Sean Bean szalenie mi się podoba jako facet- aktorów, niestety znam lepszych- dlatego też z ogromną niecierpliwością czekałam na oglądnięcie "Czarnego Księcia" w pewien niedzielny poranek. Myślałam, że Sean , aktor znany z ról czarnych charakterów, teraz też zagra czarnego ale... księcia, postać prawą, szlachetną, jedną z najpiękniejszych w angielkiej historii. I co się okazało, tytułowym księciem był jakiś psychiczny koń, który mówi a sexy Binior musiał ukontentować się tylko postacią niegrzeszącego orginalnością farmera. Już po pierwszych scenach tego filmu dostałam szoku i natychmiast wyłączyłam telewizor. Co za lipa.