powrót do forum osoby Sylvester Stallone 
użytkownik usunięty 
którego pomimo niechęci krytyków kochają widzowie, to nic, że dostał tyle malin, dla mnie będzie bohaterem dynamicznego kina akcji, jego filmy nigdy się nie nudzą, można je oglądać po 100 razy, tak więc krytycy wsadźcie sobie te maliny w cztery litery, Sylwek jest już legendą światowego kina.
Ja tak samo mam gdzieś tych krytyków, ciekawe, kto tam rozdaje te maliny. Pewnie kilku "fachowców" wychowanych na brazylijskich telenowelach i japońskim anime porno.
Dobry żart. Jest jednym za najlepszych aktorów. A jego najlkepsze role to Rambo i Rocky (fajnie też, że Rocky wzorowano na prawdziwym bokserze, który nigdy nie przegrał walki).
widziałem z nim 'Niezniszczalni', 'Mali Agenci 3D: Trójwymiarowy odjazd', Taxi 3, Faceci w czerni żadna z jego kreacji w tych filmach nawet nie zwróciła mojej uwagi ...
wiem do czego zmierzasz ale jakie to ma znaczenie skoro filmy z Sylwkiem są super, może powstać film z genialnymi aktorami który będzie gniotem jak również film kultowy bez większego warsztatu aktorskiego
dokładnie a te maliny to chyba z zazdrości dostał, że sukces odniósł, dać mu malinę za rockyego czy rambo to tak jak strzelić sobie w łeb, przecież to kultowe kasowe niezapomniane filmy
ja tam na te nagrody nie patrze na maliny oskary, tak samo nie patrze na oceny i komenty "znawców" i miejsce w rankingu
Dokładnie, bo przecież kto powiedział, że aktor lub film, który ma pełno Oscarów musi być genialny. Złota Malina nie znaczy, że ktoś/coś jest do niczego, jak i Oscar nie oznacza, że ktoś/coś jest genialne.
Na przykład taki "Rocky" - wszyscy krytykowali scenariusz, że słaby, że taki, że siaki... itp. itd.
Ale ludzie tak na prawdę lubią takie filmy, które pokonują stereotypy, takie które przysłowiowemu Kowalskiemu dają motywację do spełniania marzeń.
A Stallone - moim zdaniem genialny, a te Złote Maliny, to jak sam aktor napisał - "...chyba z zazdrości..."
Przyznam szczerze, że byłem w dość dużym szoku, gdy zobaczyłem, że Malinę za Rocky II otrzymał także James Cameron - samozwańczy Bóg Hollywood. No ale cóż, "zdarza się najlepszym".
