Heh, kiedy oglądałem pierwszy raz Sweeneya Todda, w scenach z Pirellim ciągle miałem głupie wrażenie że widzę Sachę, ale za nic w świecie bym nie powiedział to rzeczywiście on. Po prostu nie spodziewałbym się po nim tego. A tu proszę, to jednak był Sacha. Zagrał i zaśpiewał znakomicie, aż szkoda że się 'marnuje' na Boratach i Brunach, bo tym krótkim epizodem naprawdę pokazał że ma aktorski talent, który mógłby wykorzystać w czymś bardziej ambitnym.