Hollywoodzcy zdjęciowcy powinni uczyć się od polskiego mistrza. 3D w "Bitwie Warszawskiej 1920" jest naprawdę genialne!
Ani trochę, takich efektów dawno nie widziałem w amerykańskich blockbusterach... W "Bitwie Warszawskiej" było widać, że film JEST KRĘCONY w 3D a nie tylko KONWERTOWANY. Od razu zaznaczam, że byłem w kinie z sieci Helios. Nie wiem jak sytuacja wyglądała w Cinema City, które ostatnio bardzo spadło w moich oczach...
Ja uważam, że potrzebne w tym filmie 3d jak w dupie zęby, bo jakos nie widziałem tam porywających efektów, kilka razy dostałem pantoflem albo karteczką po głowie - a własciwie to obok - i bryznęło troche krwi i kilka ziarenek piasku. Mi się zdjęcia podobały jako takie. Także niasmowita kolorystyka nasycenie barw. Co do zdjęć mam mieszane uczucia... Powatrzane ujęcia (spadająca flaga 3 razy, spadjace ciało z 10 razy, wychylający się żołnierz który odrazu dostaje w bańke 300 razy...) ile można :( i beznadziejne ujęcie z CKM ! Rany... za dużo tego :)
Zawód.
Znów zawód na całej linii.
Idziak nie umie robić zdjęć do filmów epickich (Helikopter w ogniu był tu szczytnym wyjątkiem, a po koszmarnych stylistycznie zdjęciach - kamera z ręki - do "HARRY POTTERA 5", i ciasnych zdjęciach do "Króla Artura" coraz częściej nachodzi mnie myśl, że to Ridley Scott stał tam za kamerą, a Idziak zajmował się tylko światłem).
W "BITWIE WARSZAWSKIEJ" najbardziej razi niejednorodność stylistyczna filmu. Raz to kolory są soczyste i intensywne, raz to wyłącznie żółto-zielone, jakby Idziak przypomniał sobie swój "Krótki film o zabijaniu", albo "Gattacę". Ten kontrast po prostu razi i irytuje niekonsekwencją.
No i ta wstrętna kamera z ręki w scenach defilad, walk w okopach itd. Dlaczego Idziak nie możez zrozumieć, że kamera z ręki nie pozwala niczemu się przyjrzeć, jest z gruntu niewyraźna.
Brakuje w filmie jazd kamery, panoram.
Zdjęć z samolotu/helikoptera właściwie nie ma.
Nie ma przeglądu pola, przez co film w obrazowaniu bitwy jest po prostu chaotyczny.
Nie wiem, czemu nie ma zdjęć z lotu ptaka, być może mogłyby obnażyć skromność inscenizacji, ale takie zdjęcia powinny być. Ich brak to szkolny błąd.
Błąd na błędzie.
Szkolnych błędów jest tu bez liku. Rozmowy Oli i jej Jasia kamerowane są tak, że raz to widzimy tylko jej twarz, raz tylko jego. Nigdy obojga. Tak nie można. To po prostu obciach. Przecież klasyczne jedno długie ujęcie lepiej pracuje na emocję sceny niż nieustanne cięcia.
Idziak nie lubi jazd, wózków, kamer na wysięgnikach, kocha za to kamerę z ręki, dlatego musimy z tak bliska oglądać walkę na szable Szyca z innym żołnierzem i w istocie nie widzimy nic. Kamera jest za blisko. Pojedynek jest niewyraźny. Dlaczego Idziak nie obejrzy "Potopu", albo "Pana Wołodyjowskiego". Tam widać wszystko!
Szkoda.
Znów klęska.
Idziak nie jest Andrzejem Bartkowiakiem, ani Dariuszem Wolskim, ani Pawłem Edelmanem.
Nie jest nawet Grzegorzem Kędzierskim (znakomite, wręcz bezbłędne, bo przejrzyste, czytelne po prostu zdjęcia "OGNIEM I MIECZEM" - wszystko tu widać: patrz choćby taniec Heleny ze Skrzetuskim, tymczasem Natasza Urbańska, choć jestem pewien, że tańczy wspaniale raz jest kręcona ze zbyt bliska, raz zza daleka - jak można nie chcieć kręcić nóg Nataszy Urbańskiej?)
Nieudolne zdjęcia.
zgadzam się z Tobą. Nie pojmuję jak operator Gataki mógł zrobić tak mizerne zdjęcia w "Bitwie Warszawskiej" Wszystko, albo prawie wszystko wyglądało jak z telewizji. We wszystkich wnętrzach tak bardzo czuje się postawione lampy, że mój zmysł plastyczny co raz krzyczał. Na mój gust zbyt szerokie obiektywy, które ciągle zdradzały niedoskonałości inscenizacji. Cały film obejrzałem na przewijaniu, bo żadna scena nie potrafiła wciągnąć. Następna porażka reżysera, który tym razem ciągnie na dno operatora i całą masę aktorów.