Kiedyś jak byłem mały musiałem iść z całą szkołą na J.Park. Po powrocie do domu moja matka do mnie powiedziała: 'fajny ten Steven kręci film, który adresowany jest do młodych widzów a sam powiedział, że nigdy swojemu synowi (wtedy chyba 7-letniemu) nie pozwoliłby obejrzeć tego filmu'. Bardzo fajny koleś. Robi filmy w których pokazywane są idiotyzmy lub tzw. "kulturalna" przemoc ale sam w życiu prywatnym wie że to złe i izoluje od nich swoje dziecko. Kocham tego idiotę! Więcej sztampowej hollywoodzkiej papki! Steven żądam kolejnego pustego, głupiego, pełnego ćwierćinteligencikch żarcików filmu o super amerykańskim bohaterze, który ratuje świat przed złem. Nie zapomnij tylko o swoich głupich fanach i zadbaj o komputerowe świecidełka, schematyczną muzykę i cukierkowy wątek miłosny. Acha, no i rzecz jasna pamiętaj by ludzie na rok przed premierą wiedzieli ile dolców wydałeś na ten swój genialny produkt. Przecież o klasie twoich filmów stanowi tylko wysokość budżetu.
Joł!
No właśnie. Nie rozumiem jego popularności. Jego filmy to typowe nabijacze kasy z banalnym, zwykle patriotycznym zakończeniem (zupełnie jak u Emmerich'a). On chyba nic ambitnego nie nakręcił. Nawet "Bliskie spotkania..." z początku był fajnym filmem, lecz wszystko popsuło zakończenie.
ojojku jacy wrazliwi na agresje w filmach ..wybierzcie sie na pokemony albo lepiej ogladniejcie razem kolorowe misie!!!!!!!!!!!!!!!heh
Facet, Indy Jones, Jurrasic park itp. to jest kino ROZRYWKOWE, zabawowe. Nie podchodź do tego z taką powagą. A co do ambitnych filmów... "Kolor purpury" waćpan oglądał?
Ty nie dość, że Minister bez teki, to jeszcze z firmy "Szlachta nie pracuje". I radzę się stosować do własnych słów: "więcej dystansu".
Głupi hipokryta? Naprawdę, to cholernie głupie z Twojej strony, bo Spielberg jest jednym z największych reżyserów w świecie kina a że Tobie jakoś nie przypadły do gustu jego filmy, to naprawdę dziwne, gdyż jego filmy są boskie, bo zawierają i akcję, i nigdy nikt się na nich nie nudzi. No, przynajmniej ja.
Wiesz, moze hipokrytą jest ale anpewno nie jest głupi. GŁupi ludzie nie staja sie tak sławni jak on.
dla mnie głupim człowiekiem jest osoba która używa słowa 'głupek' na lewo i prawo wogole nie wiedzac chyba dokladnie co mowi... widze ze ludzie sie znacie na filmach... hipokryta?? głupi?? heh... szkoda mi was ludzie bo dla was chyba jedyna rozrywka jest sluchanie shazy i ogladanie beznadziejnych filmow z ktorych nic nie wynika... sam nie osmielilbym sie nazwac tak wielkiego rezysera hipokryta... chyba ze sam bylbym takowym... tak wiec ludzie zastanowcie sie co mowicie bo pieprzycie od rzeczy... troche powagi... Szeregowiec Ryan, Lista Schindlera - te tytuly mowia same za siebie... chyba nie wyszly by spod reki hipokryty i głupka... szkoda mi was ludzie
nie zgodze sie z toba w kwestii jego inteligencji, bo tak naprawde to ani ty ani ja go nie znamy. jego filmy nie musza koniecznie o niej zle swiadczyc. on robi porzadne, niczym niewyrozniajace sie kasowe produkcje. smiesznym jest nazywanie go najwiekszym rezyserem w historii kina, bo tak naprawde, to gosc zrobil tylko tyle dobrego, ze jak byl mlody to mial idealy i nie dal sie ograniczac, no i oczywiscie pozostaje jeszcze kwestia efektow specjalnych oraz jednoznacznych, dobrych przykladow, jakie daja jego bohaterowie w znacznej czesci oglupionemu amerykanskiemu spoleczenstwu (vide Amistad) nigdy nie powaze sie stwierdzic, ze jego filmy sa zle, bo nie sa, ale to nie jest prawdziwy artysta. chcecie poznac takiego? mamy ich wielu tuz pod nosem, w naszej "zacofanej" Europie. mamy hiszpanskiego Almodovara, polskiego Kieślowskiego, norweskiego? von Triera, jugoslowianskiego Kusturice (podaje tylko te najbardziej oczywiste przyklady). Spielberg jest bardzo dobrym wyrobnikiem, obdarzonym odrobina talentu, ktory robi niezwylke popularne, stojace na wysokim poziomie artystycznym filmy (stad liczne Oscary), ale to nie jest prawdziwa sztuka wysoka. to mile dla oka, zazwyczaj inteligentne produkty, ale nie dziela.
O i z tobą się zgadzam. Przecież można robić filmy, które zapewniają rozrywkę, nie tylko ambitne kino. W tym Spielberg jest najlepszy.
Glupie przyklady podajesz. W ogole nie rozrozniasz kina ambitnego, autorskiego, dla koneserow i kina dla masowej publicznosci. To tak jakby porownywac dziela Rembrandta i Warhola. Tu nikt nikogo nie oglupia. W Hollywood rzadzi box-office.A on zostawil w tyle wszystkich jezeli chodzi o wplywy.Spielberg jak nikt wie, czego pragnie publicznosc. Mysle ze w glebi duszy Spielberg jest niepoprawnym marzycielem, malym zydowskim chlopcem, wciaz przestraszonym rozwodem rodzicow. Posluchaj, jezeli ludzie tak masowo od 30 lat chodza na jego filmy, to cos w tym musi byc. To glupota wierzyc ze ludzie powinni interesowac sie kultura wysoka, chodzic na filmy iranskie czy dunskie i udawac, ze sie im strasznie podobaja. Zaden z wymienionych przez ciebie rezyserow nie zaznal takiego uwielbienia jak Spielberg i wiesz co? Oni pewnie mu tego troszke zazdroszcza. To blogie uczucie widziec jak ludzie stoja w kolejkach na twoj film i wala drzwiami i oknami. I pieprzyc wszystkich krytykow filmowych... Lubie jego filmy bo maja magie w sobie. A von Trier (ktory jest Dunczykiem a nie Norwiegiem) niech sobie tworzy dziela.
Jest uważany za najlepszego reżysera tylko przez gmin, dla którego filmy produkuje. Są to produkcje nakręcone tylko i wyłącznie po to, by w jak największym stopniu zaspokoić potrzeby motłochu (wesołe zakończenie, grzeczny humor, przyjaźni kosmici i inne...).
O boże!!! Zlituj się!!!! Co to w ogóle za argumenty. Może nie zauważyliście ale właśnie ten "Głupi hipokryta" zrobił największe dizeła w historii kina!! Kto nie słyszał o "Szczękach", "Jurrasic Park", "Liście Shindlera", "Szeregowcu Ryanie". A co do szczęśliwych zakończeń to wyjątkowo durny pan K.B. ma racje, jakże szczęśliwie skończył się" Szeregowiec Ryan" - śmiercią Hanksa Hurrrrra!!! A "Lista Shindlera"? Weź ta to już w ogóle, Oscar nba końcu został zabity Juuuuhhuuuu ale szczęśliwie!!!
Zdaje mi się że świat jeszcze nie jest gotów na takiego reżysera jakim jest Spielberg, ludzie musieli by trochę poczekać na jego geniusz.
Jak ktoś nie widział 'Szeregowca... ' to zdradziłeś mu zakończenie. natomiast Spieleberg nie kończy (nie musi) kończyć swoich filmóww esoło, kończy je efektownie i pompatycznie, chąć wywołać jak największą dramaturgię - dlatego lepiej wypadła śmierć postaci H. i szczerze mówiąc nie spdoziewałem sie innego zakończenia.
Ta Hanks ginie, dzięki czemu potem można zasalutować na jego nagrobku. Ameryka kocha bohaterów!! Nie chce obrażać jednego z moich ulubionych filmów, ale Szeregowiec to także bajeczka na potrzeby narodu- bardzo, bardzo poprawny politycznie film.
Są ludzie którzy mają dość przemocy i pełnego nienawiści świata, nic tylko Ameryka terroryści, Afganistan terroryści, w takim i owakim kraju giną ludzie, kraj okupowany (np Irak). Nic tylko se w łeb strzelić (pelen filmów łeb oczywiście), dlatego z radościa oni jak i ja zestresowani popołudniu marzą tylko obejrzeć filmy bez przemocy na przykład "Terminal".
Jezeli jestescie zwolennikami wielce ambitnych filmow o nieprzewidywalnych zakonczeniach i jakims niesamowitym przekazie dla ludzkosci to dlaczego krytykujecie spielberga, ktory zajmuje sie zupelnie innymi filmami. Spielberg tworzy kino rozrywkowe, wywolujace u czlowieka proste uczucia i trzeba mu to przyznac, ze potrafi nimi manipulowac lepiej niz nie jeden ambitny rezyser. Spielberg nikogo nie kopiuje, natomiast wielu rezyserwow kopiuje spielberga lub tez poprostu robi filmy o podobnej klimatyce. Gdyby kino skladalo sie z samych ciezkich, ambitnych filmow zmuszajacych do refleksji, to spielberga wychwalalibyscie w niebiosa. Bo dla was liczy sie jakas innowacyjnosc w fabule, a nie ona jest tu najwazniejsza. Jezeli filmy Spielberga nie wywoluja u was zadnych uczuc to swiadczy to jedynie o tym ze jestescie plytcy i nie potraficie dostrzec piekna w "prostych" rzeczach. Traktujecie to wszystko zbyt ogólnikowo. Teraz wychodzi coraz to wiecej ambitnych filmow, wlasnie dlatego, ze ludzie nie dostrzegaja juz niczego ciekawego w klasycznym kinie, ale zobaczycie jak za pare lat zaczniecie krytykowac filmy, ktore ciezko zrozumiec, na ktorych trzeba sie skupic i chwile pomyslec po obejrzeniu. Nie ma kina uniwersalnego, ale mozna miec uniwersalne podejscie do kina i nie porownywac np. Spielberga do Inarritu, bo rownie dobrze mozna by powiedziec ze Ostatnio Samuraj jest malo smieszny w porownaniu do Scary Movie i dlatego jest beznadziejny.
Ahaa... nie ma lepszego, powiadasz? Widzę że dużo filmów oglądasz- czy wg ciebie np. Coppola nie jest lepszym reżyserem?
Oł - a wiecie jak to leci ... głupi ma zawsze szczeście ;) Ma szczeście bo Amerykanie kochają papke jaką im zaserwuje . Oł - ja tam wolę Polańskiego i Almodovara ... bo liczy się jakość , nie ilość ;) Cokolwiek nie miałoby to znaczyć ;)
Ja Spielberga ustwiam obok takich reżyserów jak Coppolla, Forman, Scorsese i to są reżyserzy których cenię, kocham ich filmy i według mnie to oni są najlepsi w tej branży.
Pozdrawiam.
Ja tam jeszcze bym dodał do tych ważnych - Burtona, Camerona czy Finchera :-)
Dla mnie Spielberg jest jednym z największych, jesli nie największym z żyjących reżyserów, ale nie lubię go specjalnie (choć niektóre jego filmy tak) bo właściwie wiadomo czego się po jego produkcjach spodziewać. Poza tym czasami przesadza w swoich filmach z tym andmiernym patosem i patriotyzmem. I zapowiada się, że w "Wojnie światów" potriotyzmu znów wiele będzie... Nie mam nic przeciwko, ale bez przesady.
Zaraz... Kręci filmy nie dla małych dzieci mimo, że ma małe dzieci, ergo jest hipokrytą? Brawo... W takim razie tacy większość reżyserów ambitnego kina to też hipokryci?
Nie obrażając nikogo i nawet szanownago Pana Spielberga powiem ,że prawda jest jedna - Facet kręci masówkę i nic tej maszynki chyba obecnie nie zatrzyma. Zdarzają mu się filmy słabe, średnie, dobre i bardzo dobre. Spielberg jest jak totolotek. Ale z pewnością lepszymi reżyserami są np. David Fincher i Paul Thomas Anderson. Oni udowadniają to ,że nie trzeba kręcić kupe filmów - wystardzy kilka Perełek. Pozdrowienia dla fanów Fight Clubu.
Umiejętności nie można mu odmówić? Facet, to jest BARDZO delikatnie powiedziane. Za delikatnie IMO. Ten facet ma wielkie umiejętności. Gwoli ścisłości w punktach je przedstawię:
1) Nie marnotrawi pieniędzy. Za każdym razem w jego filmie widac ten duży budżet. Poza tym jest dużo reżyserów, którzy pomimo dysponowania dużym budżetem kręcą kichy (Michael Bay na przykład). I, na marginesie, pierwszy ważny film Spielberga - "Pojedynek na szosie" - miał, zdaje się, ledwie kilkadziesiąt tysięcy $ budżetu. I też był (i jest) dobry.
2) Chyba nikt poza nim nie ma takiego wyczucia do publiczności - zawsze wie, czego ona chce. I przez to co bardziej snobistyczni kinomani oskarżają go o schlebianie niskim gustom...
3) Jest jednym z największych mistrzów klimatu, z żyjących reżyserów pod tym względem dorównują mu chyba tylko James Cameron i Tim Burton.
4) Ma niesamowitą wręcz wyobraźnię i niezłe poczucie humoru, co udowodnił przy Indianie Jonesie.
5) Oprócz klimatu potrafi świetnie budować napięcie. Nie wiem czy wiesz, ale na "Szczękach" uczyło się tej sztuki całe pokolenie reżyserskie (to, które było za młode gdy swoje najlepsze lata miał Arcymistrz napięcia wszechczasów - Alfred Hitchcock), zaś następne pokolenie uczyło się tego na "MIlczeniu owiec" i... "Parku jurajskim".
6) Kilka jego filmów pchnęło kino na nowe tory, było czymś w rodzaju kamieni milowych. Choćby "Poszukiwacze zaginionej Arki", który to film zapoczątkował nurt zwany "kinem nowej przygody".
7) Ja osobiście najbardziej podziwiam go za wszechstronność. Thriller, sf., komedia, przygodowy, familijny, dramat, dramat wojenny, "klasyczny" film wojenny, komedia obyczajowa - w każdym z tych gatunków radził sobie co najmniej dobrze. A teraz ponoć planuje western.
Reasumując: Może nie największy, ale bardzo, BARDZO wielki.
Pozdrawiam
A poza tym, nie wiem czy zauważyłeś, ale oprócz tej masówki nakręcił też takie filmy jak "Kolor purpury", "Listę Schindlera" czy "Amistad".
Mamy dzisiaj wielu reżyserow, którzy potrafią kręcić swietne filmy, ale niestety coraz mniej ludzi, ktorzy potrafią je oglądać. Obecnie panuje moda na wyszukiwanie rzeczy, ktore moznaby uznac z roznych, czasami absurdalnych przyczyn za "oklepane" po czym okrzykiwać je frazesami, tkwiac w przekonaniu, ze "im wiecej dostrzegam w tym wszystkim banału, tym wiekszym i bardziej wyrafinowanym jestem koneserem". To jest wlasnie głupia acz przerażająco dzisiaj popularna hipokryzja, ktora na dluzsza mete prowadzi do uposledzenia wrazliwosci statystycznego widza. Uznajac coraz to nowsze rzeczy za bezwartosciowe w pewnym momencie pozbedziemy sie samej wartosciowosci. "Wczorajsza niezwykłość staje się dzisiejszym banałem, a dzisiejsza skrajność jutrzejszą normą", tak Stanisław Lem opisał ową prawidłowość i jest to jeden z moich ulubionych cytatow, z reszta przytaczam go juz dzisiaj nie pierwszy raz.
Wielu tutaj pozostawiających swój ślad pisze o nim jak o bogu filmów. Bardzo to urocze. Moje małe dzieci. Chcecie po cukiereczku?
A wielu takich jak ty śląc bluzgi nie uzasadnia ich żadnymi argumentami (bo czy argumentem może być to, że 12 lat temu powiedział w jakimś wywiadzie niefortunne zdanie?), zupełnie jakby chcieli jeno podreperować swoje ego. Niebardzo to urocze. Moje biedne, zakompleksione... Ehem... Formy życia. Chcesz adres dobrego psychoterapeuty?
A poważniej: Dobra, podałeś JEDEN argument - o jego filmach o "Super amerykańskim bohaterze". Tyle, że chyba pomyliłeś reżyserów, bo ilu u Spielberga takich bohaterów? Jeden Indy Jones - 3 filmy. A ocenianie dorobku reżysera mającego na koncie filmów ponad 30 przez pryzmat 3 z nich świadczy o ynteligencji dorównującej nieomal wyszukanemu stylowi wypowiedzi. Pozdrawiam
SPIELBERG JEST WIELKI.
Jak ktoś pragnie argumentów odsyłam do przedostatniej wypowiedzi Sqrchybyka - dobrze to wypunktowałeś. Brawo :)
No prosze! Założyciel tematu w końcu odważył się odpowiedzieć na nasze posty! Niestety, z cukierkami w ręku, zamiast argumentów, z góry skazany jestes na porazke. Mimo to próbuj dalej, chociażby miałbyś to robić metodą prób i błędów (stosowaną zresztą z powodzeniem w tresurze małp człekokształtnych)... Nie zraź się jednak tą przegraną i pokaż nam wszystkim jaki jesteś dzielny, a póki co, ponoś konsekwencje zamieszczania na forum publicznym opinii nieprzemyslanych... napewno bardzo to dla ciebie budujce. Więcej krytycyzmu drogi przyjacielu!
pozdrawiam serdecznie
Czyli oprócz tego, że kręci filmy rozrywkowe, to jest też politykierem. Masz rację. Choć nie samą polityką człowiek żyje.
Ten tzw. "głupi hipokryta" zrewolucjonizował przemysł filmowy w USA 30 lat temu, czy tego chcesz czy nie. Jego filmy to przede wszystkim piekielnie dobrze zrealizowane obrazy rozrywkowe, w których chodzi o to, aby dostarczyć widzowi dobrej zabawy. Poza tym takie tytuły jak "Szczęki", "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", seria "Indiana Jones" czy "ET" weszły do kanonu filmów przygodowych i są uznawane za jedne z najlepszych filmów rozrywkowych. Ale nie tylko takie filmy robi Spielberg. Przecież "Kolor purpury", "Imperium słońca" czy "Lista Schindlera" to filmy bardzo poważne, przeznaczone dla dojrzałych widzów i ja jakiegoś wielkiego przepychu czy kiczu w nich nie dostrzegam. Zaś co do muzyki, to już grubo przesadziłeś - John Williams to najpopularniejszy kompozytor w Hollywood, jego tematy muzyczne do filmów Stevena również weszły do klasyki muzyki filmowej i do dziś słucha się je z przyjemnością. Krótko mówiąc - należysz do nielicznych widzów, którzy tego nie "kupują" - większość publiki uwielbia tego brodatego faceta.
Odp. do Sqrczybyka: "posłałem bluzgi" - jakie bluzgi, wymień chociaż dwie? Argument o tym co powiedział jest argumentem pełnoprawnym; nie ulega przeterminowaniu, nie jest istotne, że był to "jakiś" wywiad i skąd wiesz, że było to niefortunne (uzasadnij, podaj argument lub wskaż w którym miejscu w swojej wiadomości to zasygnalizowałem)?
Dlaczego zrozumiałeś to literalnie (odnośnie amerykańskiego bohatera)? Mało mnie te jego filmy obchodzą, nawet nie wiem czy Indiana Jones to nie był jakiś Anglik (?); chodziło mi o pewien wylansowany wzorzec bohatera. Bohatera prostego, z chrześcijańską etyką, bezrefleksyjnego lecz za to stawiającego na sprawność fizyczną etc. Co do modelu "amerykańskiego" bohatera to: Wojna Światów, 3(4)x Indiana Jones, Raport Mniejszości i prezentują ten model. Nie są może tak przerysowane jak bohaterzy reakcji antyfeminizacyjnej w USA (Stallone, Schwarzeneger, Seagal itp), ale są im bliższe niż do bohaterów Tarkovskiego, Bergmana, Bunuela, Fellinieg itp.
Odp. do coolvoice: mój drugi post nie zawiera żadnych argumentów , skoro nikt nie miał ochoty podjąć tych zawartych przeze mnie na początku. Czytanie ze zrozumieniem jest rzeczą wartą polecenia! Opinia moja, była jednakże przemyślana. Nie była sformułowana w charakterze polemicznym (o nic nie pytałem, nikogo nie prowokowałem) a w charakterze informacyjnym (przedstwiłem fakty dokonane). Raz jeszcze polecam czytanie ze zrozumieniem!
Odp. do quentin10: A Adolf Hitler nie był taki zły, bo przecież kochał swojego psa i bardzo cenił wysokich blondynów. To co napisałeś o "zrewolucjonizowaniu" jest rzeczą prawdziwą i dla mnie nie zwykle fascynującą. Osobiście film traktuję jako formę sztuki. I pewnie źle robię. Ale nie godzę się na to, by jedną z dziedzin artystycznych ekspresji nazywać przemysłem (to po pierwsze), a po drugie, rewolucja Spielberga między innymi polegała na wprowadzenia nowego kwalifikatora przy określaniu filmów, kwalifikatora pieniędzy. Jest twórcą (lub, jeśli mnie pamięć zwodzi, głównym protagonistą) idei tzw. "BOX OFFICE". Film nie jest więc określany jako dzieło o potencjale artystycznym, ale produkt o pewnej wartości. Eksponowanie tego elementu oraz zabawy w rankingi oceniające kto ile zarobił, wyrabiają w widzach przekonanie, że wartość filmu jest tożsama z kosztem jego wyprodukowania. To sprawia, że S.S. nie może wzbudzać u mnie pozytywnych emocji (tak jak wspomniany Austriak), mimo pewnych udanych inicjatyw filmowych i poza filmowych. Oceniam go przez to, co odniosło największy efekt. Choć nie ma nad czym płakać, jak pisał Schiller: dla jednych nauka to wzniosła bogini, dla innych to krowa dająca mleko", tak samo jest ze sztuką. Więc bawcie, dobrze się bawcie, bo przecież jest więcej.
"Raz jeszcze polecam czytanie ze zrozumieniem!"
... idz radzić swoim braciom sprawy, mnie już udało ci sie skutecznie znudzić. Finezji to moze i ci nie brakuje, acz już twój iście patriarchalny paternalizm godny jest jedynie pożałowania. Pomijam te wszystkie dysonanse zawarte w twoim komentarzyku i zapytam się wprost: czy poza tym swoim polonistycznym bełkotem (choć polonistyczny on oczywiście nie jest), naprawde nie jesteś w stanie wyartykułować niczego, co uposażone jest w jakąś głębszą treść? W porównaniu z tym co pisze Sqrczybyk, czy quentin10, u ciebie odnajduje totalną nicość treściową... ty po prostu sypiesz we mnie takim zarzutami wyjętymi z "worka dla wszytkich", równie dobrze ja mógłbym postawić je tobie, bo 1.) źle zrozumiałeś moją wypowiedź (a więc nie umiesz czytać ze zrozumieniem), 2.) mój post wcale nie mial charateru prowokacyjnego (bo ja tak twierdze).
Mówisz "Opinia moja, była jednakże przemyślana", a ja mowię "nie, jednakże nie była". Mówisz, że przedstawiasz jedynie fakty dokonane, a ja pytam, w jakim celu? Czymże owe fakty nie są, jak nie argumentami postawionymi na rzecz wzmocnienia twojej nieprzemyślanej tezy? Czy nie przeszło ci przez ten twój ograniczony umysł, że to sama teza może mieć już charakter prowokacyjny? Ergo, wystarczyło już zostać przy samym stwierdzeniu, że "spielberg to głupi hipokryta" i czyż nie było by to prowokacją? Co prawda nie o charakterze polemicznym, bo w końcu, (jak to stwierdziłeś) nie zadałeś żadnych pytań... ach....
To nie pytania czy bluzgi, a sens merytoryczny nadaje wypowiedzi charakteru...
Co do czytania ze zrozumieniem... nie umiem niestety czytać twoich tekstów tak jak ty je rozumiesz... Może zatem ty potrenował byś sobie bardziej zrozumiałe formułowanie treści, które chcesz ludziom przekazać.
"Więc bawcie, dobrze się bawcie, bo przecież jest więcej."
Tak, tak, doprawdy jedyne co ci się udało w 100%, to dostarczenie mi kupy śmiechu.
pozdrawiam serdecznie i życzę więcej powodzenia przy następnych wypowiedziach (nie koniecznie tutaj, bo jak mniemam, to nie jedyne miejsce, gdzie dostało ci się po uszach za swój własny debilizm).
Gdybyś jednak o te pominięte przeze mnie dysonanse pytał, to przeczytaj swoją pierwszą wypowiedź raz jeszcze, po czym patrz niżej.
oto twoje fakty (świadczące o jakże wielkiej wartości informacyjno-dydaktycznej twojego posta):
1. jak byłem mały poszedłem do kina (...)
2. mama powiedziała (...)
Doprawdy, skłania do refleksji!
Poza tym, powiedz mi skąd mama wie, że spielberg powiedział to i tamto... przeczytała w jakiejś gazecie dla pań? a czy mama nie wie że gazety kłamią? a może zaprosisz ją do dyskusji? Tak więc nam zarzucasz brak argumentacji? a z jakiej racji to my mamy przyjmować za postulat, że spielberg rzeczywiście tak powiedział? kiepsko sobie radzisz z polemiką, kiepsko! sam nie podajesz mocnych argumentów, a potem piszesz że jednak je podajesz i tym samym rościsz sobie prawo do wymagania tego samego od nas? (bo jak nie, to się obrazisz i nie podasz nastepnych?)
Dla uśwadomienia ci: argumentu nie podałeś ani jednego. sypiesz jedynie tezami "że wartość $$ = wartość filmu, że fani spielberga są głupi, że idiotyzmy, że banały"... i my mamy teraz budować ku twoim subiekcjom kontrargumentacje, skoro ty nie raczysz podać własnej?
Chyba, że nie wiesz co to argument, więc już ci podaje definicje:
argument (wg. słownika kopalińskiego): dowód, racja; przesłanka dowodu, twierdzenie mające uzasadnić a. obalić tezę.
Wiedz również, że w swoim drugim, jakże nudnym poscie, też nic nikomu nie udowadniasz ani nie tłumaczysz, a jedynie poraz kolejny teoretyzujesz, mówisz jak ty coś odbierasz itd itd... gratuluje więc poczucia konsekwencji w popełnianiu błędów myślowych.
ps. może mam rozłożyć na czynniki pierwsze twoją odpowiedź do mnie (o czytaniu ze zrozumieniem)... zrobię to bardzo chętnie, jeżeli tylko dalej nie rozumiesz, że nie masz racji...
ps2. ty traktujesz mnie jak kretyna, więc i ja ciebie... nie odmawiając sobie przy tym dobrej zabawy rzecz jasna.
cya
Coolvoice na prezydenta ! W końcu jest ktoś kto traktuje sprawę tak jak traktować się powinno. Nic więcej nie dodam już dużo o tym pisałem. A teraz ide świętować start Coolvoice'a na prezydenta :)
No nareszcie jakaś normalna odpowiedź z twojej strony. Już traciłem nadzieję, że kiedykolwiek coś napiszesz. Miałem cię za krzykacza, jakich pełno na tutejszych forach, ale teraz widzę, że się myliłem. A teraz do rzeczy:
""posłałem bluzgi" - jakie bluzgi, wymień chociaż dwie?" -Chociaż dwa bluzgi? Proszę bardzo: "Głupi hipokryta" i "Kocham tego idiotę". Dla mnie słowa "idiota" i "głupi" to właśnie są bluzgi.
"Argument o tym co powiedział jest argumentem pełnoprawnym; nie ulega przeterminowaniu," - Zgoda, ale napisałeś to w taki sposób, jakby to zdanie miało rzutować na jakość jego filmów. Może nie chodziło ci o to, ale w moich uszach (oczach w tym przypadku) tak to zabrzmiało.
"nie jest istotne, że był to "jakiś" wywiad i skąd wiesz, że było to niefortunne (uzasadnij, podaj argument lub wskaż w którym miejscu w swojej wiadomości to zasygnalizowałem)?" - Nie wiedziałem, zgadłem.
Ale czy to ważne gdzie to powiedział? A że niefortunne to raczej twoje zdanie, bo mnie to zdanie nie bulwersuje tak jak ciebie.
"chodziło mi o pewien wylansowany wzorzec bohatera. Bohatera prostego, z chrześcijańską etyką, bezrefleksyjnego lecz za to stawiającego na sprawność fizyczną etc. Co do modelu "amerykańskiego" bohatera to: Wojna Światów, 3(4)x Indiana Jones, Raport Mniejszości i prezentują ten model. Nie są może tak przerysowane jak bohaterzy reakcji antyfeminizacyjnej w USA (Stallone, Schwarzeneger, Seagal itp), ale są im bliższe niż do bohaterów Tarkovskiego, Bergmana, Bunuela, Fellinieg itp." - Co do tego wszystkiego mogę powiedzieć jedno: masz rację. Ale takie filmy jak "Indiana Jones", "Wojna światów" czy "Raport mniejszości" to kino rozrywkowe. Tu ważna jest adrenalina, humor, napięcie. Czyli jednym słowem: zabawa. Te filmy nie mają ubogacać duchowo, skłaniać do refleksji czy zapewnać liryczne uniesienia. Mają bawić, zapewniać nieco niezobowiązującej rozrywki. I w związku z tym bohaterowie tych filmów nie muszą być skomplikowani jak wsiadanie do Fiata 126p i wielowarstwowi jak przekrój geologiczny. I jeszcze jedno: do tych filmów należy podchodzić na luzie, z przymrużeniem oka. A ty, jak mniemam, podchodzisz do nich ze śmiertelną powagą - to błąd. Z powagą do poważnych filmów, to chyba logiczne. Poza tym popełniasz typowy błąd krytyka Spielberga: zapominasz, że przecież ma on także na koncie kilka całkiem poważnych i ambitnych filmów jak "Kolor purpury" czy "Lista Schindlera".
Pozdrawiam
I jescze jedno (wiem, powtarzam się): Zrobić naprawdę dobry film rozrywkowy, który będzie pamiętany, lubiany i, jak by to powiedzieć, "wciąż żywy" nawet w 30 lat po swojej premierze (vide "Szczęki") to naprawdę duża sztuka. Co najmniej równie trudna jak zrobienie dobrego ambitnego filmu. Pozdrawiam raz jeszcze