jak nierówno trzeba mieć pod sufitem, żeby napisać tyle książek o tępej nastolatce, która w imię źle pojętej miłości bez zastanowienia, wręcz błagając, skazuje siebie na wieczne potępienie. Włosy mi się jeżą na głowie kiedy pomyślę gdzie mogła pani Meyer znaleźć inspirację do swojego "dzieła". A to, jak bezmyślne jest dzisiejsze młode pokolenie (nie tylko młode zresztą - o zgrozo!) widać po popularności całej serii i zachwytach dziewczątek podniecających się i rozczulających miłosnymi perypetiami młodej dziewczyny, której autorka dała "niezwykły" wybór wdzięcznie i mocno bijącego serduszka Belli między wampirem a wilkołakiem. Piszczące z zachwytu dziewczęta w swej romantycznej naturze, bardzo charakterystycznej i naturalnej dla swojego wieku zreszta, skupiają się na miłosnej historyjce głównej bohaterki, ignorując zupełnie rzecz niezwykle istotną i bardzo rozpowszechnioną w dzisiejszych czasach a mianowicie fakt serwowania nam w książkach i filmach demonów w ich czystej postaci. Wystarczy jednak sprytnie omaścić odrobiną romantyzmu i różnego rodzaju historyjek, które niejako usprawiedliwiają zachowanie demonicznych bohaterów a natychmiast zło już nie jest takie złe.....
Żal mi tylko tych wszystkich dziewcząt, które w swej naiwności, niewiedzy, często również ignorancji, dają się nabrać na te ciemne zagrywki i dzięki takim "tfu-rcom" jak pani Meyer otwierają się na przyjęcie wszystkiego, co tylko chory umysł może wymyślić. I idąc w ślady nieszczęsnej Belli gotowe są na pokochanie wampirów i innych potępieńców!