Sean jest idealnym przykładem aktora, którego głębię talentu ujawniło nie kino, oferujące mu dość monotonne role - a telewizja. W "Legends" daje koncert gry, wcielając się w kolejne przykrywki (i tylko mi żal, że nie łapię niuansów akcentu :-)) - a jeśli ktoś zacznie marudzić, że w zasadzie nie odszedł od swego emploi ekranowego twardziela, polecam odcinek "Accused" z Seanem w roli głównej. Dawno nie widziałam tak przejmującej kreacji, a grał tam dokładnie przeciw stereotypowi własnej osoby,w dodatku pozwalając sobie być brzydkim, starym, śmiesznym... I ten głos, równie piękny w recytacji poematu Tennysona, jak w zabawnych odzywkach Tracie. Znakomita rola.
Niestety Legends to totalne badziewie i nawet taki Mistrz jak Sean nie zrobi z tego bubla dobrego serialu,bardzo mi go szkoda, bo zasługuje na najlepsze role w najlepszych filmach a nie w takich gniotach.