...a co do tych malin to przytocze tylko słowa jednego rapera którego niezbyt lubię, ale słowa
trafne. : ''Więcej wrogów niż przyjaciół znaczy ze odniosłem sukces''
Masz rację, pokolenia, bo mało który aktor ma na koncie tyle ról kultowych, ale kultowych w taki sposób, że gdziekolwiek na świecie by nie spytać, kim jest Rambo albo Rocky, każdy to wie. Nawet nowe części obu tych serii były moim zdaniem zaskakująco dobre, a już scena z "jedynki" w Johnie Rambo to było kapitalne nawiązanie, a na "Let's get ready to rumble!!!" w Rockym Balboa od razu mam banan na twarzy :) Jego filmy niczego nie udają, i to jest w nich najlepsze: włączając np. Niezniszczalnych, spodziewam się rozwałki w gwiazdorskiej obsadzie i się nie zawodzę, bo to kwintesencja kina akcji lat 80-tych, a Sylwek to jedna z ikon i nikt tego nie zmieni. Moim zdaniem należy do Wielkiej Trójki kina akcji: Willis-Schwarzenegger-Stallone.
Ja bym jeszcze dodał Chucka Norrisa. Tak jak Stallone'a każdy zna jako Rocky'ego/Rambo, Arnolda jako Terminatora, a Willisa jako Johna McClaina, tak każdy wie kim jest strażnik teksasu.
Jak poobserwować chociażby listy ukochanych filmów ze Sly'em na tym forum, to okazuje się, że - jeden i ten sam film - dla jednych jest majstersztykiem, a dla innych klapą. Więc oceny krytyków filmowych tym bardziej nie są ostatnim słowem. Dla mnie sprawdza się zasada: im więcej nominacji do maliny, tym większa szansa, że dany film obejrzę przynajmniej trzykrotnie :).