInside

Mogę się zgodzić, że Duvall jest gorszym aktorem od mocno niedocenianego przez widzów Hoffmana, ale z tym, że Duvall "zawsze ma taką samą dla siebie manierę i podobne miny" to już nie. Właśnie po "Wielkim Santinim" byłem pozytywnie zaskoczony świetną, energiczną, nietypową rolą Roberta i wystawiłem mu zasłużoną 10/10.

Nie bardzo wiem co Clint ma do naszej dyskusji, ale jak już go wspomniałeś to się odniosę. Eastwooda lubię i to bardzo, ale raczej jako reżysera. W aktorstwie sprawdzał się w ograniczonym spektrum ról twardzieli, policjantów i kowboi. W tym był naprawdę dobry, a w "Bez przebaczenia" zagrał swoją życiówkę i była to kreacja świetna. Coby nie mówić to jednak nie wyobrażam sobie go w rolach consigliere mafii czy też kulejącego bezdomnego.

kaioken26

Muszę obejrzeć Duvalla w tych filmach, które wymieniłeś - może mnie olśni :)

kaioken26

To jeszcze obejrzyj "Lonesome Dove", tam to dopiero jest jego aktorskie opus magnum... :)

misiek_st

Widziałem już rok temu.

LukeInside

najbardziej lubię te wypowiedzi domorosłych recenzentów aktorstwa, którzy w swych opiniach używają hasła: MINY :P
Zawsze leżę i kwiczę ze śmiechu.
W takim przypadku Buster Keaton jest najgorszym aktorem wszechczasów.

Rocky_Balboa

"Domorosłych recenzentów aktorstwa" - piszesz o sobie? :) Zawsze czytam tego typu wypowiedzi z uśmieszkiem na twarzy i ręką gotową do facepalmu. "Miny", czy "mimika" - wiadomo co chodzi. No, ale jeśli ktoś chce się popisać, że jest "mądrzejszy" to zawsze znajdzie okazję najwidoczniej. Jego wyraz twarzy jest bardzo często identyczny, a najlepszych aktorów można poznać po tym, jak w samych ich oczach widać, że grają inną postać (np. Nicholson w "Shining"). To jest wówczas maksymalne wczucie się w rolę. Duvall przyzwyczaił się w późniejszym etapie kariery do podobnych ról, gdzie nie musi już prawie nic grać (jak na swoje umiejętności). Jak to mówi Dustin Hoffman i wielu innych - krzyk, czy zbyt wiele gestykulacji nie świadczy o graniu. Masz po prostu krzyczeć/wydrzeć się na kogoś to to robisz, jeśli tak masz zapisane w scenario. Napisałem gdzieś, że Duvall jest słaby? Po prostu Canal+ trochę przesadził z tym tytułem. Znając życie przy Kinskim by nie napisali nawet w połowie tak pochlebnych opinii :)

LukeInside

Nie. Pisałem o Tobie. Ty użyłeś hasła "miny"... "Mimika" też jest śmiesznie :D
Dzięki za próbę wytłumaczenia czym jest aktorstwo w jednym zdaniu. Maksymalne wczucie w rolę... :D aaah przednia zabawa.

Rocky_Balboa

Adam Sandler, Borys Szyc, Cezary Pazura, Eddie Murphy - aktorzy ocenieni przez ciebie na dyszki - dzięki za porcję śmiechu. Powinieneś robić stand-upy, bo jesteś zabawny. Nie poznałbyś dobrego aktorstwa nawet gdyby uderzyło ciebie w twarz i obryzgało jak nalot gołębi :)

LukeInside

ooo hahahaha! Kolejny dobry argument Typowego Filmwebowca.
Zajrzeć komuś w profil i wyciągnąć zaznaczone na dychę postaci i filmy. :D
No teraz to już leżę ze śmiechu. Jest Pan GENIALNY! Bez złośliwości. ;)

Uh... rozumiem, że jakbym kliknął 10 przy Brando, Pacino, De Niro i Hoffmanie.
Dla podkreślenia swojej znajomości kina i aktorstwa powinienem dorzucić europejskiego klasyka pt. Marcelo Mastroianni. Koniecznie Antonny Quinn i jednocześnie Felliniego, Bergmana... i D.W.. Griffith i Eisenstein... że znam początki kina... to wtedy Pan da mi mandat to zje....ywania z Pana spojrzenia na aktorstwo?

Rocky_Balboa

Błąd kolego Rocky_Balboa - czasem warto sprawdzić kto się śmieje, bo być może nie będzie śmiać się ostatni :) Wyszło na to, że uważasz się za "znawcę aktorstwa", a przyznajesz dyszki takim aktorom jak Szyc czy Pzaura. Trochę to absurdalne, prawda? Pazurę lubię, ale nie przesadzajmy z uwielbieniem. Fajnie, że wszystko rozchodzi się na żartach, a nie na poważnie jak na początku, bo przyznasz sam zacząłeś niemiły ton. Nie liczy się sama znajomość nazwisk; nie trzeba więc się tłumaczyć, że się zna tego, czy tamtego artystę.

LukeInside

nawiasem mówiąc chętnie mogę podyskutować o aktorstwie i kinie ;) na poważnie ;) zapraszam

LukeInside

i jeśli Pan pozwoli to rozpocznę juz na poważce:
Napisał Pan wcześniej o Duvallu:
"Doceniam go jako aktora. Uważam, że jest naprawdę bardzo dobry, tylko brakuje mu być może takiej ekspresji jaką ma Dustin (bo oczywiście o nim mowa). Jest wielu, którzy uważają, że Eastwood to genialny aktor.."

i oczywiście skrytykował Pan moją dychę postawioną (z pewnych nie istotnych w tym momencie pobudek przy nazwisku Pazura).

Może mi Pan wierzyć lub nie, w 2006 roku w warszawskim Teatrze na Woli powstał spektakl Król Lear w reżyserii Andrieja Konczalowskiego, wybitnego jak Pan zapewne wie reżysera.
Spektakl robiony był przy okazji jubileuszu pracy artystycznej Daniela Olbrychskiego. Koncepcja byla taka, żeby do spektaklu zaangażować AKTORÓW będących znanymi z małego ekranu.

Olbrychski pokazał Konczalowskiemu dvd z serialem 13 posterunek. I ten wybitny reżyser w pierwszej reakcji powiedział o Pazurze, że jest "LEPSZY NIŻ DUSTIN HOFFMAN W TOOTSIE".
Brzmi kuriozalnie? Być może. Ocena wynikała z tego, że Pazura, w ułamkach sekundy potrafił zmieniać swoją postać, która w obu wariantach była wykreowana od podstaw (np. scena, kiedy zostaje porażony prądem i raz jest dzieckiem, raz intelektualistą, raz niedorozwojem, a raz wydumanym filozofem, i to wszystko przy pełnej szarży w konwencji comedia delarte), że musiało to wywrzeć wrażenie. I teraz pytanie, co świadczy o wielkości aktora? To, że zagrał wspaniałą kreacje z wykorzystaniem wielu, bardzo trudnych środków aktorskich w małym, telewizyjnym, polskim sitcomie czy to, że tworzy również świetną kreację, ale w kinowym hicie o wysokim budżecie dystrybuowanym na cały świat.

Dlatego, bardzo ciężko uważam stworzyć klasyfikację aktorów na modłę klasyfikacji generalnej w skokach narciarskich. Nie twierdzę, że Pazura jest lepszy niż Hoffman oczywiście. Dorobek drugiego jest niezaprzeczalny. Ale coś w myśli Konczalowskiego jest, prawda?

Z drugiej strony funkcjonują aktorzy, którzy bardzo oszczędnie dobierają środki aktorskie. Mamy metody Stanisławskiego, ale i metody Diderota... wiele szkół aktorstwa teatralnego, które bądź co bądź są przenoszone na ekran. (To Strasberg bardziej starał się definiować aktorstwo typowo FILMOWE); Ci aktorzy nie prezentują na ekranie efektownego (to co mnie tak bawi po pachy) "asortymentu min..." ;) Np. Pacino... jeżeli on zaczyna zagrywać twarzą... staje się troche karykaturalny i mniej mu się wierzy, prawda? (Np. Ojciec Chrzestny 3, gdzie zaczyna szarżować zamiast konsekwentnie trzymać się bazy swojej postaci znanej z poprzednich części); Z polskich Gajos, Radziwiłłowicz...

Są też aktorzy, którzy korzystają z twarzy jako tzw. "warunu", który mają np, Gibson, Carrey. Jak Gibson płacze nad ciałem Heatha Ledgera w "Patriocie", albo nad ciałem córki w "Furii" używa tego samego środka, który jest po prostu jego atrybutem. Nie każdy zagra to w ten sposób.

Dlatego, bawi mnie hasło "MINY"... jest zupełnie nieadekwatne i w zasadzie niepoprawne w ocenie czyjejkolwiek kreacji aktorskiej.

A bawi mnie jeszcze bardziej, bo po filmwebie rozprzestrzeniło się jak wirus, i nie jest Pan pierwszą osobą, której to wytknąłem.

Z uszanowaniem,
Fan Sandlera, Pazury, Szyca, Natalii Oreiro, Arkadiusza Janiczka, Pawła Wawrzeckiego, Zbigniewa Buczkowskiego, nagiej Miley Cyrus.


Rocky_Balboa

Ależ ja nie mam zamiaru spierać się o to jaką opinię miał w tamtym momencie Konczałowski. Być może jego oczekiwania były dosyć niskie (nie znał aktora) i stąd to zaskoczenie, a może rzeczywiście pan Czarek miał początkowo większy potencjał, który stracił po latach. Pazura ma swoje "momenty", tylko zostaje również często obsadzany w produkcjach nazwijmy to "mało ambitnych" (choć nie wszystkich). Na pewno też nie ma co kierować się zdaniem jednego reżysera, tylko mieć własne. Poza tym należy dodać, że Dustin Hoffman nie jest typowym aktorem komediowym, więc takie porównanie jest co najmniej nietrafione. To tak, jakbym Louisa de Funèsa obsadził w roli Harry'ego Callahana i później mógł przyznać, że Clint Eastwood jest o niebo lepszym aktorem. Co jak co, ale jednak Hoffman w "Midnight Cowboy" ma na sobie kilka "warstw" aktorskich - poza graniem uwzględnił również dialekt i kuleje, jakby miał jedną nogę krótszą. Sam przyznał, że śledził pewnego bandziora ulicami, by jak najlepiej wpasować się w rolę typowego "snitcha" - czyt. "wtyczki", cwaniaka potrafiącego sprzedać kumpli.

"scena, kiedy zostaje porażony prądem i raz jest dzieckiem, raz intelektualistą, raz niedorozwojem, a raz wydumanym filozofem" - brzmi to jak typowy występ pana Pazury. On jest oryginałem. To należy przyznać, więc nie dziw, że Konczałowski się emocjonalnie uniósł (i pewnie trochę przy okazji przesadził, każdy jest człowiekiem :)). Wymiar dystrybucji i rozmiar produkcji nie mają znaczenia, bo aktor może pokazać się wszędzie. Produkcja idzie swoją drogą, a aktor robi swoją pracę swoją drogą.

"metody Stanisławskiego, ale i metody Diderota" - ah jak to pięknie brzmi! Ale na poważnie, nie nazwy się liczą, tylko realny świat. Prawie każdy aktor ma swój sposób na "wczucie się" w rolę, więc absurdalnym wydaje się takie określenie. Głupio byłoby powiedzieć aktorowi: "Ma pan w swoim przygotowaniu typowe metody Stanisławskiego!" Samo przytaczanie nazw świadczy bardziej o podejściu teoretyka, który próbuje wyjść na snoba filmowego, czego bardzo nie trawię.

Co do typowych technik Gibsona, czy Carreya to absolutnie się zgadzam z Tobą (nie rozumiem tego nagłego panowania, skoro wcześniej próbowałeś mnie chamsko zdyskredytować).

Nie chciałem Ciebie w żaden sposób urazić, po prostu się broniłem przed, co jak co ale absurdalnym atakiem. Słowo "mina" można napisać od tak, nie trzeba od razu korzystać z wyszukanego asortymentu słów i określeń. To nie jest recenzja, tylko zwykły komentarz na filmwebie. Chodziło o to w jaki sposób Canal+ określił Duvalla. Nie napisałem nigdzie jakoby robienie min dodawało uroku czy wielkości aktorowi/aktorstwu. Po prostu poprzez to widać czasem jak aktorowi zależy. Ciężko oczekiwać od Eastwooda, Brando czy Deppa by mieli energiczność Nicholsona, Pacino, Jeffa Bridgesa, ale uważam, że kogo jak kogo, ale Duvalla czasem stać na więcej. Pozdrawiam serdecznie.

LukeInside

Rozumiem, że próby rozmów o aktorstwie językiem "w miarę poprawnym", a nie trywialnym to filmowy snobizm... ok... czyli bardzo nie ma pola do dyskusji ;) Kłaniam się.

Rocky_Balboa

To chyba nie widziałeś jeszcze rozmowy trywialnej na filmwebie :) Polecam poczytać jak ktoś wsadzi kij w mrowisko fanów Deppa, czy Goslinga. Znajomość terminów nie zawsze odzwierciedla wiedzę na dany temat, no ale chyba tylko to wyczytałeś z moich wypowiedzi, tak jak słowo "miny" z tej poprzedniej. Czasem lepiej mówić wprost i konkretnie, niż "pięknie o niczym", korzystając z wysublimowanych frazesów, wyczytanych uprzednio w jednym z artykułów.

LukeInside

słuchajże... wskaż mi proszę, gdzie mówię o niczym. Mówię językiem dosyć prostym... i w moim przekonaniu dość konkretnie i na temat ;) A to, że używam "wysublimowanych frazesów", jak to hiperbolicznie ująłeś to.. może świadczyć jedynie, że masz partnera do dyskusji, a nie jak na poczatku myślałeś "kmiota" czy "znawcę aktorstwa"; nie jestem nim, aczkolwiek z racji wykształcenia daję sobie mandat do oceniania takich wypowiedzi i rozsądnie by było to uszanować ;) ale nie mam zamiaru niczego udowadniać. Chciałem dyskutować, ale nie ma o czym. Także, uszanowanie!

Rocky_Balboa

Ależ nie o to mi chodziło. To był jedynie przykład odnośnie pięknych określeń i wybujałych zwrotów, gdzie (niekiedy) nie zawierają one niczego poza samym nazewnictwem. Czasem coś w sobie mają, ale nie przekładają się w 100% na wiedzę realną, a jedynie teorię. Udowodnić coś wcześniej jednak chciałeś, korzystając z wyszukanego nazewnictwa. Czy nazwałem Ciebie w swojej wypowiedzi "kmiotem"? Bez przesady. Akurat nie wyróżniasz się zbytnio od przeciętnego użytkownika filmwebu, skoro w sposób porywczy zaregowałeś na moje słowo "miny". Rozumiem, że wszystko jasne i nie musimy ciągnąć tego wątku w nieskończoność? Pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones